„Mroczny Rycerz powstaje” miał być epickim zakończeniem trylogii filmowej Christophera Nolana o Człowieku-Nietoperzu. I pod tym względem spełnił oczekiwania. Nie da się jednak ukryć, że reżyser chciał pokazać coś więcej, niż tylko dobre kino rozrywkowe. Czy mu się udało?
Na pewno Nolan pozostał wierny konwencji. Akcja filmu rozpoczyna się w mrocznym Gotham City, którego decydenci uporali się już z szalejącą przestępczością. Batman nie jest więc potrzebny. I tylko nieliczni – jak komisarz Jim Gordon – nie wierzą, że można już ze spokojem oddać się atmosferze tryumfu. I nie musi on długo czekać na okazję, by po raz kolejny mógł stanąć na straży sprawiedliwości. W mieście pojawia się bowiem groźny terrorysta Bane, który dysponuje nie tylko wielką siłą fizyczną, ale też wyjątkowo perfidnym planem zniszczenia Gotham.
Wesprzyj nas już teraz!
Niebezpieczeństwo budzi ze snu Bruce’a Wayne’a pogrążonego w żalu po stracie bliskiej mu osoby. Znowu zakłada maskę Batmana. I choć tym razem jest słabszy fizycznie, nie ma nic do stracenia, więc gotów jest stanąć do pełnej dramaturgii walki z psychopatycznym przestępcą w obronie mieszkańców miasta.
Co przede wszystkim ujmuje w najnowszym filmie o Człowieku-Nietoperzu? Na pewno gra aktorska. Po raz trzeci w rolę Batmana znakomicie wcielił się Christian Bale. Nie jest już rozdarty między życiem codziennym a nocną rolą stróża Gotham. Obrona miasta staje się jego pasją a nawet obsesją. Przed założeniem maski nie jest w stanie powstrzymać go nawet wierny przyjaciel Alfred (świetna rola Michaela Caine’a). Grę aktorską najwyższych lotów pokazali też Gary Oldman (Jim Gordon) oraz emanujący spokojem i poczuciem humoru Morgan Freeman (Lucius Fox – współpracownik Wayne’a).
Nolan wprowadził też do filmu kilka nowych postaci. I tak, rewelacyjną, różną od poprzednich, kreację Kobiety-Kota stworzyła Anne Hathaway. Jej bohaterka jest przewrotną i inteligentną oszustką, która postawiona przed ostatecznym wyborem wykazuje się niemałym heroizmem. Nową postacią jest też buntowniczy policjant John Blake poprawnie zagrany przez Josepha Gordona-Levitta. Trzeba też oczywiście wspomnieć o postaci demonicznego Bane’a, którego znakomicie wykreował Tom Hardy, skutecznie budząc odrazę widza do perfidii, wyrachowania i okrucieństwa szalonego terrorysty.
Trupa świetnych aktorów otrzymała zgrabnie napisany scenariusz, a nad całością filmu widać skrupulatną pieczę Nolana. Mamy więc kino rozrywkowe, osadzone w dotychczasowej konwencji opowieści o Mrocznym Rycerzu, ze świetną muzyką i efektami specjalnymi. Reżyser wyraźnie jednak chciał czegoś więcej. I tutaj pojawiają się schody…
Odmęty nowej rewolucji
Trwający blisko trzy godziny film miał być – jak mniemam – swoistym pamfletem na współczesną sytuację społeczno-polityczną, z wyraźnym, dość przerażającym morałem.
Film rozpoczyna się pozornie optymistycznie, bo oto Gotham City uśpione zostaje świadomością ostatecznego zwycięstwa nad przestępczością (czyżby „koniec historii”?). Sielankę przerywa jednak pojawienie się terrorysty Bane’a, który posługuje się zgrabną socjotechniką. Zamierza on zniszczyć miasto, a za cel obiera sobie bogaczy, finansistów i decydentów. Nie przypadkiem jego pierwszym celem staje się giełda i najbogatszy człowiek w mieście.
Christopher Nolan przekonuje nas więc, że terroryzm z pomocą komunistycznej wręcz retoryki z łatwością może dokonać spustoszenia w toczonych kryzysem ekonomicznym krajach Zachodu. Wystarczy uderzyć w kastę finansowo-polityczną, przekonać, że nadszedł czas, by władza trafiła w ręce ludu – i tragedia gotowa. Na ile reżyser inspirował się bezrefleksyjnie roszczeniowymi ruchami „oburzonych” czy Occupy Wall Street, nie wiadomo. Faktem natomiast pozostaje, iż panoszenie się nowej oligarchii oraz bezrefleksyjność i intelektualna bierność rządzonych może się zakończyć dramatem.
Jak – według Nolana – ma ów dramat wyglądać? Reżyser praktycznie nie wymyśla nic nowego. Ot, zapanuje rewolucyjny chaos, runą mury Bastylii, na wolność wypuszczeni zostaną pospolici przestępcy, arystokracja zostanie osądzona, a na koniec nowa kasta „zawodowych rewolucjonistów” zafunduje biernemu społeczeństwu totalną destrukcję.
Wszystko to brzmi nawet ciekawie, ale jeśli Nolan naprawdę chciał wcielić się w rolę recenzenta współczesnej sytuacji społeczno-politycznej, dorzucając do tego rozbudowany wątek predyktywny, to z pewnością nie w takim filmie i nie w takiej formie.
Już w poprzednich dwóch częściach opowieści o Batmanie reżyser postawił wstrząsającą, choć nienową, diagnozę współczesnego społeczeństwa masowego, pogrążonego w oparach dekadencji i skażonego wielkim ładunkiem inercji. Teraz zapragnął pójść dalej i pokazać widzom dramatyczne skutki niszczejącej cywilizacji. Temat ewentualnej nowej irredenty wymaga jednak chwili zatrzymania się i głębszej analizy. Tymczasem Nolan się po temacie prześlizgnął. Zabrakło, na przykład, jasnego obrazu tego kto i po jakiej stanął stronie. Z filmu wnioskujemy co prawda, że Batman, Kobieta-Kot, komisarz Gordon i armia policjantów staje do walki z rewolucją, ale nie wiemy już, jak zachowują się przeciętni obywatele, tzw. klasa średnia. Wnioskować można, że wszyscy pozamykali się w domu na cztery spusty. I co z tego? Czy nie mamy przeczucia, że gdyby dzisiaj pojawili się jacyś nowi burzyciele Bastylii, to obok nich stanęłaby niemała grupa ludzi bezrefleksyjnie pragnących zemsty za kryzys, brak nowego smartfona czy tableta, albo wakacji na Malediwach?
Rozrywka i chaos
Nolan ucieka od pytań o kontekst społeczny i głębszą analizę rysowanego przed widzem scenariusza. Gdy gaśnie kinowy ekran i zapalają się światła, widz pozostaje z poczuciem niedosytu. Niby przyszedł zobaczyć dobre kino rozrywkowe i epickie zakończenie trylogii o Człowieku-Nietoperzu. I zobaczył – to się akurat reżyserowi udało. Ale przy okazji reżyser poruszył też i rozgrzebał zupełnie nowy kawałek naszej rzeczywistości. Niezgrabnie postawił pytania, po czym zostawił je bez odpowiedzi – nieuporządkowane, zupełnie bez ładu i składu. Kino opuściłem więc pod wrażeniem rozmachu, nawet pewnego patosu, jaki towarzyszył starciu dobra ze złem, ale także z poczuciem kompletnego chaosu.
Krzysztof Gędłek
Mroczny Rycerz powstaje (The Dark Knight Rises), reż. Christopher Nolan, USA/Wielka Brytania 2012, 165 min.