Stanisław Michalkiewicz używa określenia „kapitalizm kompradorski” dla opisania sytuacji polskiej gospodarki po 1989 r., w której „wolnym” rynkiem cieszą się tylko nieliczni, znajomi królika. Ekonomista Luigi Zingales z University of Chicago przekonuje, że mankament ten dotyczy całego obecnego świata.
W rozmowie z Obserwatorem Finansowym Zingales podkreślił, że receptą na prosperującą gospodarkę jest prorynkowy rząd. Kapitalizm, przekonuje ekonomista, musi służyć zwykłym ludziom, a nie lobbystom. Jego zdaniem, należy też odróżnić postawę prorynkową od probiznesowej. Lobbing słusznie ma obecnie złą prasę, ponieważ sprowadza się do szukania przez biznes wsparcia i ratunku w polityce, nie mówiąc już o tym, kto tego wsparcia szuka, szczególnie, jeśli chodzi o polskie realia. Kiedyś natomiast lobbyści, jeżeli przychodzili do rządu, to z komunikatem: nie przeszkadzajcie nam, pozwólcie działać.
Wesprzyj nas już teraz!
Luigi Zingales był także jednym z inicjatorów wystosowania petycji amerykańskich ekonomistów przeciwko antykryzysowemu pakietowi stymulacyjnemu w Ameryce. Zapytany o własne rozwiązanie na kryzys, stwierdził, że przede wszystkim nie ratowałby banków, a zmienił prawo upadłościowe i wprowadził ruchome wymogi kapitałowe, co pozwoliłoby rynkowi informować nas o stopniu ryzyka, niepotrzebne byłyby wówczas regulacje i regulatorzy. Zingales przytoczył również swoją rozmowę z dyrektorem włoskiej firmy, który stwierdził, że firmy muszą trzymać pieniądze w dużych bankach i instytucjach finansowych, bo one nigdy nie upadną, a co za tym idzie, gwarantują stałą płynność. Zdaniem Zingalesa, jest to chora sytuacja.
Gospodarki takich państw jak Hiszpania, Włochy czy Grecja, Luigi Zingales określił mianem „kapitalizmu kolesiów”, który jest „nie dla ludzi”. Zaznaczył przy tym, że ratowanie strefy euro to również efekt choroby, jaką jest kapitalizm kolesiów. Ciekawe, co powiedziałby, gdyby przyjechał do Polski i poznał nasze bezpieczniacko-polityczno-mafijne realia? Pożyczki, o które poprosiło już kilka państw południowej Europy, powędrują do kieszeni bankierów. Politycy zaś nie są zainteresowani zmianą tej sytuacji, ponieważ są w wieloraki sposób powiązani z instytucjami finansowymi i bankami. Kapitalizm dla biznesmenów i polityków stał się także, według słów Zingalesa, rzeczywistością amerykańską. Wspieranie przez polityków i rząd biznesowych układów, oligarchii, wywiera na społeczeństwie bardzo negatywny skutek. O ile wcześniej było ono przekonane, że kapitalizm służy ludziom, dziś zmienia zdanie, stąd pojawiają się zarzuty, że kapitalizm zawiódł. Zawiódł interwencjonizm państwowy, który do sztucznie zawyżonego poziomu podniósł ceny wielu usług, m.in. medycznych i edukacyjnych.
Opodatkowanie najbogatszych, czyli rozwiązanie zastosowane w uchwalonym niedawno pod kontrolą socjalistów francuskim budżecie, Zingales określił jako „leczenie dżumy cholerą”. Jeśli nakładane są wysokie podatki, firmy szukają sposobów, by obejść nowe przepisy. Tak rodzi się lobbing, i nawiązywanie nielegalnych, skorumpowanych i rodzących konflikty interesów układów. Efektem tego są na przykład ustawy o partnerstwie (takie rozwiązanie prawne zostało wprowadzone w USA), które pozwalają państwu na wykup niespłacalnych długów firm. Dlaczego problemy źle zarządzanych instytucji czy banków mają być rozwiązywane przy pomocy pieniędzy podatników? Winni temu są, rzecz jasna, chciwi kapitaliści. Efektem społecznego niezadowolenia są kolejne regulacje i kolejne podatki, zaś spirala interwencjonizmu sama się nakręca.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.obserwatorfinansowy.pl