Słynny SMS premiera Tuska o treści „załatwione”, stał się symbolem sukcesu, jaki Polska rzekomo odniosła na minionym właśnie szczycie Unii Europejskiej, wywalczając dla siebie dodatkowe miliardy. Czy jednak na pewno był to sukces? Profesor Krzysztof Rybiński zwraca uwagę na to, że ważne jest, jak ów sukces definiujemy.
– W kluczowym dla Polski obszarze, czyli w innowacyjności, mijająca perspektywa finansowa doprowadziła do zniszczenia polskiej innowacyjności. Jeżeli taka jest ocena wpływu środków europejskich na innowacyjność w polskiej gospodarce, i te mechanizmy dystrybucji środków się nie zmieniają, to ja się bardzo martwię o to co się stanie z polską gospodarką w kolejnej perspektywie finansowej – stwierdził Krzysztof Rybiński w rozmowie z portalem Stefczyk.info.
Wesprzyj nas już teraz!
Zauważył też, że nominalna ilość miliardów, które premier bohatersko wywalczył, ma znaczenie drugorzędne wobec tego, czy środki unijne, które otrzymujemy, pozwalają nam rozwijać się lepiej, czy też mają efekt destrukcyjny dla gospodarki. – Niestety, badania prowadzone przez wielu naukowców pokazują, że mechanizmy wydawania środków unijnych, które zbudowaliśmy w Polsce w znacznej części powodują potężne straty dla gospodarki, jeśli chodzi o zdolność do jej rozwoju w dłuższym okresie. Możemy to pokazać np. na jednym z kluczowych obszarów, który decyduje o wzroście gospodarczym, czyli na innowacyjności – zauważył prof. Rybiński.
Z opublikowanego przez niego artykule na ten temat, porównanie lat 2006 i 2012, jeśli chodzi o innowacyjność polskiej gospodarki, mówi samo za siebie. W 2006 roku mieliśmy 23 proc. innowacyjnych firm przemysłowych, obecnie wskaźnik ten spadł do 17 proc. W globalnym rankingu innowacyjności Światowego Forum Ekonomicznego, w 2007 roku Polska była na 44. miejscu, obecnie spadła na 63. pozycję. – Jeżeli w podobny sposób będziemy te środki rozdzielać, jeszcze bardziej zniszczymy polską innowacyjność, a w 2020 r. będziemy nie tylko szybko starzejącą się gospodarką, ale i taką, która jest najmniej innowacyjna w Europie. Przypomnę, że w dziedzinie innowacyjności w niektórych rankingach wyprzedza nas już Rumunia – dodaje ekonomista.
Z drugiej strony, nie można całkowitą odpowiedzialnością obciążać kryzys w Europie, ponieważ znajdująca się w znacznie gorszej niż Polska sytuacji, wydatnie zwiększyła innowacyjność swej gospodarki. Podobnie Czechy. Prof. Rybiński wypowiedział też prorocze słowa, które powinny być ostrzeżeniem dla tych, którzy będą w przyszłości decydowali o wydawaniu unijnych pieniędzy: – To nasza własna wina. Nie potrafimy tych pieniędzy wydać tak, żeby było to z korzyścią dla gospodarki. Gdyby nie było funduszy unijnych, bardzo wiele firm w Polsce musiałoby się skupić na unowocześnieniu swoich produktów, żeby się rozwijać i przetrwać. Tymczasem, gdy były łatwe pieniądze z Unii, nie musiały robić nic, tylko wymyślały projekty, których zadaniem było tylko i wyłącznie przejedzenie pieniędzy unijnych. Gdy te pieniądze się skończą, to w najbliższych latach będzie nas czekała fala bankructw tych firm, które powstały tylko po to, żeby żyć z pieniędzy unijnych. To jest bardzo groźne, bo w ten sposób budujemy w Polsce taką kulturę klientelizmu, a nie rozwijamy naszej własnej innowacyjności – ostrzega.
Na koniec zaś opinia ekonomisty o tym, jaki naprawdę skutek przynoszą ze sobą pieniądze z Unii: „ (…) kryteria przyznawania środków są takie, że eliminują tych prawdziwie innowacyjnych, a środki trafiają często do tych firm, które potrafią napisać wniosek zgodnie z oczekiwaniami. Widziałem te wnioski. Tak się nie da opisać swojego innowacyjnego pomysłu, te wnioski to uniemożliwiają. Urzędników bardziej interesuje to czy będę za pieniądze unijne pił na konferencjach kawę z mlekiem czy bez. Sedno sprawy ich nie interesuje. Jest to zatem wina polskiego aparatu urzędniczego, który zbudował taką machinę biurokratyczną, która niszczy polską innowacyjność naszymi własnymi rękami”.
Tomasz Tokarski
Źródło: stefczyk.info