Miejsce, w którym znajduje się jedna z najwspanialszych katedr gotyckich, było nazywane przez Auguste’a Rodina „Akropolem Francji”. To tutaj Henryk Bourbon, po tym jak doszedł do wniosku, że „Paryż wart jest Mszy”, przywdział koronę królewską jako Henryk IV.
Od wieków do Chartres zdążały tysiące pątników. Początkiem był dar Karolinga, cesarza Karola Łysego, który darował miejscowej katedrze drogocenną relikwię – sukienkę Najświętszej Maryi Panny.
Wesprzyj nas już teraz!
Dwunaste i trzynaste stulecie to najlepsze wieki Chartres. Jest wzniesiona ku czci Matki Bożej (Notre Dame) wspaniała katedra, rozkwit przeżywa miejscowa szkoła katedralna z takimi wielkimi postaciami jak św. Iwo biskup Chartres, w zenicie jest wreszcie ruch pielgrzymkowy. W tej epoce Chartres, obok Rzymu, Santiago de Compostella, Canterbury, jest jednym z najpopularniejszych miejsc pielgrzymkowych w obrębie zachodniej christianitas. Potwierdzają to nawet bulle kolejnych papieży (m. in. Aleksandra IV i Mikołaja IV). Kult relikwii przechowywanej Chartres nie zaniknął jednak w późniejszych wiekach. Wśród pątników odnajdujemy m. in. świętych Wincentego a Paulo oraz Franciszka Salezego.
Chartres nie ominął kataklizm francuskiej rewolucji. W 1793 roku barbarzyńcy weszli do katedry i zbezcześcili relikwiarz, a czczoną przez niemal tysiąc lat relikwię pocięli na drobne kawałki. Rewolucyjni ikonoklaści nie oszczędzili również wspaniałych rzeźb umieszczonych na portalach katedry. Chrystus zasiadający na majestacie (tzw. Portal Królewski) do dzisiaj nosi ślady tamtych zniszczeń. A niewiele brakowało, by wspaniała katedra – dzisiaj widniejąca na liście światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO – podzieliła los Cluny. Jako „oznaka zabobonu i uprzedzeń” została przez republikański rząd wystawiona na sprzedaż. Znalazł się nawet nabywca, który kupił katedrę za cenę materiałów budowlanych, które spodziewał się uzyskać po jej rozbiórce. Pojawił się jednak „problem logistyczny”, który uratował świątynię – kupiec nie mógł znaleźć dość rozległego miejsca, gdzie mógł by przechowywać pozyskany w ten sposób gruz.
Okres przywracania kultu Bożego w Chartres po rewolucji i rządach napoleońskich okazał się bardzo długi. Odnalezione kawałki szaty Matki Bożej zostały umieszczone w nowym relikwiarzu. Jednak na restaurację krypty, w którym relikwiarz znajdował się do 1793 roku, trzeba było czekać aż do 1860 roku. Kilkanaście lat później również katedra w Chartres była świadkiem ożywienia religijnego, jakie ogarnęło Francuzów po upokarzającej klęsce II Cesarstwa w wojnie z Prusami (1870). W 1873 roku – roku poświęcenia przez francuskie Zgromadzenie Narodowe całego kraju Najświętszemu Sercu Jezusowemu, również do Chartres przybyła pielgrzymka narodowa.
W tym samym roku, w pobliżu położonego nieopodal Orleanu urodził się Charles Peguy (1873 – 1914), pisarz i poeta, postać na trwałe związana z kultem Notre Dame de Chartres. W młodości związany z ruchem socjalistycznym. W czasie ostrego konfliktu wewnętrznego związanego z tzw. sprawą Dreyfusa opowiedział się po stronie „dreyfusardów”, jednoczących się pod hasłem „Republika w niebezpieczeństwie”. Przy czym słowo „republika” było rozumiane jako równoznaczne nie tylko z nieufnością wobec armii (zwłaszcza korpusu oficerskiego), ale również z polityką agresywnej laicyzacji.
W 1900 roku Peguy rozpoczął wydawać własne pismo „Cahiers de la Quinzaine” („Zeszyty jednej piątej”). Tytuł wyjaśniał następująco: „czasopismo żyje tylko wtedy, gdy każdy numer irytuje przynajmniej jedną piątą jego czytelników. Sprawiedliwość polega na doglądnięciu, by nie była to ciągle ta sama jedna piąta”.
Intelektualna uczciwość – albo jak kto woli, prawdziwa niezależność – kazała Peguy dość szybko zdystansować się od dreyfusardów i generalnie od całej lewicy. „Niektórzy pragną atakować i znieważać armię, ponieważ w tych dniach należy to do dobrego tonu […] Jeśli nie przyjmujesz takiej linii, nie jesteś wystarczająco postępowy […] i nigdy nie dowiemy się jakie to akty tchórzostwa spowodowane były właśnie obawą, że nie będzie się wyglądać zbyt postępowo” – pisał. A Peguy nie znał pojęcia postępowości za wszelką cenę.
To był początek jego drogi do Kościoła. W 1908 roku, gdy był chory, odwiedził go w jego paryskim mieszkaniu przyjaciel, Joseph Lotte. Pod koniec długiej wizyty, gdy ten już był przy drzwiach, Peguy powiedział: „Poczekaj. Jeszcze nie powiedziałem Ci wszystkiego. Zostałem katolikiem”. Rok później owocem tej duchowej przemiany był wspaniały poemat „Misterium miłości Joanny d’Arc”.
W czerwcu 1912 roku ciężko zachorował jeden z synów Peguy. W intencji wybłagania łaski zdrowia dla swojego dziecka Peguy wyruszył spod paryskiej Notre Dame do katedry w Chartres. Pisał potem do swojego przyjaciela: „Czułem, że to poważna sprawa[…] Odbyłem pielgrzymkę do Chartres […] W trzy dni zrobiłem 144 kilometry […] Dzwonnicę Chartres widać z odległości 17 kilometrów na równinie […] Gdy tylko ją ujrzałem, wpadłem jakby w ekstazę. Nic już nie czułem, ani zmęczenia, ani moich nóg. Za jednym zamachem wszystko, co nieczyste odpłynęło ode mnie, stałem się innym człowiekiem. W sobotni wieczór godzinę modliłem się w katedrze; w niedzielę rano przed Mszą modliłem się kolejną godzinę […] Modliłem się jak nigdy w życiu, byłem w stanie modlić się za swoich wrogów […] Mój chłopak został ocalony, a całą trójkę [dzieci] oddałem Matce Bożej […] Moje maluchy nie są ochrzczone. Powierzam to Najświętszej Panience”.
Związek Peguy, w którym żył od 1896 roku z Charlotte Baudouin, był związkiem niesakramentalnym (kontrakt cywilny). Pochodząca z rodziny, w której żywe i czczone były tradycje Komuny Paryskiej, odmawiała przyjęcia chrztu. Nie chciała również dopuścić do niego dzieci. Peguy chciał jednak i wierzył, że jest to możliwe, zbawienia całej swojej rodziny. Pisał: „należy zbawić się razem, należy razem przybyć do dobrego Boga. Należy stanąć przed nim wspólnie. Nie wolno odkrywać Pana Boga jeden bez drugiego. Trzeba, abyśmy wszyscy razem powrócili do domu naszego Ojca”.
Pragnienie Peguy spełniło się we wrześniu 1914 roku. Trwała już Wielka Wojna. Porucznik Charles Peguy został zmobilizowany i w sierpniu 1914 roku wraz ze swoim oddziałem został skierowany na front nad rzeką Marną, gdzie miały rozstrzygnąć się losy niemieckiej ofensywy na Paryż. 5 września 1914 roku Peguy zginął trafiony kulą w czoło. W przeddzień widziano, jak składał bukiet kwiatów przed figurą Matki Bożej w małej kapliczce w Montmelian. Maurice Barres na wieść o śmierci Peguy napisał: „To coś więcej niż strata, to klęska”.
Do dzisiaj pielgrzymi idą szlakiem odnowionym niejako przez Charlesa Peguy. Jego słowa są znane i przypominane. Uczynił tak również ks. Berg w swojej homilii na zakończenie tegorocznej pielgrzymki, przypominając słowa francuskiego pisarza o konieczności „zbawiania się w rodzinie”.
Chartres rzuciło na kolana nie tylko francuskiego poetę i pisarza. Kazimierz Wierzyński, który odwiedził katedrę w Chartres w okresie międzywojennym, zachwycony majestatem jej piękna, napisał: „Wszystko to sprawia, że wraca się do Chartres z radością, że nigdy ma się tych odwiedzin za dużo, a nawet dosyć. Że chciałoby się zamieszkać tu, albo gdzieś niedaleko”.
Chartres sonne, Chartres t’appelle!
Grzegorz Kucharczyk