Ile dzieci trzyma Pan zamrożonych w beczkach, prof. Szamatowiczu? – z takim pytaniem Fundacja PRO Prawo do Życia przeprowadziła 8 maja we Wrocławiu swoją pierwszą w Polsce pikietę przeciw metodzie in vitro.
Okazją była debata akademicka na temat aspektów biologicznych, etycznych, prawnych i społecznych in vitro, zorganizowana przez Uniwersytet Przyrodniczy. Zaproszono na nią zwolenników i przeciwników tej metody, a wśród nich prof. Mariana Szamatowicza, który w 1987 r. dokonał pierwszego w Polsce udanego zabiegu zapłodnienia człowieka tą metodą.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie jesteśmy przeciw debacie – wyjaśnia Paweł Jaranowski, koordynator Fundacji PRO we Wrocławiu, lekarz. – Jesteśmy tu, ponieważ mimo dobrej intencji organizatorów, wynikiem takiej debaty w wymiarze społecznym może być prawne otwarcie drzwi dla in vitro, którego stosowanie w Polsce nie zostało jeszcze prawnie uregulowane. Chcemy pokazać, że szarganie życiem i godnością człowieka w wykonaniu prof. Szamatowicza jest moralnie złe.
Obiekt agresji i pożądania
Temat in vitro wpisuje się w misję obrony życia przez Fundację Pro.
– Podczas pikiety chcemy wyrazić sprzeciw wobec metody sztucznego rozrodu człowieka – mówi Paweł Jaranowski.- Z dwóch głównych powodów: ponieważ dziecko jest w niej obiektem pożądania i agresji jednocześnie. Jest osobą pozbawioną wszelkich praw, którą się używa, zamraża, aż wreszcie wylewa do ścieków. Dziecko, które się rodzi jest osobą ocaloną spośród wielu zabitych.
W Polsce przechowywanych jest obecnie co najmniej kilkadziesiąt tysięcy „nadliczbowych” zarodków ludzkich, zamrożonych w ciekłym azocie. Co roku zamraża się kolejne tysiące ludzkich istnień. Tylko nieliczne z zamrożonych dzieci mają szanse się urodzić. Media jednak piszą o in vitro najczęściej jako o dobrodziejstwie.
Dziecko to dar
– Dlaczego tu jestem? Mam potrzebę aktywnego działania w obronie życia, a nie tylko mówienia o tym – wyjaśnia Aleksandra Wolska, która zajmuje się teraz wychowaniem własnego dziecka. – Jestem przeciw in vitro z trzech powodów. Dziecko nie jest przedmiotem, którego się chce lub nie – ale darem. In vitro nie jest metodą leczniczą (niepłodność leczy naprotechnologia). Tak sobie myślę, że na świecie są rodzice, którzy nie mogą mieć dzieci i są dzieci, które czekają na rodziców i że zamiast korzystania z takich metod, warto pomyśleć, by te drogi jakoś się zeszły.
– Uważam, że in vitro to metoda głęboko nieetyczna, niemoralna. Nieludzka – dodaje Sylwia Oblamska, 39-latka. – Nikt nie ma prawa decydować, kto może żyć, a kto nie.
Przechodnie często wchodzą w dialog z pikietującymi.
– Niekiedy mówią, że są przeciw aborcji, ale za in vitro – opowiada Kamil Czechura, student historii. – W rozmowie okazuje się, że nie zdają sobie sprawy z wszystkich aspektów in vitro. Cieszę się, że ta pikieta stała się okazją do rozmowy na ten temat z Wrocławianami.
Dorota Niedźwiecka
Fot. Dorota Niedźwiecka