Wydawałoby się, że tylko amerykański Kongres może pozwolić sobie na czasowe zawieszenie obowiązywania lub podwyższanie limitu długu publicznego, który w przypadku USA zbliża się do 17 bilionów dolarów. Tymczasem w polskim Sejmie przyjęta została rządowa poprawka ustawy o finansach publicznych, zawieszająca tzw. pierwszy próg oszczędnościowy.
W środę Sejm głosami koalicji zdecydował o kontynuowaniu prac nad nowelizacją. 225 posłów było za, wniosek odrzuciło 201 posłów, a 3 wstrzymało się od głosu. Tego samego dnia, po burzliwym posiedzeniu za uchwaleniem nowelizacji bez poprawek opowiedziała się sejmowa komisja finansów publicznych.
Wesprzyj nas już teraz!
W myśl nowelizacji, do końca roku miałyby być zawieszone sankcje na finanse publiczne po przekroczeniu tzw. pierwszego progu oszczędnościowego, czyli sytuacji, gdy relacja długu publicznego do PKB przekracza 50 proc. (ma to miejsce obecnie). Rząd nie może wówczas uchwalać takiego projektu budżetu, który zakładałby wyższą relacją długu do PKB, niż obowiązująca aktualnie ustawa budżetowa. Konieczność ominięcia przepisów ustawy o finansach publicznych zaszła po tym, gdy niedawno premier Tusk ogłosił, że deficyt wzrośnie o 16 mld zł, a w tegorocznej ustawie został on określony w maksymalnej, dopuszczonej przez przepisy wysokości.
Na posiedzeniu komisji, prawnik z Biura Legislacyjnego Kancelarii Sejmu przygotował opinię na temat propozycji rządu, z której wynikało, że projekt nowelizacji obarczony jest poważną wadą. Zmiana ustawy o finansach publicznych miałaby bowiem charakter incydentalny, ponieważ zawiesza określone przepisy, wobec tego powinna być zamieszczona w stosownej ustawie, np. okołobudżetowej, a nie w ustawie o finansach publicznych.
Forsowanie przez rząd nowelizacji zawieszającej próg ostrożnościowy jest działaniem nieracjonalnym, ponieważ jest dokonywane w pośpiechu, ponadto zaś narusza stabilność norm prawnych. Jest to typowe działanie ad hoc, ponieważ, razem z obniżkami stóp procentowych, nie ożywi polskiej gospodarki, wręcz przeciwnie – w dłuższej perspektywie doprowadzi do katastrofy finansowej. Niefrasobliwość rządu z ministrem Rostowskim na czele przybiera rozmiary wręcz groteskowe, ponieważ przedstawiciele rządu uzasadniają konieczność zawieszenia reguł dyscypliny budżetowej tym, że w przeciwnym wypadku trzeba będzie podnieść podatki. Nie jest to już luźna polityka fiskalna, ale dowolność w jej kreowaniu oraz sztuczki ministra Rostowskiego, za co zapłacą, być może już w niedalekiej przyszłości, wszyscy podatnicy.
Tomasz Tokarski