3 listopada 2012

Reforma posoborowa pomimo, że dokumenty Soboru Watykańskiego II mówią o chorale gregoriańskim jako o śpiewie własnym Kościoła, wykasowała go ze świątyń. Jest to rzecz tragiczna i niebywała. Ktoś, kto wyrzuca tego rodzaju skarby na śmietnik, zachowuje się w sposób niegodny i nie ma dla niego litości, ani tu na ziemi ani w niebie – mówi w rozmowie z PCh24.pl Adam Strug, śpiewak, twórca zespołu Monodia Polska

 

Rozmawiamy pół wieku po otwarciu Soboru Watykańskiego II, po którym bardzo wiele zmieniło się w muzyce kościelnej, liturgicznej. A jak było dawniej?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dawniej było tak, że zachodziła pokojowa koegzystencja pomiędzy chorałem gregoriańskim, który jest śpiewem własnym Kościoła, a śpiewem ludu, który – w przeciwieństwie do prawosławia – obecny był w katolicyzmie na równych prawach z tymże chorałem. Chorał był tam, gdzie było duchowieństwo, względnie gdzie donator finansował śpiewaczy zespół świecki, jednak generalnie były to „rzadkie ptaki”: opactwa, klasztory, stolice biskupie. Poza tym dominował śpiew ludu.

 

Msza święta była obrządkiem integralnie katolickim. Wszystkie gesty, kolor szat, rodzaj śpiewu, wszystko przesycone było katolicką ortodoksją. Począwszy od postawy kapłana, przez samą dramaturgię tego świętego obrzędu, aż po sposób, w jaki świadkami owego obrzędu byli wierni. Świadomie mówię: świadkami, a nie uczestnikami, gdyż to drugie również jest nowością. W istocie nie możemy być uczestnikami, gdyż podczas Mszy św. dokonuje się cud Ofiary, ten sam, jaki miał miejsce na krzyżu, jednak w sposób bezkrwawy. Ostatnią krwawą ofiarą była ofiara Chrystusa.

 

Różnica pomiędzy ofiarą a ucztą, która jest sprawowana obecnie, polega na tym, że tam mamy rzeczywiście ofiarnika i ofiarę (kapłan jest ofiarnikiem, Ciało Pańskie – ofiarą). Obecnie mamy do czynienia z pomieszaniem funkcji, z przerostem funkcji duszpasterskich nad formułą ofiarniczą.

 

A w sferze muzycznej?

 

Zacznę od chorału. Każda denominacja zakonna miała swoją własną jego interpretację, a w jej obrębie każdy ośrodek miał jakieś zwyczaje, związane z tym, powiedzmy, rytem. Była to swego rodzaju anarchia, funkcjonowała nieskończona ilość interpretacji chorałowych.

 

Tradycja tak rozumianego chorału przerwana została przez św. Piusa X, świętego, lecz nie melomana. W efekcie rozmaitych intryg na dworze papieskim, śpiewem obowiązującym stał się śpiew benedyktynów z Solesmes. Dosyć hermafrodytyczny i, moim zdaniem, szpetny (nie musimy się w tym zgadzać, ale ja go tak postrzegam). Św. Pius X wydawał mnóstwo dokumentów. To za jego czasów zaczęło się majstrowanie przy Mszy św. oraz przy liturgii w ogóle. Wielu biskupów, a także proboszczów puszczało te dokumenty mimo uszu, bo było ich po prostu zbyt dużo. Encyklika o śpiewie kościelnym Piusa X była raczej ignorowana, w konsekwencji śpiew solesmeński funkcjonował tam, gdzie działali „świętsi od papieża” muzycy, a równolegle funkcjonował chorał w dawnym kształcie.

 

Tak rzecz się miała aż do nieszczęsnej reformy posoborowej, która właściwie, mimo, że dokumenty SW II mówią o chorale gregoriańskim jako o śpiewie własnym Kościoła, wykasowały go ze świątyń. Jest to rzecz tragiczna i niebywała. Ktoś, kto wyrzuca tego rodzaju skarby na śmietnik zachowuje się w sposób niegodny i nie ma dla niego litości – ani tu na ziemi ani w niebie.

 

Jak  miała się rzecz ze śpiewem ludowym?

 

Składały się nań pieśni pochodzenia chorałowego, w tym przypadku mamy do czynienia z melodiami wyprowadzonymi z tonów gregoriańskich; a także endemicznie ludowe, nieskodyfikowane, których w całym katolickim świecie była, oczywiście mnogość. I jeszcze jedno rozróżnienie: w śpiewie nabożnym  (nie mówimy o pieśniach gminnych) często odnajdujemy partytury dworskie, względnie klasztorne, które lud zaadaptował i wykonuje w sposób właściwy do swojej muzykalności.

 

W XIX wieku do Kościoła wdarł się śpiew operowy. Reforma, którą zaproponował Pius X była odpowiedzią na to, co się działo w świątyniach. Tak zwane części Mszy i antyfony na dany dzień śpiewane były emisją operową i manierą operową, na przykład bel canto. Nie będę tego demonstrował, bo siedzimy w miejscu publicznym, ale proszę mi wierzyć, że było to po prostu koszmarne. Zatem ruch papieża był uprawniony, ale jego skutki – fatalne.

 

Wracając to śpiewu ludowego. W trakcie Mszy tzw. cichej (czyli w rzeczywistości – recytowanej) w rycie rzymskim wierni śpiewali aż do dzwonka na Sanctus. Po dzwonku na tzw. małe podniesienie wracał śpiew i trwał już do końca. Mówiąc krótko, ofiarnik robił swoje, a wierni robili swoje, czyli modlili się tak, jak im pobożność dyktowała. Czyli sytuacja była zdrowa, nie mieliśmy tej „gimnastyki” o proweniencji protestanckiej, którą uprawiamy obecnie: wstań – powstań, wstań – powstań, odpowiedz, zaśpiewaj, usiądź, itd.

 

Nie chcę wchodzić w kwestię, jakie były intencje reformatorów dlatego, że będzie je sądził Bóg. Można mówić, że posługiwali się hurraoptymistyczną, humanistyczną antropologią zakładającą, że człowiek sam z siebie jest dobry. Twierdzę, że reformatorzy nie uwzględnili skutków grzechu, że w obliczu Boga człowiek jednak powinien milczeć, a nie dialogować. Że Msza święta jest w końcu przerażającą tajemnicą. Że, pomimo chrześcijańskiej nadziei, nasz los na Sądzie nie jest znany, zatem trudno uzasadnić ów hurraoptymizm. Wreszcie, wszystkie nowe obrzędy wynikają z założenia, że do rzeczywistości liturgicznej można sobie po prostu „wejść” i coś sobie „stworzyć”. Tak jak w katolickim oryginale odwołujemy się do tego, co Pan Jezus czynił w wieczerniku i na krzyżu, tak w nowej rzeczywistości liturgicznej odwołujemy się do człowieka i do jego potrzeb. Widziałem taki rysunek ilustrujący, jak poprzez aggiornamento  drzwi do Kościoła się otworzyły i ludzie wyszli.

 

Jakie konkretnie pieśni śpiewał lud w czasie Mszy świętej?

 

Wymienienie ich jest niemożliwe. „Śpiewnik pelpliński”, z którego w moich rodzinnych stronach (łomżyńskie) się korzysta, liczy 1 102 pieśni na cały rok liturgiczny. W czasach Bismarcka w zaborze pruskim zaczęto eliminować ze świątyń język polski. Do tego czasu w seminariach duchownych na ziemiach zamieszkiwanych przez Słowian seminarzyści obowiązkowo uczyli się polskiego, bo wieś mówiła po polsku. Dotyczy to nie tylko Warmii, tak zwanych Mazur (Prus Książęcych), Dolnego Śląska (właściwie górnych Łużyc). W czasach Bismarcka zaczęto to rugować. Kapłan diecezji pelplińskiej Michał Keller, chcąc ratować język polski skodyfikował najczęściej używane w kościołach pieśni. Z tym, że pomyślał nie tylko o swojej diecezji, ale w ogóle o Kościele katolickim, gdzie wierni byli Polakami, a hierarchia była już niemieckojęzyczna. Biskup miejscowy zaś, jako człowiek czujny, dobroduszny i szlachetny, pozwolił księdzu przeprowadzić to dzieło i pod auspicjami diecezji pelplińskiej śpiewnik ukazał się w roku 1870. Znajdują się w nim utwory pochodzenia chorałowego, najstarsze średniowieczne, polskie pieśni nabożne, wreszcie renesansowe, pisane do tekstów Kochanowskiego. Mamy tam kwiat literatury polskiej barokowej. No i wreszcie Karpiński,  wspaniały pisarz kościelny, niezwykły talent i człowiek niezwykle dla polskiej muzykalności zasłużony. Spod jego pióra wyszły nieszpory zwane ludowymi, lub polskimi.

 

Reformatorzy zaś – niech im Pan Bóg wybaczy – zdewastowali to czcigodne nabożeństwo, zmniejszyli liczbę psalmów z pięciu do trzech, przestawili hymn. Zrobili po prostu rewoltę, a to co zostało – ocenzurowali. Na przykład, psalm o incipicie „Kiedy z Egiptu Izrael wychodził” pozbawili wersów złorzeczących. Pacyfizm jest jednym z symptomów modernizmu,  sprawiedliwość według tegoż kłóci się z miłosierdziem.

 

Cdn.

 

Rozmawiał Roman Motoła

 

 

Adam Strug założył Monodię Polską, zespół śpiewaczy, wykonujący dawne polskie pieśni religijne i świeckie w wariantach melodycznych zebranych w Łomżyńskiem i na Kurpiach Zielonych.  

Wiersze śpiewane przez zespół pochodzą ze Śpiewnika Pelplińskiego (1871), liczącego 1 102 pieśni na cały rok liturgiczny. Zawiera on średniowieczne anonimy, wiersze Kochanowskiego, Wujka, Bolesławiusza, Trembeckiego, Zabczyca, Naborowskiego, Krasickiego i Karpińskiego.

Na repertuar Monodii Polskiej składają się też pieśni rycerstwa, barokowe piety, śpiewane moralitety XVIII wieku, romantyczne pieśni dewocyjne, oraz utwory nieskodyfikowane będące wyrazem pobożności ludowej.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 251 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram