Warszawska prokuratura okręgowa uwzględniła zażalenie, jakie w imieniu wdowy Magdaleny Pietrzak-Merty złożył jej pełnomocnik mec. Bartosz Kownacki. Chodziło o przywłaszczenie złotej obrączki i zegarka Tomasza Merty, który zginął 10 kwietnia 2010 r.
„Nasz Dziennik” w sierpniu 2011 r. ujawnił okoliczności, w jakich doszło do uszkodzenia dowodu osobistego Tomasza Merty. Okazało się, że dowód wydany rodzinie nosi ślady nadpalenia, podczas gdy z dokumentacji rosyjskiej wynika, że zachował się w stanie idealnym. Sądzono, że to dokumentacja rosyjska zawierała błędy. Okazało się jednak, że do zniszczenia dokumentu doszło na terenie Polski. Wdowy nikt nawet nie poinformował, że rzeczy męża były przez jakiś czas na terenie placówki dyplomatycznej.
Wesprzyj nas już teraz!
Zażalenie dotyczy decyzji śledczych, którzy w maju umorzyli postępowanie. – Cieszę się, że prokuratura uwzględniła zażalenie pozytywnie. Tym samym przyznała, że decyzja o umorzeniu była błędna i że gdyby sprawa trafiła do sądu, to i tak nakazałby on wznowienie śledztwa – mówi „ND” mecenas Kownacki.
Wcześniej umorzono również wątek dotyczący uszkodzenia dowodu osobistego Merty. Śledczy uznali, że obrączka wraz z portfelem wiceministra kultury po katastrofie samolotu pod Smoleńskiem zostały, po uprzednim umieszczeniu w worku foliowym, za pośrednictwem ambasady w Moskwie przekazane do MSZ. Tam, „po pobieżnej ocenie, że worek ten nie zawiera przedmiotów pamiątkowych, ze względu na zagrożenie sanitarno-epidemiologiczne podjęto decyzję o ich utylizacji”.
– Jeżeli żaden urzędnik państwowy za to nie odpowie, to doprawdy nie wiem, w jakim państwie żyjemy. Mam jednak wrażenie, że MSZ ukrywa jeszcze wiele okoliczności tej sprawy i z biegiem czasu wyjdą one na jaw – powiedział mecenas Kownacki.
Źródło: „Nasz Dziennik”
KRaj