Poseł Zbigniew Kuźmiuk na swoim blogu poddał krytycznej analizie rządowy projekt budżetu na przyszły rok. W nadchodzącym tygodniu ma odbyć się drugie i trzecie czytanie, a także ostateczne głosowanie nad projektem. Stany sejmujące obradują, jak gdyby nigdy nic, w sytuacji, gdy GUS opublikował niedawno dane o spadku PKB za III kwartał roku.
Pierwszy kwartał br. upłynął pod wzrostem PKB na poziomie 3,6 proc. W kolejnym było nieco gorzej, bo gospodarka urosła o 2,3 proc., trzeci zaś przyniósł wzrost zaledwie o 1,4 proc. Na podstawie zaś danych z października i listopada można wnosić, że w ostatnim kwartale 2012 r. gospodarka wyhamuje jeszcze bardziej, być może nie osiągniemy nawet wzrostu w wysokości 1 procenta. Reasumując zaś, w całym obecnym roku PKB osiągnie zapewne gorszy wynik, niż minister Rostowski zakładał w projekcie budżetu na ten rok.
Wesprzyj nas już teraz!
Optymistycznym punktem jest wzrost eksportu, jednakże, jak wskazuje poseł Kuźmiuk, stało się tak tylko dlatego, że spadek tempa wzrostu importu był znacznie szybszy, niż w przypadku eksportu. Co gorsza, niemiecka gospodarka również wyhamowuje, a jest przecież zasadniczym odbiorcą polskiego eksportu.
Nie dość na tym. W drugiej połowie br. mieliśmy możliwość obserwować, jak wpływy budżetowe z tytułu podatku VAT zmniejszają się, w przeciwieństwie do generalnej tendencji w tym czasie i są wyraźnie mniejsze od ubiegłorocznych. Dane mówią same za siebie: we wrześniu były niższe o 6,9 proc. w porównaniu do zeszłego roku, a w październiku o 14 proc. Jak zauważył Zbigniew Kuźmiuk, taka sytuacja nie miała w Polsce miejsca od wielu lat, a dzieje się tak wówczas, gdy inflacja jest sporo wyższa od poziomu przyjętego w budżecie. W tegorocznej ustawie przyjęto bowiem 2,8 proc., a w rzeczywistości inflacja oscylowała nawet wokół 4 proc. Najprawdopodobniej tegoroczne wpływy z VAT będą niższe, niż w zeszłym roku.
Podobnie będzie zapewne z przychodami z tytułu podatku dochodowego od osób prawnych (CIT). We wrześniu i październiku tego roku były średnio o 15 proc. niższe, niż w analogicznych miesiącach ubiegłego roku. Nie ma co zatem liczyć na przyszłoroczny wzrost gospodarczy na poziomie 2,2 proc., jak przewiduje rząd.
Rząd zakłada również optymistycznie, choć w sposób nieuprawniony, spore wzrosty przychodów z tytułu PIT, CIT, VAT oraz akcyzy w przyszłym roku. W zawyżonych kwotach będą również partycypować samorządy, które mają udziały w przychodach podatkowych. Kolejna fatamorgana rządu, czyli przyszłoroczne bezrobocie w wysokości 13 proc., gdy już obecnie wiadomo, że pod koniec tego roku będzie ono wyższe, dopełnia obrazu fikcji, jakimi karmi siebie i nas obecny rząd. „Sytuacja jest dramatyczna”, by zacytować nieśmiertelną wypowiedź byłego szefa jednego z obecnych koalicjantów.
Tomasz Tokarski