Fiński dziennik „Iltaheti” zlecił przeprowadzenie badania nastrojów dotyczących wspólnej, europejskiej waluty. Wyniki przysporzyły Unii Europejskiej spore zmartwienie, niemal dwie trzecie Finów uważa bowiem, że strefa euro przestanie istnieć w ciągu najbliższych 5 lat. Okręt tonie, nic dziwnego zatem, że szczury zeń uciekają.
Z kolei ponad jedna trzecia fińskiej populacji jest zdania, że Finlandia już teraz powinna rozpocząć przygotowania do rezygnacji z euro. Nie dość na tym – prawie połowa Finów uważa też, że nie ma co czekać na poważny kryzys walutowy, lecz należy podjąć decyzję o wycofaniu się z zagrożonej strefy. Tylko 14 proc. Finów jest pewnych, że euro pozostanie w możliwej do przewidzenia przyszłości walutą Europy i Finlandii.
Wesprzyj nas już teraz!
Finlandia rozpoczęła swą przygodę z Unią Europejskją w 1992 r., gdy podjęta została decyzja o wejściu w struktury unijne. Dwa lata później Finowie opowiedzieli się, drogą referendum, o przystąpieniu do UE. W 1995 r. Finlandia stała się jej pełnoprawnym członkiem. W 1999 r. przyjęto warunki wejścia do strefy euro, a po trzech latach, w 2002 r., Finlandia wraz z 11 innymi członkami UE przyjęła wspólną walutę.
Ciekawy był komentarz jednego z fińskich politologów, doktora Erkka Railo. Stwierdził on, komentując wyniki sondażu, że opinie większości respondentów opierają się na publikowanych w mediach krytycznych głosach komentatorów, a nie na realnych faktach i rzeczywistej sytuacji euro. Dlatego też nastroje mogą ulec szybkiej zmianie w przyszłości.
Wynika zatem z wypowiedzi doktora Railo, że „krytyczne głosy komentatorów” to tzw. czarna propaganda, podczas gdy w rzeczywistości Unia ma się świetnie, nikt nie słyszał o jakimkolwiek kryzysie, nikomu nie zrabowano części depozytów bankowych, a także żaden kraj członkowski, zwłaszcza z południa Europy nie zawdzięcza swej wypłacalności kredytom z UE, EBC i MFW.
Finlandia jest kolejnym państwem, z którego dobiega zdrowy głos rozsądku w obliczu pogarszającej się sytuacji w Unii Europejskiej. Biurokratyczny kolos chwieje się coraz bardziej na swych glinianych nogach i wiele społeczeństw zauważyło już ten problem, nie chcąc uczestniczyć we wspólnym upadku projektu euro. Nawet dla wielu wcześniejszych zwolenników UE staje się coraz bardziej jasne, że finansowe kroplówki wspomagające zadłużone południe Europy nie będą trwały w nieskończoność. Taki jest skutek prób naginania praw ekonomii do bieżących zapotrzebowań politycznych.
Tomasz Tokarski
Źródło: bankier.pl