10 sierpnia 2013

 „Szczęście ludzi jest podobne do fal rzeźbionych przez przód okrętu, które natychmiast po jego przejściu giną” – napisał św. Stanisław Kostka, który w wieku siedemnastu lat porzucił naukę i życie w Wiedniu, by spełnić ślub złożony Matce Boskiej o wstąpieniu do zakonów Jezuitów. Dziś mija 445. rocznica jego śmierci.

 

Patron młodzieży św. Stanisław Kostka, urodził się w 1550 r. w Rostkowie w rodzinie kasztelana zakroczymskiego herbu Dąbrowa. Jego krótkie osiemnastoletnie życie stało się powodem kultu, jakim zaczęto go otaczać zaraz po śmierci. Zmarły w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny Stanisław – uciekinier oddający się duszą i ciałem Bożej łasce – dawał przykład prawdziwej pobożności.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Polecenie od Matki Boskiej

 

O dzieciństwie św. Stanisława Kostki niewiele wiadomo. Z dokumentów procesu beatyfikacyjnego dowiadujemy się jedynie, że mając kilka lat potrafił omdlewać z powodu niestosownych żartów i zachowań osób dorosłych. Pochodził z bardzo pobożnej rodziny. W zapiskach starszego brata Kostki czytamy, iż „rodzice chcieli, abyśmy byli wychowani w wierze katolickiej, zaznajomieni z katolickimi dogmatami, a nie oddawali się żadnym rozkoszom. Co więcej, postępowali z nami twardo i ostro, napędzali nas zawsze – sami i przez domowników – do wszelkiej pobożności, skromności i uczciwości, tak żeby nikt z otoczenia, z licznej również służby, nie mógł się na nas skarżyć o rzecz najmniejszą. Wszystkim tak jak rodzicom wolno nas było napominać, wszystkich jak panów czciliśmy”.

 

W wieku 14 lat Stanisław Kostka razem bratem został wysłany do Wiednia. Odbierając przez trzy lata edukację z rąk znamienitego i cenionego wówczas profesora, prowadził bardzo skromne i pobożne życie pełne modlitwy oraz kontemplacji. Z relacji jego kolegów (w tym późniejszego kardynała i prymasa Polski Bernarda Maciejowskiego) wynika, że młody Stanisław znał tylko trzy drogi: do kolegium, do kościoła i do domu, w którym mieszkał, zaś cały wolny czas spędzał na lekturze i modlitwie, także nocnej. Jego współlokatorzy nie rozumieli zachowania młodego kolegi, który godzinami leżał na zimnej posadzce, biczował się, zadawał pokuty.

 

Koledzy znęcali się nad nim zarówno psychicznie, jak i fizycznie (m.in. kopiąc go podczas modlitwy) i którego za wszelką cenę chcieli „nawrócić”. Stanisław usiłował im nawet dogodzić biorąc lekcje tańca, jednak – jak czytamy w relacjach na jego temat – działanie łaski było zbyt potężne, aby mógł i chciał jej się oprzeć. Okazało się ono zwłaszcza w czasie jego choroby, na którą zapadł w grudniu 1565 roku.

 

Choroba św. Stanisława stała się momentem przełomowym. To wówczas bowiem św. Barbara, patronka dobrej śmierci, do której się zwrócił, pojawiła się przy jego łożu wraz z dwoma aniołami i udzieliła mu Komunii świętej. Jakiś czas później zawitała do Stanisława również Najświętsza Panna z Dzieciątkiem, które złożyła na jego ręce – i właśnie tego dnia został cudownie uzdrowiony oraz otrzymał polecenie, aby wstąpić do Towarzystwa Jezusowego.

 

Ucieczka

 

Wykonanie polecenia nie było łatwe. Jezuici nie przyjmowali w poczet zakonu niepełnoletnich bez zgody rodziców a na tę ostatnią Stanisław nie mógł liczyć. Dlatego też postanowił uciec i tak długo szukać miejsca w Towarzystwie Jezuitów, dopóki nie zostanie jego członkiem. Miało to miejsce 10 sierpnia 1567 roku.

