29 kwietnia 2013

Indiańska święta

(Fot. Natalia Dueholm)

Dziś już nikogo tak bardzo nie dziwi, że Indianka może zostać wyniesiona na ołtarze przez Kościół katolicki. Zmarła w kwietniu 1680 r. Kateri (Katarzyna) Tekakwitha z plemienia Mohawk, została w październiku 2012 r. przez papieża Benedykta XVI ogłoszona świętą.

 

Stało się tak częściowo za sprawą francuskiego jezuity Clauda Chauchetière’a, który w umierającej 24-letniej Indiance – zapewne ku swojemu wielkiemu zdziwieniu – ujrzał duchową wyższość. W XVII-wiecznym świecie było to nie lada wydarzenie. Indianie byli przecież często odbierani jako ci, którym przede wszystkim potrzebne jest kierownictwo duchowe, a nie jako wzór do naśladowania.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Początki życia św. Katarzyny są nie do końca jasne. Jak wyjaśnia Allan Greer  w ”Mohawk Saint, Catherine Tekakwitha and the Jesuits”, chociaż według jezuickich wersji jej biografii jej matką była indiańska katoliczka z plemienia Algonkinów, trudno to jednoznacznie potwierdzić. Wiadomo za to, że matka św. Katarzyny została porwana przez wrogich Algonkinom Mohawków i znanym zwyczajem wcielona do nowego plemienia. Tam zyskała męża i urodziła mu córkę (około 1656 roku, w małej osadzie na terenie dzisiejszego stanu Nowy Jork), po czym niedługo potem zmarła w trakcie epidemii ospy, na którą zachorowała również Kateri (pozostały jej po niej blizny na twarzy i uszkodzony wzrok).

 

Warto odnotować, że należący do grupy Irokezów Mohawkowie byli znani ze swego okrucieństwa i brutalności. Nazwa „Mohawk” w języku ich wrogów oznaczała „pożeraczy ludzi”. W swojej książce Greer podaje przykłady kanibalizmu, a samych Mohawków określa jako „ekspertów od tortur i wytrzymywania bólu”. Przy okazji warto dodać, że przejęli oni dominację nad innymi plemionami dzięki broni palnej nabytej od Holendrów.

 

„Lilia wśród kolców”

 

W kontekście szczególnej brutalności plemienia Mohawków można się domyślić, dlaczego jezuicki misjonarz Chauchetière, który spisał biografię świętej, nazwał ją poetycko „lilią wśród kolców”. Dzięki niemu dowiadujemy się, że przyjęła chrzest w wieku lat 18 w skromnej kapliczce pokrytej korą drzewną, z rąk misjonarza jezuickiego ojca de Lamberville, znającego język mohawk. Przyjęła wtedy imię (Katarzyna), którego wymawiane przez Francuzów brzmienie podobało się wielu Indiankom. Przyszła święta obrała je na pamiątkę św. Katarzyny ze Sieny, której praktyki ascetyczne stały się dla kobiety inspiracją.

 

Ewangelizujący jezuici dość szybko zorientowali się, że masowe nawracanie poszczególnych plemion nie miało większego sensu, stąd zaproponowali konwertytom przeprowadzkę i życie w osadzie katolickiej. W ten oto sposób Katarzyna Tekakwitha z własnej woli opuściła swoją wioskę i przeniosła się do Kahnawake, znajdującego się pomiędzy Montrealem i Quebeckiem. Dziś jest to teren indiańskiego rezerwatu w Kanadzie.

 

Katolicka osada dla Indian

 

Jak twierdzi Greer, zmiana miejsca zamieszkania przyszłej świętej była podyktowana nie tyle silnym prześladowaniem, a raczej chęcią rozwijania duchowości pod okiem jezuitów. Choć Katarzyna Tekakwitha wspominała, że spotkały ją wcześniej pewne nieprzyjemności ze strony współplemieńców, wygląda na to, że bardziej zależało jej na podążeniu własną drogą duchową. Pozycja kobiet u Mohawków nie była zła. Kobiety mogły odrzucić kandydata na męża, który im się nie podobał. Katarzyna czyniła to wiele razy, ku niezrozumieniu klanu i swoich najbliższych. Pomimo tych problemów, ostatecznie zdecydowała się na złożenie ślubów czystości i życie bez męża aż do śmierci. Warto również dodać, że inni Indianie również chętnie przenosili się do osady Kahnawake ze względu na panujące w niej zasady: m.in. zakaz poligamii i spożywania alkoholu. Rozumieli oni skutki pijaństwa dla ich plemienia, więc zakaz ten przyjmowali nie tylko jako dobry pomysł, ale swego rodzaju ratunek.

