„Gazeta Bankowa” opisała proceder warszawskich urzędów skarbowych, które myszkują w zeznaniach podatników sprzed kilku lat, wyszukując pomniejsze błędy, a następnie wzywają do zapłaty wraz z odsetkami. Wcześniej, jak widać, cierpiały na pomroczność jasną i niczego nie zauważyły, teraz zaś padł rozkaz dokręcania śruby na wszelkich możliwych polach.
Urzędy posługują się przy tym zasadą „prawo jest jak pajęczyna – bąk się przebije, muchę zatrzyma”, ponieważ namierzonymi przez nie „winowajcami” są drobni i średni podatnicy, często emeryci, których do zapłaty zmusić będzie najłatwiej. Unikających opodatkowania „grubych ryb” nie ścigają, ponieważ tacy podatnicy zawsze znajdą furtkę prawną.
Wesprzyj nas już teraz!
O skali zjawiska świadczy przeprowadzona przez NIK 4 lata temu kontrola w 15 miastach i 15 urzędach skarbowych. Pod lupę wzięte zostały podatki i opłaty nakładane i pobierane przez prezydentów miast. Okazało się, że udało się ściągnąć 92 proc. liczby należności, jednakże stanowiły one jedynie 38 proc. wartości zobowiązań. Ponad trzy czwarte należności należy do największych, przekraczających 10 tys. zł.
„Gazeta Bankowa” opisała przypadek kobiety, którą urząd potraktował jak dojną krowę, czy też podatkową „płotkę”, wszak ryby głosu nie mają. Pod koniec 2012 r. otrzymała ona wezwanie z urzędu skarbowego w sprawie wyjaśnienia podatkowego za 2010 r., wypełnionego, dodajmy, przez pracownika biura rachunkowego. Powodem wezwania było nieuiszczenie podatku dochodowego od reklamy wiszącej na ścianie bloku, w którym kobieta mieszka. Nie zrobiła tego, ponieważ nie otrzymała rozliczenia od firmy reklamowej, która sama odprowadzała z tego tytułu podatek, według informacji poprzedniej lokatorki.
Urząd określił wysokość zobowiązania wraz z odsetkami na 760 zł. Kobieta, emerytka, uzyskała od „pani w okienku” informację, że może rozłożyć płatność na raty. Pożyczyła wymaganą sumę i zapłaciła, napisawszy uprzednio do naczelnika urzędu skarbowego pismo z prośbą o rozłożenie na raty. Po dwóch miesiącach przyszła … odmowa oraz upomnienie o obowiązku uiszczenia należności w ciągu 7 dni. W wyniku telefonicznych i osobistych indagacji dowiedziała się absurdalnej rzeczy, że naczelnik US może rozłożyć płatność na raty, ale … po jej uregulowaniu. Jedynym wyjaśnieniem ze strony urzędników było to, że „takie są przepisy”.
Ponadto, emerytka została wezwana do zapłaty karnych odsetek za 2010 r. w wysokości 135 zł w sytuacji, gdy wcześniej zapłaciła je w kwocie 134 zł. Nie dość tego – niedługo potem otrzymała z urzędu skarbowego zawiadomienie o zajęciu prawa majątkowego stanowiącego świadczenie z zaopatrzenia emerytalnego oraz z ubezpieczenia społecznego u dłużnika zajętej wierzytelności będącego organem rentowym, wzywające również do zapłaty 38,56 zł. Niemal po dwóch tygodniach ZUS przysłał jej również zawiadomienie w związku z zajęciem dotyczącym świadczenia. W wyniku tego otrzyma niższą emeryturę, choć oba pisma nie zawierały informacji, ani nawet telefonu, w jaki sposób odwołać się od decyzji.
Tomasz Tokarski