Rebelianci i świadkowie twierdzą, że w środę, pod Damaszkiem syryjskie wojska rządowe użyły broni chemicznej na niespotykaną skalę. Mogło zginąć nawet 1,3 tys. osób
Zabici i ranni pod Damaszkiem nie mają obrażeń typowych dla bombardowań czy wybuchu. Pielęgniarka, pracująca w jednym z miejsc w którym miało dojść do ataku, utrzymuje, że ofiary miały symptomy podobne do tych, jakie występują po ataku bronią chemiczną.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie wiadomo dokładnie ile osób zginęło w wyniku ataku. Na razie doliczono się 650 ofiar. Reżim prezydenta Baszara al-Assada zaprzecza, że użył broni chemicznej. Zarzuca rebeliantom fabrykowanie zarzutów.
W Syrii przebywa od niedzieli 20 obserwatorów ONZ ds. broni chemicznej. Obserwatorzy będą mogli pojechać na miejsce i potwierdzić lub zaprzeczyć informacjom o ataku bronią chemiczna, gdy odpowiednie polecenie uzyskają od sekretarza generalnego ONZ. Ten z kolei może zezwolić na zbadanie sprawy pod warunkiem, że wnioski w tej sprawie złożą na jego biurko kraje członkowskie. Złożenie takich wniosków zapowiedziały już Francja i Wielka Brytania.
Źródło: rp.pl
ged