W wywiadzie dla niemieckiego tygodnika „Der Spiegel”, premier Włoch Mario Monti ostrzega, że kryzys w strefie euro doprowadzi do rozpadu zjednoczonej Europy. Niewątpliwie, jest to jedna z głównych sił odśrodkowych, rozsadzających polityczny europrojekt.
Monti zwrócił uwagę na to, że napięcia istniejące wewnątrz unii walutowej w ostatnich latach noszą cechy rozpadu Europy. Mogą one doprowadzić, zdaniem włoskiego premiera, do rozpadu całej Wspólnoty.
Wesprzyj nas już teraz!
Zaznacza również, że jeżeli kwestia wspólnej waluty legnie u podstaw wyhamowania czy też zatrzymania procesu integracji, będzie to oznaczać zniszczenie fundamentów całego europejskiego projektu. Wezwał również europejskich przywódców, by pozostawili sobie pole do negocjacji w ramach Unii, a nie pozostawiali wszystkich ważnych decyzji w gestii parlamentów krajowych. Mario Monti uważa bowiem, że takie rozwiązanie nie sprzyja integracji. Słowem – wyszło szydło z worka. Nie można pozwolić narodom na decydowanie o ważnych dla siebie sprawach poprzez przedstawicieli w parlamentach, bo gotowe są jeszcze sprawić europejskim przywódcom niemiłe niespodzianki – a to nie zgodzą się na eurokonstytucję, a to na pakt fiskalny czy na funkcjonowanie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego.
Jakiej zatem „integracji” chce włoski premier”? Osiąganej ponad głowami samych zainteresowanych, czyli milionów mieszkańców Europy? Czy będzie można nazwać „integracją” procesy i decyzje, na które nie zgodziłoby się wiele krajowych parlamentów, które zostaną pozbawione prawa decydowania o losie tych, w imieniu których sprawują władzę? Będzie, a wielu twierdzi, że już ma miejsce, totalitaryzm w wersji soft, ponieważ zniewolenie odbędzie się bez jednego wystrzału, ba, przy aplauzie tych, których można nazwać „pożytecznymi idiotami”.
Mario Monti pochwalił również w wywiadzie innego Mario, swego rodaka, szefa Europejskiego Banku Centralnego, za gotowość wznowienia skupowania obligacji państw walczących z kryzysem. Według premiera Włoch, sytuacja na europejskim rynku obligacji wymaga jak najszybszego rozwiązania. Najszybciej, to można zadłużyć się, a następnie gratulować sobie krótkoterminowej, lecz w efekcie złudnej, poprawy wskaźników gospodarczych. Później przyjdzie jednak szara rzeczywistość, za którą przyjdzie zapłacić nam wszystkim. Z małym wyjątkiem – z wyłączeniem tych, którzy podejmują decyzje, bo ich nikt do odpowiedzialności nie pociągnie.
Oby kryzys w strefie euro przyczynił się do jak najszybszego rozpadu „zjednoczonej” Europy. Sprawił on bowiem, że król jest nagi – Wspólnota to nie żadna „integracja”, a odgórne sterowanie i próby wprowadzenia centralizmu i biurokratyzacji całej Europy.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.bankier.pl