Dobiegły końca obrady Światowej Konferencji Międzynarodowej Telekomunikacji (WCIT) w Dubaju, zorganizowanej przez Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny (ITU). Podczas obrad 89 krajów zaakceptowało zmiany w traktacie Międzynarodowe Regulacje Telekomunikacyjne. 55 rządów odmówiło podpisu. Oficjalnie miało to na celu dostosowanie porozumienia do nowej rzeczywistości, w której coraz większą rolę odgrywają media elektroniczne. Istnieją jednak obawy, że to kolejny krok ku cenzurze Internetu.
Sekretarz generalny ITU, Malijczyk Hamadoun Touré uznał konferencję za sukces. Jego zdaniem nowe zmiany w przepisach telekomunikacyjnych stanowić będą ochronę dla konsumentów na całym świecie i pomogą miliardom osób w uzyskaniu dostępu do Sieci. – Mamy nadzieję, że nowa wersja traktatu pozwoli na zwiększenie dostępu do sieci ponad 4,5 miliardowi osób, którzy są go nadal pozbawieni – powiedział Touré. Nie wszyscy jednak podzielają optymizm malijskiego inżyniera. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że przedstawiciele aż 55krajów odmówili podpisania dokumentu. Są wśród nich m.in. rządy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii, jak również Polski. Obawiają się oni, że projekt posłuży do wprowadzenia cenzury w Internecie. Ich zastrzeżenia budzi także przejęcie przez ONZ kontroli nad systemem adresów internetowych. Z kolei do najgorliwszych jego zwolenników należą Chiny, Rosja i Arabia Saudyjska popierane przez inne kraje – w większości arabskie i afrykańskie.
Wesprzyj nas już teraz!
Największe kontrowersje budzi artykuł 5B. Zgodnie z nim „państwa członkowskie powinny podjąć niezbędne środki w celu zapobieżenia rozprzestrzenianiu się niechcianych form komunikacji elektronicznej i zminimalizować ich wpływ na system telekomunikacyjny”. Treść tego artykułu może być rozmaicie interpretowana, zarówno jako walka ze SPAMem, jak i np. z „niechcianymi” treściami politycznymi. – Czynnie zachęcano do inwazyjnego podejścia rządów dotyczącego zarządzania Internetem – mówi Terry Kramer, amerykański przedstawiciel na konferencję. – Postulowano kontrolę treści znajdującej się w Internecie, tego co ludzie w nim oglądają i co mówią. Takie postulaty naruszają nasze najgłębsze przekonania dotyczące demokracji i wolności jednostek. Dlatego też zdecydowanie się im sprzeciwiamy – dodaje.
Swoją rolę w tym stanowisku Stanów Zjednoczonych może odgrywać też lobbying internetowych gigantów, takich jak Google, Facebook czy Microsoft. Z kolei przedstawiciele biedniejszych krajów mają ekonomiczny interes w niektórych nowych regulacjach. Chcą np. wprowadzić opłaty za przesył danych do ich państw. Miałoby to stanowić rekompensatę za zniszczenie ich powstającego przemysłu telekomunikacyjnego przez konkurencję ze strony Internetu. Zawarty w nowym traktacie postulat przeniesienia zarządzania nad systemem adresów internetowych w ręce ONZ, także uderza w żywotne interesy amerykańskich korporacji IT, które jak dotąd zajmują się takimi systemami.
Słynne amerykańskie firmy internetowe aktywnie protestowały przeciwko renegocjacji traktatu. Google założyło stronę „Take Action” poświęconą w całości zagrożeniu dla wolności Internetu, jakie niosła ze sobą konferencja ITU. Autorzy wyrazili obawę dotyczącą możliwości cenzurowania wypowiedzi przez rządy, a także odcinania dostępu do Internetu przez władze. Strona krytykuje także „zobowiązanie serwisów takich jak YouTube, Facebook czy Skype do uiszczania nowych opłat za oferowanie swoich usług użytkownikom w różnych krajach”. Przeciwko nowym regulacjom wypowiadał się również pracujący w Google „ojciec Internetu”, Vinton Cerf. Sprzeciw państw zachodnich i zachodniego kapitału wobec zmian w Międzynarodowych Regulacjach Telekomunikacyjnych nie jest z pewnością bezinteresowny. Mimo wszystko cieszy nieczęsto ostatnio spotykana zdrowej wolności przez zachodnie elity.
Źródła: zdnet.com/ forbes.com / rebelya.pl
Marcin Jendrzejczak