Wstępne ustalenia przeprowadzonej w poniedziałek sekcji zwłok mają potwierdzać, że przyczyną śmierci chorążego Remigiusza Musia, technika pokładowego Jaka-40, który wylądował na smoleńskim lotnisku godzinę przed katastrofą Tu-154M, było powieszenie. – Zgon mężczyzny nastąpił na skutek ucisku pętli na szyję w mechanizmie powieszenia – powiedział dziennikowi „Rzeczpospolita” Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Prokuratura Okręgowa, która przejęła dziś z Piaseczna, postępowanie w sprawie śmierci chorążego Musia, czeka na pełne wyniki sekcji w tym m.in. badania toksykologiczne. Według prok. Ślepokury, na ciele denata nie znaleziono żadnych oznak wskazujących na udział osób trzecich.
Wesprzyj nas już teraz!
Chorąży Remigiusz Muś zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w sobotę wieczorem. Ciało – wiszące na żeglarskiej linie w piwnicy rodzinnego domu w Piasecznie – znalazła o godzinie 23.30 jego żona. Jak informuje „Rz” mężczyzna wyszedł z mieszkania o godz. 22, nie mówiąc żonie dokąd idzie. – Ona sama zeszła do piwnicy 1,5 godziny później i zobaczyła wiszącego na linie żeglarskiej męża – cytuje anonimowego śledczego gazeta.
Mimo podjętej akcji ratunkowej, mężczyzna zmarł. Chorąży nie zostawił żadnego listu pożegnalnego. Jeszcze przed przeprowadzeniem sekcji zwłok policja wykluczyła udział osób trzecich. W budynku nie było monitoringu.
Chorąży Muś był ostatnim rozmówcą majora Arkadiusza Protasiuka – dowódcy tupolewa, który rozbił się na Siewiernym. Technik pokładowy Jaka-40 był jedynym świadkiem rozmowy między wieżą kontrolną Smoleńsk Północny, a załogą Tu-154M.
Muś ujawnił, że kontroler z wieży wydał załodze tupolewa komendę zejścia na wysokość 50 metrów. Zeznał, że po lądowaniu na Siewiernym nasłuchiwał korespondencji innych statków powietrznych z wieżą. Według niego, kontroler z „Korsarza” (taki kryptonim miała wieża w Smoleńsku) wydał załodze Tu-154M dyspozycję zejścia do wysokości nie mniejszej niż 50 metrów.
Takie same komendy usłyszała wcześniej załoga Jaka-40 i Iła-76. Muś nasłuchiwał komunikacji między Tu-154 a kontrolerem, siedząc w kabinie Jaka-40, już na lotnisku. Słyszał te słowa w radiostacji pokładowej.
Źródło: rp.pl
pam