W pięć lat po krwawych pogromach antychrześcijańskich we wschodnioindyjskim stanie Orisa, które pociągnęły za sobą śmierć ponad stu osób i prawie 50 tys. uchodźców, nadal domagamy się sprawiedliwości. Taki pogląd wyrazili w rozmowie z francuską agencją misyjną „Églises d’Asie” dwaj naoczni świadkowie tamtych wydarzeń, księża Dibakar Parichha – prawnik i rzecznik prasowy archidiecezji Cuttack-Bhubaneśwar oraz Mrutyunjaya Digal – ekonom archidiecezjalny.
Obaj kapłani zwrócili uwagę na klimat niepewności i jawnej niesprawiedliwości. „Ciągle jeszcze wielu winowajców ukrywa się a wielu innych spośród tych, których zatrzymano, szybko wyszło na wolność. Zbyt wielu przestępców jest bezkarnych i jest bardzo wiele niesprawiedliwości” – powiedział ks. Digal. Podkreślił, że spośród 3232 aktów przemocy, zgłoszonych na policję, tylko 828 zostało oficjalnie zarejestrowanych, z tych zaś jedynie 327 było przedmiotem dochodzeń sądowych, na których podstawie wydano 86 wyroków skazujących. Z drugiej strony sądy uniewinniły 1597 podejrzanych, a tysiące domniemanych napastników i agresorów nie miały nawet żadnego kontaktu z policją.
Wesprzyj nas już teraz!
Według obu duchownych, chrześcijanie na tym terenie „muszą odzyskać poczucie bezpieczeństwa”, tymczasem władze „nie uwzględniają ich zgłoszeń i roszczeń, przestępcy nie są pociągani do odpowiedzialności, a gdy już nawet do tego dochodzi, to bardzo rzadko zostają skazywani, podczas gdy osoby niewinne są niesprawiedliwie oskarżane”. Na przykład w ostatnich dniach jeden z sądów stanowych uwolnił od zarzutów 54 ekstremistów hinduskich, oskarżonych o grabieże i akty przemocy wobec chrześcijan, które wydarzyły się w okresie Bożego Narodzenia 2007 w dystrykcie Kandhamal w tymże stanie Orisa. Zniszczono wówczas m.in. kościół baptystów w wiosce Barakhama i podpalono wiele domów należących do wyznawców Chrystusa.
Tamte wydarzenia stanowiły smutny „wstęp” i swego rodzaju „próby generalnej” przed masakrami chrześcijan na tym obszarze w sierpniu 2008. Również wtedy większość sprawców pozostała bezkarna, a w oddzielnych przypadkach, jeśli do nich doszło, naoczni świadkowie, pod wpływem nacisków i pogróżek, wycofywali swe zeznania więc upadały najcięższe oskarżenia, takie jak zabójstwa, gwałt czy umyślne podpalenia.
W obliczu „oczywistych i niepodważalnych dowodów winy w procesie 54 osób” Ogólnoindyjska Rada Chrześcijan (GCIC) wezwała Krajową Komisję Praw Człowieka do „przyjęcia do wiadomości faktu zakrojonych na szeroką skalę nadużyć wobec chrześcijan i podjęcia nowego dochodzenia w tej sprawie”. Podkreśliła też „pełną klęskę wymiaru sprawiedliwości” i przypomniała, że rekonstrukcja wydarzeń, dokonana bezpośrednio po nich, wykazała, iż fala przemocy na Boże Narodzenie 2007 była „doskonale zaplanowana i zorganizowana”.
W październiku 2012 również Sąd Najwyższy Indii wyraził wątpliwości co do „łatwych uniewinnień” w przypadkach przemocy religijnej w stanie Orisa, które „zaszkodziły postrzeganiu tych procesów jako sprawiedliwych”. Paradoksalnie przed miesiącem sąd pierwszej instancji w Orisie skazał 7 chrześcijan za domniemane zabójstwo latem 2008 przywódcy hinduskiego, który – według wyznawców Chrystusa – zginął z rąk maoistów. A właśnie to zdarzenie stało się dla ekstremistów hinduskich pretekstem do rozpętania przemocy i gwałtów wobec miejscowych chrześcijan.
„Od dawna już trwa kampania nienawiści ze strony wyznawców hinduizmu wobec chrześcijan w tym stanie” – powiedział ks. Parichha. Przypomniał, że zdecydowana większość chrześcijan w tym regionie to ludność tubylcza lub dalitowie (niedotykalni), wobec których ekstremiści stosują różne nieludzkie praktyki i dyskryminację, aby utrzymać swą władzę nad nimi. Dlatego nieustannie oskarżają chrześcijan o „przymusowe nawrócenia” na swoją wiarę i żądają, aby ludność ta „powróciła” do hinduizmu, podczas gdy w rzeczywistości dalitowie byli wcześniej animistami i nigdy nie wyznawali hinduizmu.
Źródło: KAI
luk