 

Ucieczka Kostki nie pozostała bez echa. Rodzina rozpoczęła poszukiwania, chcąc za wszelką cenę ściągnąć Stanisława do domu. Głos zabrali nawet wiedeńscy jezuici. W zachowanym liście czytamy: „Pewien młody Polak, szlachetny rodem, lecz bardziej jeszcze szlachetny cnotą, który dwa całe lata nalegał (o przyjęcie do zakonu)… zawsze jednak spotykał się ze stanowczą odmową, bowiem nie wyszłoby to na dobre, by mógł zostać przyjęty bez zgody rodziców, nie tylko z tego względu, że był naszym konwiktorem i bez przerwy uczniem naszego gimnazjum, lecz również z innych przyczyn. Nie mając nadziei, by tutaj wstąpić do zakonu, wyruszył przed niewielu dniami w nieznanym kierunku z zamiarem próby, czy w innym miejscu przypadkiem nie mógłby wypełnić swego ślubu. Był on wielkim przykładem stałości i pobożności; wszystkim drogi, nikomu nie przykry; chłopiec wiekiem, ale roztropnością mężczyzna; mały ciałem, ale duchem wielki i wyniosły. (…) Również legatowi papieskiemu poddawał sugestie, by naszych do tego (przyjęcia do zakonu) nakłonił. Lecz wszystko na próżno. Dlatego postanowił wbrew woli rodziców, braci, znajomych i powinowatych udać się gdzie indziej i na innej drodze szukać dostępu do Towarzystwa Jezusowego. A gdyby się to również gdzie indziej nie powiodło, zdecydował całe życie pielgrzymować oraz prowadzić odtąd w miłości do Chrystusa życie najbardziej wzgardzone i ubogie (…) Mamy nadzieję, że działo się to nie bez rady Bożej, iż w ten sposób odszedł. Taki był bowiem zawsze stały, że wydaje się, że do tego nakłoniła go nie dziecinna zachcianka, lecz jakieś niebiańskie natchnienie”.

 

Zaś sam Stanisław tak opisywał swoją tułaczkę: „Przebyłem w zdrowiu już połowę drogi (…) Niedaleko od Wiednia dogonili mnie dwaj moi słudzy, których poznawszy schowałem się do pobliskiego lasu i w ten sposób uszedłem ich rąk. Przebyłem już wiele wzgórz i lasów. Kiedy koło południa pokrzepiłem swoje ciało znużone u przeźroczystego źródła, usłyszałem naraz głos kopyt końskich. Podnoszę się i przyglądam jeźdźcowi. To mój brat, Paweł. Popuściwszy cugle podąża do mnie. Koń w pianie, twarz brata rozpalona bardziej niż słońce. Możesz sobie wyobrazić, mój Erneście, w jakim musiałem być wtedy strachu, nie mając możności ucieczki. Stanąłem dla nabrania sił i pierwszy zbliżając się do jeźdźca proszę jako pielgrzym o jałmużnę. Zaczął dopytywać się o swojego brata. Opisał jego ubranie, wzrost i wygląd. Zwrócił uwagę, że był podobny do mnie. Odpowiedziałem, że nad ranem, tędy przechodził. Na to on, nie tracąc chwili, spiął ostrogami konia i rzuciwszy mi pieniądz popędził w dalszą drogę. Podziękowałem Najśw. Pannie, Matce mej, i by uniknąć następnej pogoni, skryłem się do pobliskiej groty, gdzie przeczekawszy trochę, puściłem się w dalszą podróż”.

 

Udało mu się ostatecznie dostać się do zakonu w Dylindze, skąd został skierowany do Rzymu.

 

Śmierć

 

Św. Stanisław złożył śluby zakonne w pierwszych miesiącach 1568 r. Zmarł w sierpniu tego samego roku. Z relacji świadków ostatnich miesięcy jego życia dowiadujemy się, że Kostka był pewien swojej ziemskiej wędrówki. Już 1 sierpnia, gdy św. Piotr Kanizjusz pouczał nowicjuszów, że tak należy spędzić każdy miesiąc, jakby był ostatni, św. Stanisław mówił współbraciom: „Dla wszystkich ta nauka męża Świętego jest przestrogą i zachętą, ale dla mnie jest ona wyraźnym głosem Bożym. Umrę bowiem jeszcze w tym miesiącu”. I później: „Jestem pewien, że będę mógł w najbliższy dniach osobiście przypatrzeć się tym uroczystościom i w nich uczestniczyć” – powiedział św. Stanisław Kostka, mając na myśli święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. 15 sierpnia 1568 r. osiemnastoletni święty oddał swoją duszę w ręce umiłowanej Matki.

 

Ciało św. Stanisława spoczywające w drewnianej trumnie i odkopane po dwóch latach od śmierci, nie uległo rozkładowi. Kostka został beatyfikowany w 1602 r. przez papieża Pawła V i kanonizowany przez Benedykta XIII 31 grudnia 1726. Dekret kanonizacyjny wydał Klemens XI w 1714 r.

 


Magdalena Żuraw

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 361 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram