Ekipa prowadząca prace ekshumacyjne na powązkowskiej Łączce sukcesywnie pobiera próbki do badań genetycznych, tak by móc bezbłędnie zidentyfikować szczątki, których udało się odnaleźć już kilkanaście. Próbkę pobrano już m.in. od syna rotmistrza Pileckiego.
Kwatera „Ł” Cmentarza Powązkowskiego w Warszawie, znana jako kwatera „na Łączce”, to miejsce, gdzie w latach 1948–1956 pochowano kilkuset zmarłych i straconych w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Najczęściej byli to żołnierze Polski Podziemnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Wśród nich są prawdopodobnie między innymi legendarny generał August Emil Fieldorf „Nil” – organizator i dowódca Kedywu Armii Krajowej, zastępca Komendanta Głównego AK, dowódca organizacji NIE, przywódcy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, w tym: podpułkownik Łukasz Ciepliński, rotmistrz Witold Pilecki – dobrowolny więzień Auschwitz, major Bolesław Kontrym „Żmudzin” – cichociemny, żołnierz Armii Krajowej, major Hieronim Dekutowski „Zapora” – żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, cichociemny, legendarny dowódca oddziałów partyzanckich AK, DSZ i Zrzeszenia WiN.
Ekipa Instytutu Pamięci Narodowej i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa prowadzi prace ekshumacyjne na Powązkach od ponad tygodnia. Udało się już odnaleźć szczątki należące do kilkunastu osób. Wczoraj odkryto miejsca pochówków, archeologowie będą stopniowo je odkopywać.
– Mamy kontakt z rodzinami bardzo wielu osób straconych i zmarłych na Mokotowie, od kilkunastu już udało się pobrać materiał genetyczny. Będzie uzupełniany przez następne miesiące, po to żeby doprowadzić do identyfikacji osobowej szczątków – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” kierujący pracami prof. Krzysztof Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar komunistycznego terroru i szef wrocławskiego oddziału Instytutu.
– Chciałbym zaapelować do wszystkich, którzy są zainteresowani naszymi badaniami i utracili kogoś w Warszawie w latach 40. lub 50., aby zgłosili się do nas, byśmy ten materiał genetyczny mogli pobrać i zabezpieczyć. A w przyszłości dzięki temu potwierdzić czyjąś tożsamość – zwraca uwagę historyk. Specjaliści podkreślają, że na efekty badań genetycznych trzeba będzie długo poczekać. Planuje się podanie takich informacji dopiero za rok lub nawet dwa lata. Tak długi czas może być konieczny by ze 100-procentową pewnością stwierdzić czyje szczątki udało się odszukać.
Źródło: „Nasz Dziennik”
kra