John Horvat z amerykańskiego Stowarzyszenia Obrony Tradycji Rodziny i Własności proponuje, by pracownicy lokalnych urzędów stanu cywilnego w stanach, w których „homo-małżeństwa” są legalne, odmawiali ich rejestracji.
Wolontariusz TFP zauważył, że nie powinni się oni obawiać negatywnych konsekwencji. Horvat stwierdził, że nadgorliwi urzędnicy cywilni udzielają homoseksualistom „ślubów” w stanach, w których to jest zakazane i z tego tytułu nie są karani. Doszedł więc do wniosku, że również ci, którzy odmówią rejestracji „homo-małżeństw” w stanach, w których tego typu związki są dopuszczalne, także nie powinni być pociągani do odpowiedzialności.
Wesprzyj nas już teraz!
Członek TFP przewrotnie rozpoczyna swój artykuł od opowiedzenia zmyślonej historii, która jednak mogłaby się zdarzyć. Pisze: „Joan MacIntryre i Jane Andrews marzyły o hucznym ślubie z wszystkimi atrakcjami. Joan miała się zająć większością spraw, a Jane zadbać o kwiaty. Krewni zaczęli się zjeżdżać… Impreza jest planowana na koniec października, ale ostatecznie nie odbędzie się. Przynajmniej nie w Jefferson Center. Mimo, że małżeństwa homoseksualne są legalne w stanie Nowy Jork od 2011 roku, urzędniczka Mary MacDonald odmówiła rejestracji ślubu. Twierdzi, że nie wyda aktu małżeństwa…”
Do napisania tej nieprawdziwej historii sprowokowała Horvata postawa niektórych nadgorliwych urzędników w stanach Pensylwania i Nowym Meksyku. Odnotowuje się tam przypadki łamania prawa, poprzez rejestrowanie „małżeństw homoseksualnych”, które są tam nielegalna. Urzędników nie spotyka ich z tego tytułu kara. Homoseksualni aktywiści chwalą ich postawę mówiąc, że są bohaterami.
John Horvat zauważa więc, że skoro niektórzy urzędnicy mogą bezkarnie przeciwstawiać się prawu w kwestiach „homo-małżeństw”, to zgodnie z tą logiką tak samo – czyli wbrew prawu – mogliby postępować urzędnicy, którzy przeciwstawiają się uznaniu „homo-małżeństw” za zgodne z prawem w stanach, w których tego typu związki są dopuszczalne. Ich także nikt nie powinien ścigać. Ale czy tak faktycznie by było? Zaraz wszystkie media obruszyłyby się zapewne z powodu niesubordynacji i bezczelności „fanatycznych” urzędników państwowych.
„Liberalni politycy – zauważył wolontariusz TFP – którzy przymykają oko na nielegalne działania urzędników najprawdopodobniej nagle staliby się obrońcami legalizmu”. Horvat przypomina, że jest to postawa charakterystyczna dla liberalnego myślenia i podobne stanowisko prezentowali studenci podczas rebelii na Sorbonie w latach sześćdziesiątych. Stworzyli własną koncepcję „prawa”.
Źródło: tfp.org., AS.