Nawet do roku czasu muszą oczekiwać weterani Wojska Polskiego, którzy zostali ranni podczas zagranicznych misji. Są więc problemy z leczeniem i protezami. Czy ustawa o weteranach nie zdaje egzaminu?
Największą bolączką rannych weteranów wojennych jest dostęp do lekarza oraz świadczeń medycznych (np. protez). Na takowe nierzadko muszą czekać do roku czasu.
Wesprzyj nas już teraz!
– Powiem szczerze, że wszędzie w gruncie rzeczy wygląda to lepiej niż u nas. Po pierwsze, ludzie, którzy nie mają kończyn, mają zapewnione przez państwo najwyższej jakości protezy. U nas jest z tym problem, na to wszystko trzeba pieniędzy, nie wiadomo skąd, nie są to rzeczy refundowane. Mamy legitymacje weterana poszkodowanego, ona nas upoważnia do świadczeń bez kolejki czy zakupu leków taniej, ale to tylko teoria – wskazuje jeden z podoficerów rannych na misji.
Systemu opieki nad rannymi weteranami bronią jednak szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysław Cieniuch, oraz szef BBN gen. Stanisław Koziej. Ich zdaniem nowa ustawa o weteranach wojennych ułatwia dostęp do świadczeń medycznych. Nie wykluczają jednak, że w indywidualnych przypadkach mogą pojawić się problemy. – Wystarczy w tej chwili trochę poprawić indywidualne przypadki lub wyeliminować jakieś niedoskonałości na poziomie wykonawczym – powiedział gen. Cieniuch.
Od 2009 r. istnieje możliwość kierowania, za zgodą komisji lekarskiej, żołnierzy poszkodowanych na specjalne stanowiska, przewidziane dla osób z kategorią wojskową „zdolny z ograniczeniami”. W ten sposób służy obecnie ponad 20 żołnierzy, najczęściej w administracji i logistyce. Najlepsi kierowani są na kursy podoficerskie.
Źródło: „Nasz Dziennik”
ged