Hiszpańska fundacja ANAR przygotowała kampanię skierowaną przeciwko przemocy w rodzinie. Problem w tym, że najważniejsze treści tej kampanii widoczne są tylko dla dzieci.
„Czasem przemoc wobec dzieci jest widoczna wyłącznie dla tego, który jest jej ofiarą” – taki napis na citylightach stojących na hiszpańskich chodnikach mogą od niedawna zobaczyć dorośli. Pod napisem zaś twarz dziecka, które patrzy na przechodniów smutnym wzrokiem.
Wesprzyj nas już teraz!
Inny obrazek i napis zobaczą dzieci. Wszystko dzięki zastosowaniu druku soczewkowego, umieszczonego na wysokości odpowiadającej średniemu wzrostowi dziesięciolatka. Co zobaczy dziecko? Przede wszystkim na twarzy na plakacie pojawia się siniak, z kolei napis informuje: „Jeśli ktoś cię krzywdzi, zadzwoń i otrzymasz pomoc”.
Jak przedstawiciele fundacji ANAR tłumaczą ukrywanie treści przed dorosłymi? Dość pokrętnie. Ich zdaniem, trzeba zapewnić dzieciom poczucie anonimowości wobec ich rodziców. Bo do przemocy ma dochodzić właśnie w kręgu najbliższych. Dzieci powinny więc czuć się bezpiecznie i chętniej dzielić się swoimi problemami.
Ukrywanie takich treści przed rodzicami rodzi jednak poważne wątpliwości, czy nie chodzi o to, by zachęcać dzieci do „donoszenia” na swoich rodziców. Przyczyną takiego „donosu” może być przecież klaps, zakaz korzystania z komputera za kiepskie stopnie, czy motywowanie dziecka do nauki. Przymus wychowawczy, w myśl doktryny bezstresowego wychowania, też może zostać potraktowany jako przemoc. A organizatorzy kampanii zachęcają dzieci do informowania… w tajemnicy przed dorosłymi.
Źródło: kampaniespołeczne.pl
ged