Gazeta „The New York Times” opublikowała artykuł, w którym potwierdziła wcześniejsze doniesienia niezależnych mediów o tym, że od początku 2012 r. CIA pomagała rządom państw arabskich i Turcji w uzyskaniu dostępu do broni, i w jej transporcie dla syryjskich rebeliantów. Przedstawiciele administracji Obamy wcześniej zaprzeczali, jakoby mieli jakikolwiek związek z dozbrajaniem i szkoleniem syryjskich dżihadystów.
Wg NYT większość transportu broni dla przeciwników reżimu Assada za pośrednictwem CIA odbywała się po 2012 r., a nasilenie akcji miało miejsce tuż przed atakiem na konsulat USA w Benghazi, który nastąpił 11 września ub. roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Amerykańskie obiekty w Benghazi zostały zaatakowane przez libijskich ekstremistów, sprzyjających reżimowi syryjskiemu W zabudowaniach konsulatu mieściło się centrum koordynacji handlu i transportu broni dla syryjskich rebeliantów. Tutaj też podejmowano decyzje o rekrutacji dżihadystów do walki z reżimem Assada.
W Benghazi ambasador Christopher Stevens koordynował transport broni z przedstawicielami z Turcji, Arabii Saudyjskiej i Kataru. Odgrywał także istotną rolę w rekrutowania dżihadystów za pośrednictwem Arabii Saudyjskiej. Islamscy bojownicy, którzy przerzucani byli do Syriiprzez Turcję wywodzili się m.in. z Afryki Północnej i Libii.
Stevens blisko współpracujący z Saudyjczykami wysyłał nazwiska potencjalnych rekrutów do amerykańskich agencji bezpieczeństwa. Organizacje te sprawdzały, czy potencjalni rekruci nie byli bezpośrednio zaangażowani w ataki na USAw Iraku i Afganistanie. Jeśli okazywało się, że mieli związek z aktami terrorystycznymi, odrzucano ich kandydatury.
Nowojorski dziennik potwierdził wcześniejsze doniesienia portalu World Net Daily, przytaczając dane o połączeniach lotniczych, rozmowy z urzędnikami w kilku krajach i sprawozdania rebelianckich dowódców opisujących, jak CIA współpracowała z rządami arabskimi i Turcji, znacznie zwiększając w ostatnich miesiącach przerzut broni dla rebeliantów w Syrii.
Gazeta poinformowała, że na początku 2012 r. przerzut broni odbywał się na niewielką skalę i był kontynuowany z przerwami aż do ataku na konsulat. NYT ujawnił, że amerykańscy oficerowie wywiadu pomagali w zakupie broni dla rebeliantów. Duża dostawa miała pochodzić z Chorwacji. Amerykańscy urzędnicy mieli robić listę rebeliantów, do których broń miała trafić.
CIA odmówiła komentarza w tej sprawie. Gazeta powołała się na opinię jednego z urzędników USA, który miał powiedzieć, że były szef CIA, David H. Petraeus miał skonfigurować sieć lotów z bronią. Petraeus miał wciągnąć do współpracy różne kraje.
Doniesienia te kontrastują z zeznaniami najwyższych przedstawicieli rządu. W zeszłym miesiącu Biały Dom stanowczo zaprzeczył jakiemukolwiek zaangażowaniu w uzbrajanie syryjskich rebeliantów, posuwając się nawet do stwierdzenia, że administracja Obamy odrzuciła plan byłej SekretarzStanu Hillary Clinton i ówczesnego dyrektora CIA Petraeusa, by pomagać rebeliantom w Syrii.
W zeznaniach złożonych przed jedną z komisji w Kongresie w sprawie ataku na konsulat w Benghazi, Clinton twierdziła, że nie wie, czy USA pomagają Turcji i innym krajom arabskim w nabywaniu broni. Clinton ignorowała pytania senatora Randa Paula dot. jakiegokolwiek zaangażowania USA w nabywanie, transfer i transport broni z Libii do Turcji. Była Sekretarz Stanu utrzymywała, że nie ma żadnej wiedzy na ten temat.
W zeznaniach w zeszłym miesiącu, senator John McCain poprosił Sekretarza Obrony Johna Panettę i gen. Martin Dempsey’a, przewodniczącego Kolegium Szefów Połączonych Sztabów o odpowiedź, czy poparli plan dostawy broni dla syryjskich rebeliantów? Panetta przyznał, że tak. Potwierdził to także siedzący obok Panetty gen. Dempsey.
Na początku tego miesiąca doniesienia portalu WND dot. utworzenia przez Amerykanów specjalnego ośrodka w Jordanii, w którym szkoli się m.in. ludzi związanych z Al. Kaidą, potwierdziła niemiecka gazeta Der Spiegel. Tygodnik donosił, że Amerykanie szkolą syryjskich rebeliantów w Jordanii. W ciągu ostatnich trzech miesięcy specjalne szkolenie przeszło około 200 mężczyzn. W sumie przeszkolonych jest około 1200 dżihadystów, walczących w szeregach tzw. Wolnej Armii Syrii. Obozy znajdują się na południu i wschodzie Jordanii.
Prasa brytyjska także donosiła o szkoleniach syryjskich rebeliantów z udziałem instruktorów brytyjskich i francuskich. Agencja Reuters poinformowała, że zarówno Departamentu Obrony USA, jak i MSZ w Wielkiej Brytanii oraz Francji odmawiają jakichkolwiek komentarzy na ten temat.
Źródło: WND.com, Agnieszka Stelmach.