Premier Donald Tusk obawiając się podziału własnego klubu podczas głosowania nad ustawą o produkcji dzieci z probówki w Sejmie, postanowił sprawę załatwić poza Sejmem – ma temu służyć program zdrowotny, który rząd chce wdrożyć w życie w lipcu. Choć rządowy program rodzi pytania natury ustrojowej, ministerstwo nie zleciło ekspertyz.
„W trakcie tworzenia przedmiotowego programu w Ministerstwie Zdrowia (określania grupy docelowej oraz liczby wykonywanych prób) brana była pod uwagę przede wszystkim efektywność zdrowotna procedury w określonych grupach oraz bezpieczeństwo pacjentów” – tłumaczy resort zdrowia. Jednocześnie przedstawiciele ministerstwa podkreślają, że „programy zdrowotne, w związku z tym, że nie są aktami prawnymi, nie podlegają orzecznictwu o zgodności z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, co należy do kompetencji Trybunału Konstytucyjnego” (sic!).
Wesprzyj nas już teraz!
Prawnicy i eksperci są innego zdania. Według nich, każdy program zdrowotny musi mieć oparcie w ustawie, a jeśli znajdą się w nim zapisy budzące wątpliwości konstytucyjne, to wówczas można zaskarżyć do TK przepisy ustawy, na podstawie której został uchwalony.
Jacek Żalek, prawnik i poseł z tzw. konserwatywnego skrzydła PO, mówi wprost, że niekonstytucyjne może okazać się podstawowe zagadnienie programu, czyli mrożenie zarodków. – Polskie prawo chroni życie od poczęcia do śmierci, a każde działanie administracji publicznej musi być zgodne z polskim porządkiem prawnym – powiedział „Rzeczpospolitej”. PiS podkreśla, że nie wszystkie chętne pary będą mogły skorzystać z refundacji zabiegu produkcji dzieci z probówki, a to oznacza różnicowanie ludzi w dostępie do świadczeń, co jest sprzeczne z art. 68 konstytucji.
Źródło: „Rzeczpospolita”
kra