W podróżowaniu po Włoszech warto wypracować w sobie pewien rygoryzm w wyborze miejsc do odwiedzania. Nie sposób bowiem ogarnąć kraju, który niemal cały jest obiektem sztuki, zapisem historii, obrazem różnorodności.
Kogóż może jeszcze fascynować Akwileja lub Grado, mając w polu widzenia Wenecję? Pod prąd głównych szlaków masowej turystyki z rozmysłem pożegnałem ruchliwą autostradę Udine – Wenecja, by dotrzeć prosto do zagubionej wśród mokradeł Friuli Akwilei. I jeszcze mniej znanego Grado, ukrytego wśród tuzina wysepek postrzępionego wybrzeża północnego Adriatyku.
Wesprzyj nas już teraz!
Ale po co właściwie jadę do tej Akwilei? Bo są tam skarby rzadkiej piękności, wspaniałe mozaiki, jakich nawet nie znajdziemy w Rawennie. A po wtóre, na tym odludziu można doświadczyć dotknięcia przeszłości w czystej postaci, bez krzykliwej komercji, tej odległej przeszłości, kiedy na ruinach starożytnego Rzymu wykluwała się nowa Europa w wyniku zasiedlania żyznej Równiny Padańskiej przez ludy barbarzyńskie.
A więc Akwileja!
Zaczynam od bazyliki, tej wzniosłej budowli konstancjańskiej, w murach której zebrał się ważny dla chrześcijaństwa synod w 381 roku, zaszczycony obecnością dwóch świętych, Ambrożego i Hieronima. Obecna bazylika jest dziełem energicznego i wojowniczego patriarchy Poppona, który w pierwszych dekadach XI wieku podźwignął ją ze zniszczeń zadanych jej przez Hunów i Longobardów. Ile w jej murach śladów minionej przeszłości! Ileż pamiątek ze wszystkich epok! Ile przewija się tu imion ważnych w historii postaci!
Schody prowadzą do podziemi, w barwny świat mozaik posadzkowych, położonych na trzech różnych poziomach i w taki sposób wyeksponowanych do podziwiania, prawdziwy majstersztyk archeologów i konserwatorów. Najstarsze należą do rzymskiego domu z epoki Oktawiana Augusta, kolejna warstwa zdobiła pierwotną bazylikę wzniesioną krótko po 313 roku przez pierwszego patriarchę, Teodora, trzecią warstwę położono w ostatnich dekadach IV wieku. Najpiękniejsze i najlepiej zachowane pochodzą z bazyliki Teodora. A może i najbardziej wzruszające, gdyż widać tu rękę artystów może jeszcze pogańskich, którym zlecono przedstawienie wyobrażeń chrześcijańskich, których treści w pełni oni jeszcze nie rozumieli.
Wśród dominujących scen związanych z morzem na pewno o tematyce chrześcijańskiej jest opowieść o wyrzuconym na brzeg Jonaszu. A czyż w powtarzających się epizodach połowu ryb, zarówno za pomocą sieci jak i wędek, nie można dopatrzyć się alegorii Jezusowego nakazu skierowanego do Piotra, by wypłynął na głębię lub by zarzucił sieć po prawej stronie? Jakież tu bogactwo stworów morskich, ryb i dzikiego ptactwa! Ileż zwierząt lądowych: kozic, jeleni, a nawet bydła domowego! Jakie barwy, ciągle świeże i żywe! Przepiękne dzieło, jakie pozostawił po sobie rzymski antyk stopniowo przekuwany na chrześcijaństwo również w dziedzinie sztuki. Jeśli ktoś chce poznać twórczość paleochrześcijańską w jej fazie przejściowej, jej wykluwania się z antyku, nie może pominąć Akwilei. A w Akwilei pozostały całe pola mozaik, jedne należące do prywatnych willi tego ważnego miasta rzymskiego, inne do gmachów o przeznaczeniu publicznym, inne jeszcze do kościołów.
Grado: w stronę Rawenny i Bizancjum
Grado jest inne, pachnie nie łąką, lecz morzem, zachwyca pastelowymi barwami i koniecznie należy je zwiedzać poza sezonem, gdyż w innym przypadku spacerujący po nabrzeżu plażowicze pozbawią go autentyzmu z minionych epok. Miasto powstało na skutek ewakuacji przed barbarzyńcami mieszkańców Akwilei. Prowadził ich patriarcha Eliasz w 579 roku i to on osiedlił na niedostępnej i zabagnionej wyspie swoich ludzi. Zaraz też przystąpił do budowy nowej bazyliki, która ostała się po dziś dzień i nosi znamiona stylistyki z Rawenny. Bo tak jak Akwileja pozostawała miastem rzymskim i ciążyła ku Rzymowi, najpierw imperialnemu, a później papieskiemu, tak Grado, przecież oddalone od macierzy zaledwie kilkanaście kilometrów, zwracało się ku Rawennie i Bizancjum, a później ku Wenecji. Zwiedziłem tę bazylikę św. Eufemii z jej równie porywającym pawimentem mozaikowym z VI wieku, podobnie jak i pobliską, miniaturową bazylikę Santa Maria delle Grazie, także ozdobioną mozaiką. Były to ostatnie akordy antycznego mozaikarstwa. Na kolejną falę tej osobliwej sztuki malarskiej trzeba było czekać kilka stuleci, kiedy powróciło do niej dopiero Bizancjum.
Uciekając przed Longobardami na bagna, patriarcha Eliasz, Grek z pochodzenia, uniósł ze sobą nie tylko relikwie świętych i kościelne skarby, ale zabrał przypisaną swojemu urzędowi godność i tytuł patriarchy dawnych rzymskich prowincji Ilirii, Noricum i Recii. Kiedy niebawem Longobardowie osiedli na stałe na Nizinie Padańskiej, kiedy zasymilowali się z ludnością miejscową, jako tako się ucywilizowali i przyjęli chrześcijaństwo, powrócili do kwestii Akwilei jako stolicy patriarszej. Wbrew protestom duchowieństwa Grado, wybrali własnego patriarchę. Tak zatem od 606 roku w obu pobliskich miastach rezydowali dwaj patriarchowie, wzajemnie ze sobą skłóceni, a konflikt przeniósł się na następne stulecia, osiągając apogeum w okresie walk papiestwa z cesarstwem. Doszło nawet do tego, że wojowniczy patriarcha Poppo najechał zbrojnie Grado i poniszczył tamtejsze kościoły. Problem jurysdykcji kościelnej wygasł dopiero w XV wieku, kiedy tytuł patriarchy przejęła potężna Wenecja. Dziś, już pogodzone, żyją oba miasta pamięcią swej wielkiej przeszłości, Grado perfekcyjnie odrestaurowane, Akwileja – jako rozległa ruina pełna zabytków rzymskich i wczesnochrześcijańskich.
Jan Gać