Z ust polityków można usłyszeć wypowiedzi, że program cięć dla ogarniętej kryzysem Europy nie przyniósł rezultatów, ba – wręcz zaszkodził. Do błędnej strategii przyznała się nawet dwójka pracowników MFW. Tymczasem niewielka Łotwa jest przykładem tego, że stanowczo i od razu realizowane oszczędności są prostą receptą na wyjście z kryzysu.
Rozwiązania zastosowane na Łotwie są bardzo, nie tylko geograficznie, odległe od greckiego modelu „wychodzenia” z kryzysu. W przypadku Grecji próby rozwiązywania problemów w stylu Johna Maynarda Keynesa – poprzez próby pobudzania gospodarki wydatkami rządowymi – okazały się totalną klapą. Łotwa zdecydowała się od razu na radykalne cięcia w budżecie, Grecja zaś zrobiła to na wiele mniejszą skalę, a po wtóre, znacznie z tym posunięciem zwlekała, aż było za późno.
Wesprzyj nas już teraz!
Z powodu niemal całkowitego zamrożenia płynności finansowej Łotwy w 2008 r. w ciągu dwóch następnych lat PKB tego kraju spadł aż o 24 proc. Rządzący musieli szukać oszczędności. Mimo drastycznego ograniczenia wydatków już w 2011 r. łotewska gospodarka urosła o 5,5 proc., a w 2012 r. rozwijała się w tempie 5,3 proc., najszybciej w całej Europie. Przy okazji deficyt budżetowy Łotwy wynosi zaledwie 1,5 proc. PKB. Tymczasem Grecję czeka jeszcze kilka chudych lat, mimo że już od pięciu boryka się z recesją. Jak na razie grecki PKB skurczył się o 18 proc.
W 2009 r. łotewski rząd przeforsował oszczędności fiskalne w wysokości aż 9,5 proc. PKB, czyli 60 proc. tego, co było konieczne, podczas gdy Grecja bezmyślnie próbowała pobudzać gospodarkę. Podobnie postąpiły zresztą inne kraje Południa, takie jak Hiszpania, Słowenia czy Cypr, które posłuchały kiepskich rad Międzynarodowego Funduszu Walutowego, któremu przewodził wówczas Dominique Strauss-Kahn.
W ciężkich latach kryzysu łatwiej ciąć wydatki publiczne, niż próbować zwiększać dochody państwa. Ponadto ludzie zwykle uważają, że rząd powinien zaciskać pasa, skoro i oni są do tego zmuszeni. W przypadku Łotwy cięcia wydatków publicznych stanowiły aż dwie trzecie wszystkich oszczędności – udało się je obniżyć z 44 do 36 proc. PKB. Natomiast w Grecji, w latach 2010 i 2011 wydatki publiczne pozostawały na poziomie 50 proc. PKB, mimo że kraj ten zobowiązał się do oszczędzania na ogromną skalę. Gdyby zredukował państwowe nakłady o 40 proc. PKB, do Grecji wróciłaby finansowa równowaga i kryzys dobiegłby końca.
Ofiarą ostrych cięć budżetowych na Łotwie nie padły emerytury i świadczenia socjalne, ale biurokracja, która kwitła przed kryzysem. Zwolniono 30 proc. urzędników państwowych, zamknięto połowę rządowych agencji i w ciągu roku zredukowano średnie wynagrodzenie w sektorze publicznym o 26 proc. Cięcia te pociągnęły za sobą deregulację, której efektem był gwałtowny wzrost liczby nowych przedsiębiorstw. Były grecki premier Jorgos Papandreu, socjalista, choć miał szukać oszczędności, w latach 2010-2011 zatrudnił aż 5 tys. nowych urzędników, by wzmocnić swoje zaplecze polityczne. Według Transparency International, Grecja pozostaje najbardziej skorumpowanym krajem UE.
W czasach kryzysu wsparcia finansowego udzieliły Łotwie MFW, Unia i sąsiednie kraje. Kredyty nie były duże, jednak Łotwa i tak skorzystała z zaledwie 60 proc. otrzymanych funduszy. Pod koniec grudnia spłaciła całą pożyczkę od MFW, na trzy lata przed ostatecznym terminem. Politycy europejscy mają więc rację, choć tylko połowicznie, gdy mówią, że program cięć nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Zależy bowiem, o jaki model oszczędzania im chodzi – grecki, czy łotewski.
Tomasz Tokarski