We Włoszech za zbieranie grzybów bez pozwolenia można otrzymać mandat w wysokości nawet kilkuset euro. Zezwolenie, w zależności od regionu, kosztuje około 30-50 euro. W kwocie tej zawarty jest również podatek od zbioru grzybów. Niekiedy wymaga się nawet odbycia specjalistycznego kursu.
Zezwolenia na grzyby funkcjonują na nieco podobnej zasadzie, co pozwolenia wędkarskie w Polsce. Można je uzyskać na krótszy czas. Aby wybrać się na jednodniowe grzybobranie, trzeba zapłacić około 3 euro, tydzień kosztuje już 18 euro. W zależności od regionu, na grzybobrania władze wyznaczyły nawet określone dni tygodnia, kiedy można iść do lasu z koszykiem. Tak jest m.in. w Lacjum, gdzie grzyby zbierać można przez cztery dni w tygodniu.
Wesprzyj nas już teraz!
Z kolei w stołecznym regionie Lacjum, aby otrzymać zezwolenie, trzeba okazać dokument świadczący o udziale w kursie nauki o grzybach. Ma on na celu, a jakże, uchronienie obywatela przed niebezpiecznymi zatruciami niejadalnymi gatunkami grzybów. Fakt, że do takich zatruć dochodzi we Włoszech niezwykle rzadko, nie skłania nikogo do refleksji, że być może kursy te są nikomu niepotrzebne.
Ograniczenia dotyczą również ilości zbieranych grzybów. Piemont wprowadził ograniczenie, w myśl którego w ciągu jednego dnia nie można zebrać więcej, niż 3 kilogramy borowików. Nad legalnym zbieraniem grzybów czuwa straż leśna, wystawiająca wysokie mandaty, w razie przekroczenia przepisów.
Dobrze chociaż, że nie trzeba każdego grzyba ważyć z osobna i notować w specjalnym notesiku, jak w przypadku rejestru łowiska, niezbędnego w Polsce każdemu wędkarzowi, pod groźbą mandatu, do określenia rodzaju, ilości i wagi złowionych przez siebie ryb. Być może wszystko jeszcze przed nami i doczekamy w naszym kraju takich czasów, gdy państwo, oczywiście z troski o nasze zdrowie i życie, a nie z chęci uzyskania dodatkowych wpływów do budżetu, będzie organizować kursy dla tych, którzy przez całe życie zbierali grzyby i wydawać obowiązkowe zezwolenia.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.forsal.pl