Mandiant – amerykańska firma zajmująca się cybrebezpieczeństwem twierdzi, że specjalna chińska jednostka wojskowa „wykradła od 2006 roku setki terabajtów danych od co najmniej 141 organizacji z różnych sektorów gospodarki”. Chińczycy zaprzeczają.
Za serią hakerskich ataków stoi najprawdopodobniej tajna komórka chińskich sił zbrojnych. Według Amerykanów jednostka 61398 ma siedzibę w Szanghaju i zatrudnia tysiące osób biegłych w języku angielskim, programowaniu i zarządzaniu sieciami komputerowymi. Z raportu wynika, że zaatakowane przez chińskich hakerów przedsiębiorstwa znajdują się przede wszystkim w USA. Ofiarami chińskich hakerów pracujących dla armii padały także firmy kanadyjskie i brytyjskie. Mandiant prześledziła ponad 140 ataków na firmy z 20 branż, od koncernów zbrojeniowych po przedsiębiorstwa energetyczne i media.
Wesprzyj nas już teraz!
Komunistyczne władze stanowczo odrzucają te oskarżenia. – Arbitralna krytyka oparta na szczątkowych dowodach jest nieodpowiedzialna, nieprofesjonalna i nie pomaga w rozwiązaniu problemu – oświadczył rzecznik chińskiego MSZ. Zdaniem urzędnika to Stany Zjednoczone stoją za większością cyberataków przypuszczanych na ChRL.
Zdaniem ministerstwa Amerykanie popełniają błąd, ponieważ o cyberatakach pochodzących z Chin wnioskują, opierając się na adresach IP. – Każdy wie, że wykorzystywanie przywłaszczonych adresów IP do prowadzenia ataków hakerskich zdarza się niemal codziennie – głosi komunikat.
– Po drugie, wciąż nie ma ustalonej na szczeblu międzynarodowym jednolitej definicji, co stanowi „atak hakerski” – dodaje ministerstwo. – Przepisy chińskie zabraniają wszelkich działań naruszających bezpieczeństwo informatyczne – zapewnił podczas briefingu rzecznik ministerstwa obrony Geng Yansheng.
Źródło: „Rzeczpospolita”
luk