Minister finansów niedawno wybranego rządu Japonii, Taro Aso wypowiedział skandaliczne słowa dotyczące opieki nad ludźmi starszymi. Wyraził ubolewanie obciążeniem, jakie stanowią oni dla budżetu państwa. Stwierdził, że pozwolenie chorym emerytom na śmierć byłoby z punktu widzenia finansowego lepszym pomysłem niż ich leczenie.
Taro Aso wyraził ubolewanie z faktu, że opieka nad pacjentami w końcowych etapach życia kosztuje kilkadziesiąt milionów jenów miesięcznie. 72-letni minister stwierdził, że osobiście nie zgodziłby się na terapię medyczną sponsorowaną przez rząd. Polityk powiedział, że czułby się źle, gdyby wiedział, że jego leczenie jest finansowane przez państwo. – Problem nie zostanie rozwiązany, dopóty, dopóki nie pozwoli się im pospieszyć i umrzeć – powiedział o osobach w podeszłym wieku Aso.
Wesprzyj nas już teraz!
Minister w późniejszych wypowiedziach stwierdził, że wyrażał jedynie swoją prywatną opinię. Trudno jednak za taką uznać słowa, które padły podczas posiedzenia rady narodowej ds. reformy systemu opieki społecznej. Tego typu komentarze wpisują się w panującą w Japonii niechęć wobec ludzi starszych i potrzebujących. Są oni oskarżani o nadmierne obciążanie budżetu państwa. Co czwarty ze 128 milionów Japończyków jest w wieku powyżej 60 lat. Mediana wieku mężczyzn w Japonii wynosi 44,1 lat, a kobiet 46,9 lat. W 2012 r. współczynnik dzietności w kraju wynosił 1,39 urodzeń na kobietę. Jest to poziom określany przez statystyków jako „najniższy-niski”. Przy takim poziomie płodności przetrwanie społeczeństwa jest praktycznie niemożliwe.
Rozwiązaniu kryzysu demograficznego w Japonii nie sprzyja też aborcyjne ustawodawstwo tego kraju. Przerywanie ciąży jest tam legalne do 21. tygodnia z wielu przyczyn. Problemem w Japonii są objawy u pielęgniarek, które muszą asystować przy aborcjach wbrew swojemu sumieniu. Według badania Kanazawa University, japońskie pielęgniarki cierpią na „chroniczne zmęczenie, drażliwość, bojaźń, nasilenie dolegliwości i brak radości w życiu”. Zdaniem autorów badania, jego wyniki pokazują, że aborcja jest bardzo przykrym doświadczeniem dla pielęgniarek.
Niechęć pracowników służby zdrowia do przeprowadzania aborcji staje się coraz poważniejszym problemem, z jakim starają się zmierzyć zwolennicy przerywania ciąży na całym świecie. Według danych Federation of State Medical Board, jedynie 0,2 proc. medyków w Stanach Zjednoczonych wykonuje aborcję. Z kolei, zgodnie ze statystykami opublikowanymi na łamach medycznego pisma „Obstetrics and Gynecology”, aż 97 proc. lekarzy zajmujących się położnictwem i ginekologią spotkało pacjentów proszących ich o aborcję. Zgody udzieliło jedynie 14 proc. W Urugwaju natomiast 30 proc. ginekologów zadeklarowało swój „sprzeciw sumienia” wobec aborcji. W niektórych rejonach czy ośrodkach medycznych tego południowoamerykańskiego kraju większość, a nawet wszyscy lekarze odmawiają aborcji.
Marcin Jendrzejczak
Źródło: lifesitenews.com