 

Duchowość w Kahnawake rozwijała się na różne sposoby. Kobiety zakładały tam coś na kształt obecnych kółek różańcowych i podobnie do pierwszych chrześcijan zajmowały się ludźmi starymi i chorymi. Nosiły drewniane krzyże i różańce, chodziły codziennie na Mszę św. i modliły się często prywatnie. Różne praktyki ascetyczne z pewnością nie były Indianom obce, takie jak np. czasowy celibat czy umartwianie ciała. Katarzyna pościła w środy i piątki, spała na łożu z kolcami, chodziła bez butów po śniegu, unikała snu, wspólnie z inną kobietą stosowała wzajemnie biczowanie pleców. Te ostatnie metody wprawiały w konsternację jezuitów interpretujących je jako diabelskie działanie mające zdyskredytować ich ewangelizację. Starali się oni wyjaśniać, że należy w ascetycznych praktykach zachować umiar i nie wykonywać ich na pokaz. Misjonarzom nie zawsze udawało się je kontrolować. Indiańskie kobiety potrafiły wskakiwać zimą do przerębli i chodzić po rozpalonych węglach.

 

Proces chrystianizacji

 

Jak wyjaśnia Greer, mieszkańcy Kahnawake nie byli pod żadnym względem ludźmi skolonizowanymi. Choć pozostawali sojusznikami Francji, jednak nie pozostawali w jej jurysdykcji. Indianie nie byli zmuszani do życia na francuską modłę ani włączeni do systemu pracy przymusowej. Nie tylko nie musieli pracować na rzecz Francji, ale również nie mieli obowiązku składać żadnych danin. Utrzymywali się głównie z handlu skórami i wyrobów rękodzielniczych.

 

“Nowocześni badacze traktują czasem chrystianizację jako coś narzuconego zdesperowanym tubylczym ofiarom, jednak historia Kahnawake sugeruje zupełnie inny proces”- pisze Greer. Według niego, tamtejsi Indianie byli otwarci i ciekawi, akceptowali nauczanie i rady jezuitów. Sami badali potencjał nowej religii, która była im przekazywana głównie za pomocą obrazków. Jezuici znali częściowo niektóre języki indiańskie (np. misjonarz Chauchetière zanim przybył do Kanady nauczył się odmawiać różaniec w języku huron). Jednak nawet pewna ich znajomość napotykała różnorodne problemy z tłumaczeniem czy przekładem niektórych słów. Indianie nie znali pojęcia grzechu czy przykazania, a w przypadku przewinień (czy nawet takich przestępstw jak morderstwo) nie karali ich sprawców, ale starali się wynagrodzić szkodę. Proces ewangelizacji był również wielkim aktem pokory dla jezuitów, którzy w oczach Indian byli osobami często nieradzącymi sobie z rzeczywistością. Nie mogli równać się z nimi w pływaniu w kanoe i często lądowali w wodzie. Za to ich płomienne kazania wzbudzały śmiech wśród słuchających.

 

Francuscy misjonarze wiedzieli jednak, że życie na odległym kontynencie wśród Indian i w nieprzychylnym człowiekowi klimacie będzie pełne wyzwań. Chauchetière, który opiekował się pierwszą przyszłą indiańską świętą w trakcie ostatnich dni jej życia, był zdumiony spokojem w obliczu cierpienia i śmierci. Jak napisał w biografii, ukazywała mu się po śmierci, a za życia widział ją otoczoną poświatą. Z czasem zalecał jej wstawiennictwo w przypadku różnych chorób (m.in. oczu, gdyż święta miała słaby wzrok), co doprowadziło do rozszerzenia lokalnego kultu na całą Kanadę. W końcu kult dotarł do Europy. We Francji modlono się do niej na dworze Ludwika XIV. Nic dziwnego, że François- René de Chateaubriand umieścił ją w jednej ze swoich powieści “Les Natchez”.

 

Natalia Dueholm

 

{galeria}

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 361 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram