Lawrence Summers, były sekretarz skarbu w administracji Billa Clintona, a do niedawna także jeden z głównych doradców ekonomicznych Baracka Obamy, wycofał się z kandydowania na szefa amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Deklarował ograniczenie programu druku pieniądza przez bank centralny.
Summers wysłał do prezydenta Obamy list, w którym stwierdził, że jego nominacja na szefa FED-u „nie służyłaby interesom Rezerwy Federalnej i obecnej administracji oraz nie sprzyjałaby odbudowie gospodarczej”. – Od początku kadencji praca z Panem była przywilejem. Prowadził Pan naród przez głęboką recesję do trwałej odbudowy gospodarczej poprzez działania promujące zatrudnienie i wzmacniające klasę średnią – zadeklarował Summers.
Wesprzyj nas już teraz!
Według komentatorów i bukmacherów, to właśnie Summers, a nie obecna wiceprezes FED Janet Yellen, miał większe szanse na objęcie stanowiska po Benie Bernanke, którego druga kadencja upływa w styczniu przyszłego roku. Podobno wokół Summersa narosły wątpliwości związane z jego poparciem dla deregulacji systemu finansowego w latach 90. i krytyczne, cokolwiek by to miało znaczyć, wypowiedzi wobec kobiet w czasie, gdy był jeszcze rektorem uniwersytetu Harvarda.
Mówi się obecnie, że kolejnymi, obok Yellen, kandydatami na stanowisko szefa FED-u mogą być: były zastępca Sekretarza Skarbu Donald Kohn, a także ekonomiści Roger Ferguson i Christina Romer. Janet Yellen opowiada się za kontynuowaniem „kryzysowej” polityki FED-u, czyli dalszym dodrukiem pieniądza. Rynki finansowe na rezygnację Summersa zareagowały wzrostami. Rezygnacja zwolennika bardziej rygorystycznej polityki monetarnej to dla nich bowiem dobra wiadomość.
Pytanie, czy rezygnacja z ubiegania się o fotel szefa FED-u kandydata opowiadającego się za ograniczeniem dodruku pieniądza nie była wyreżyserowanym przedstawieniem? Być może miał to być test, w jaki sposób zareagują rynki finansowe na zapowiedź przykręcenia kurka z pieniędzmi. Nie ulega bowiem wątpliwości, że gdyby FED systematycznie zaczął ograniczać kolejną rundę „luzowania ilościowego”, rozdęte ponownie rynki i zwyżkujące akcje musiałyby zostać przecenione w dół. Dla rynków finansowych miałoby to efekt podobny do pozbawienia pacjenta podtrzymującego życie respiratora.
Jeżeli Lawrence Summers faktycznie zamierzał zaostrzyć politykę monetarną, miał rację, gdy w liście do prezydenta stwierdził, że jego nominacja nie służyłaby interesom FED-u i obecnej administracji. Ciężko jednak zgodzić się z tym, że ograniczenie druku pieniądza nie przysłużyłoby się amerykańskiej gospodarce. Coraz większa jego ilość doprowadzi bowiem w końcu do krachu znacznie większego, niż ostatni.
Tomasz Tokarski