Strefa euro coraz wyraźniej się sypie. Parę dni temu świat obiegła wiadomość, że we wrześniu władze Unii Europejskiej podejmą ostateczną decyzję w sprawie ewentualnego wyjścia Grecji ze strefy euro. Niemcy dają jednocześnie do zrozumienia, że coraz bardziej niecierpliwie oczekują Polski w gronie państw członkowskich eurolandu. Ktoś przecież musi poratować finansowo ten upadający polityczny twór. Polakom tymczasem wcale do strefy euro się nie spieszy.
Według dziennika The Economist mimo słabnącego tempa rozwoju gospodarczego, Polska nadal rozwija się najszybciej w Europie. Zdaniem gazety Niemcy chętnie widzieliby nasz kraj w gronie państw należących do strefy euro. Co więcej, mimo że nie spełniamy kryteriów, niemieccy politycy liczą, że stanie się to jak najszybciej, według jednej z propozycji nawet w 2015 roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Niestety dla naszych zachodnich sąsiadów zniknął gdzieś entuzjazm polskich polityków, którzy wprawdzie nadal wyrażają wolę dołączenia do grona państw eurolandu, coraz częściej jednak sprawiają wrażenie, że im się nie spieszy. Być może wreszcie przyjęli do wiadomości, że członkostwo przyniesie ze sobą więcej strat niż pożytku. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak to, że dociera do nich świadomość, iż polscy obywatele coraz mocniej się temu sprzeciwiają. Tylko co czwarty badany chce aby Polska wstąpiła do strefy euro. To znaczny spadek w stosunku do wcześniejszych badań, które wykazywały nawet 60 proc. poparcie dla przyjęcia wspólnej waluty.
The Economist zauważa, że premier Donald Tusk wypowiada się na ten temat niejednoznacznie. Jego zdaniem trzeba poczekać na dogodne warunki. Dziennik zaznacza, że odłożenie przez Polskę członkostwa w strefie euro ma swoje uzasadnienie, gdyż to właśnie złotówka przyczyniła się do zachowania gospodarki w całkiem niezłym stanie. Ostrzega jednocześnie, że takie opóźnianie może Polskę kosztować utratę wpływów w Brukseli.
Donald Tusk nie jest jednak w swojej postawie osamotniony. Prezydent Bronisław Komorowski wypowiada się dokładnie w tym samym tonie. Gotowość do członkostwa – tak, przystąpienie – dopiero wtedy, gdy skorzysta na tym polska gospodarka. Jego zdaniem strefa euro musi się uzdrowić sama, ponieważ póki co to ona jest źródłem problemów UE. Jeśli tego dokona stanie się „ośrodkiem przyspieszonej czy pogłębionej integracji europejskiej (…) Wchodzić do niezdrowego organizmu jest zawsze ogromnym ryzykiem”, dodaje prezydent. Zaznacza jednak, że Polska powinna wspierać „procesy naprawcze w ramach strefy euro, bo to leży także w naszym, polskim interesie zarówno w wymiarze doraźnym, jak i strategicznym”.
Utrata wpływów w Brukseli? Jak na razie polski rząd udowodnił, że nie potrafi bronić polskich interesów na forum UE, co raczej świadczy o tym, że nie ma praktycznie żadnych wpływów. Tego rodzaju groźby wydają się być kolejnym straszakiem na polski rząd, który ociąga się w przygotowaniach do członkostwa w strefie euro. Wszak pieniądze potrzebne są Brukseli natychmiast, ponieważ lista beneficjentów pomocy finansowej powoli się wydłuża, tymczasem kraje, które „zrzucają się” na tę pomoc mają coraz mniej środków oraz woli, żeby nadal to czynić.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.money.pl