Nazywał się Jakub Gangala, a znany jest jako Jakub z Marchii (Giacomo della Marca), ponieważ jego rodzinna miejscowość Montepardone znajdowała się w Marchii Ankońskiej (obecnie region Marche) położonej nad Adriatykiem. Ów włoski święty nie miał łatwego startu w życiu – był jednym z dziewiętnaściorga dzieci ubogiej wiejskiej rodziny. Kiedy jako chłopiec chodził wypasać owce na pobliskie pastwiska, nic raczej nie zapowiadało, że za niespełna dziesięć lat stanie się dobrze wykształconym, pełnym talentu i zapału adeptem stanu kapłańskiego, stojącym przed wielkimi zadaniami, jakie wyznaczyła mu Opatrzność.
Zwrot w jego życiu przyniosła przedwczesna śmierć ojca. Młody Giacomo trafił wówczas pod opiekę swego wuja, który był księdzem. Dostrzegłszy w chłopcu ponadprzeciętne uzdolnienia, skierował go na naukę najpierw do szkółki parafialnej, następnie do szkoły w Ascolii, na końcu zaś na uniwersytety w Perugii i Florencji. Jakub zdobył wykształcenie prawnicze, ale podczas wyjazdów do różnych miast i przy zetknięciu się ze znaczniejszymi osobistościami Kościoła w Italii, postanowił, że zdobyte umiejętności poświęci całkowicie na chwałę Bożą, zapominając o perspektywach, jakie mogłyby mu zapewnić w życiu świeckim.
W roku 1415 wstąpił do nowicjatu Braci Mniejszych, a po ukończeniu programu filozofii i teologii oraz potrzebnej formacji zakonnej i kapłańskiej przyjął święcenia pięć lat później. Nietrudno było dostrzec jego wybitne zdolności, dzięki którym prawie od razu po święceniach zaczął brać czynny udział w głównym nurcie życia franciszkańskiego – z polecenia św. Bernardyna ze Sieny, twórcy nurtu franciszkanów obserwantów (u nas zwanych bernardynami) został mianowany kaznodzieją zakonnym i współuczestniczył w dopełnianej przez św. Jana Kapistrana reformie zgromadzenia.
Wesprzyj nas już teraz!
Wkrótce w klasztorze zabrakło miejsca dla wzrastającej wciąż gorliwości apostolskiej Świętego, został więc wyznaczony na misjonarza ludowego. Przemierzanie ziem włoskich było dopiero wstępem do wieloletniej działalności misyjnej podejmowanej w różnych krajach świata. Ojciec Jakub miał taki dar pociągania dusz do Chrystusa, że bez przesady można powiedzieć, iż swymi kazaniami nawracał rzesze. Troszczył się ponadto o materialny status ludu choćby poprzez zakładanie popularnych w średniowieczu tak zwanych banków pobożnych, które udzielały niskoprocentowych pożyczek i miały być przeciwwagą dla żerującej na ludzkiej nędzy lichwy żydowskiej.
Po jakimś czasie sława wędrownego kaznodziei dotarła do samego Namiestnika Chrystusa w stolicy rzymskiej – wówczas Jakub z Marchii został mianowany legatem papieskim. Urząd ten sprawował za pontyfikatu trzech papieży – Eugeniusza IV, Mikołaja V i Kaliksta III. Posłudze tej oddawał się przez czterdzieści lat, docierając z gorejącym Słowem Bożym poprzez Bałkany (Bośnia, Dalmacja, Albania) i Środkowo-Wschodnią Europę (Czechy, Polska, Ruś) aż do Skandynawii (Norwegia, Dania) i przez Prusy oraz Węgry z powrotem na Zachód – do Austrii.
Plon jego apostolskich wysiłków był godny podziwu. Mówi się, że samych heretyków w liczbie około pięćdziesięciu tysięcy pojednał z Bogiem, nie wspominając już o rzeszach ludzi podupadających w wierze, niewiernych czy po prostu tych, którzy dzięki przykładowi Świętego udoskonalali swe życie duchowe. Jakub zakładał nowe konwenty franciszkanów obserwantów i cieszył się szacunkiem papieży, ale ofiarowanej mu godności biskupa Mediolanu nie przyjął. Widocznie kłóciło się to z charakterem prostego mnicha podbijającego świat dla Chrystusa samą tylko gorliwością i poświęceniem dla świętej sprawy zbawienia dusz.
Pod koniec życia dotarł do Neapolu i tam po długiej a znojnej wędrówce doczesnej znalazł spokojne łoże śmierci, na którym narodził się dla nieba. Zostawił po sobie kilka dzieł ascetycznych i szereg listów. Papież Urban VIII w roku 1624 beatyfikował sługę Bożego Jakuba z Marchii, zaś Benedykt XIII w roku 1726 ogłosił go świętym.
Kościół wspomina św. Jakuba z Marchii 28 listopada.
FO