Część litewskich mediów podsyca antypolską atmosferę w sytuacji, w której relacje między Litwinami a Polakami są wyjątkowo napięte. Media prezentują informacje o rzekomych separatyzmie wileńskich Polaków i nacjonalistycznej, anty-litewskiej edukacji w polskich szkołach.
Według litewskich polityków promujących antypolskie ustawodawstwo, polska mniejszość na Litwie nie może mieć lepiej niż litewska w Polsce. Ma to usprawiedliwiać antypolskie znaczenie ustaw o szkolnictwie, polskich nazwach i podwójnym nazewnictwie.
Wesprzyj nas już teraz!
W ostatnim czasie właściciel firmy autobusowej „Irzimas” Zygmunta Marcinkiewicza został ukarany wysoką grzywną za opatrzenie pod autobusową tablicą z trasą przejazdu w języku litewskim polskich nazw przystanków. Helena Tomaszewska w Awiżeniach została podobnie ukarana grzywną za umieszczenie dwóch polskich słów pod szyldem prowadzonego przez nią sklepu.
Takich problemów, wbrew demagogicznym zapewnieniom litewskich nacjonalistów, nie doznają w Polsce Litwini. W Puńsku na Sejneńszczyźnie, gdzie blisko 75 procent mieszkańców to Litwini. W Puńsku nazwy ulic wyłącznie w języku litewskim czy ulica ul. Mickiewicza-Mickeviciusa nikogo nie dziwią.
Tymczasem analogicznego traktowania mniejszości narodowych domagają się litewscy nacjonaliści. Prezydent Dalia Grybauskaite, podpisując jawnie niekorzystną dla wileńskich Polaków ustawę o szkolnictwie, także powoływała się na konieczność zachowania „równego” traktowania mniejszości w obydwu krajach. Jak zauważa Michał Rudnicki dla portalu wp.pl, litewscy politycy do Puńska nie jeżdżą. „Różnice dostrzec nie trudno” – stwierdza Rudnicki. „Trudniej o nich mówić, zwłaszcza ksenofobicznie nastawionym politykom litewskim, którzy tkwią mentalnie w XIX wiecznej ideologii litewskiego odrodzenia narodowego i nie zauważają, że Wilno jest i pozostanie na zawsze stolicą niepodległej Litwy” – dodaje.
Źródło: polonia.wp.pl
mat