Gdy ksiądz Adam zawitał do naszej parafii, od razu wzbudził zaciekawienie. Z jednej strony, jako pogodny człowiek, który ma zawsze bardzo życzliwy wyraz twarzy, z drugiej – jako młody ksiądz, który… nosi sutannę. Zdaję sobie sprawę, że ten fakt nie powinien budzić zdziwienia, natomiast zdecydowana większość znanych mi, pracujących z młodzieżą kapłanów, ubiera się po cywilnemu. Mówią, że to ułatwia kontakt. Ksiądz Adam chodzi jednak w sutannie.
Wesprzyj nas już teraz!
Założył ją także w październikową niedzielę, startując w poznańskim maratonie. Można pytać – po co? W końcu na tę okazję dres jest bardziej adekwatnym ubraniem. A jednak…
Maraton pobił w tym roku rekord frekwencji. Wystartowało 5 400 uczestników. Jak donoszą media, W trakcie zawodów doszło do tragedii, na 14. kilometrze trasy zmarł nagle jeden z uczestników. (wp.pl)
Więcej o zdarzeniu dowiedzieć możemy się z facebookowego profilu księdza: Maraton…:-) Z Bożą i Waszą pomocą dałem radę! 😉 Czas: 5:26:16; Miejsce 4 745 na 5 407 biegaczy. Szału nie ma, ale chodziło o przebiegnięcie i ewangelizację. Ciekawe, że na trasie wyspowiadałem jednego biegacza i udzieliłem absolucji (odpuszczenia grzechów) temu mężczyźnie co zmarł.
Okazało się, że ksiądz biegł z tyłu. Gdy zobaczyli go reanimujący biegacza ratownicy (jeden z aktualnej parafii księdza Adama, drugi z byłej), zawołali go. Oczywiście, można zwyczajnie stwierdzić, że skoro go znali to i bez sutanny by go rozpoznali… Ja jednak zastanawiam się, czy rzeczywiście tak łatwo zauważyć znajomą twarz wśród tysięcy biegnących ludzi w sportowych ubraniach.
Ksiądz Adam pisze dalej:
Biegłem z tyłu… Moi znajomi ratownicy, również z naszej parafii, reanimowali, widzą że biegnie ksiądz… zawołali, nie miałem olejów, ale jest taka formuła do sytuacji nadzwyczajnych, by móc udzielić rozgrzeszenia… Tak dzisiaj sobie myślałem, Opatrzność Boża że tam byłem… może człowiek zebrał Pierwsze Piątki Miesiąca… jedna z obietnic brzmi, że bez kapłana się nie umrze… Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie...
Wiem, że nie ma co gdybać. Nie mogę się jednak powstrzymać od myśli, ile to razy mogło być tak, że umierał bez spowiedzi i rozgrzeszenia człowiek, a gdzieś w pobliżu przechodził niczego nieświadomy ksiądz „na cywila”. Czy gdyby miał sutannę, ktoś by go w porę zauważył i przyprowadził do umierającego? Podobno my, Polacy jesteśmy słynni z postawy „Jak trwoga to do Boga”, zatem wydaje mi się to dość prawdopodobne.
Chciałabym, żeby księża nosili sutanny. To może komuś ocalić życie. Wieczne.
Bogna Białecka