Od zarania dziejów człowiek szukał sposobu, dzięki któremu mógłby skutecznie obronić się przed wieloma napastnikami. Żadna broń czy umiejętności nie dały takiego zwiększenia szans obrony, jak pistolet wielostrzałowy. Jednak początkowo broń tego typu, posiadająca wiele luf, charakteryzowała się dużą wagą i małą poręcznością. Z prób rozwiązania tego problemu narodził się rewolwer.
W przypadku pistoletów wielolufowych, pomimo posiadania jednej broni, jej użytkownik i tak zmuszony był do dźwigania zwielokrotnionej ilości luf i zamków. W celu zwiększenia poręczności zaczęto stosować jeden zamek odpalający kolejno ładunki w poszczególnych lufach. Jednak nadal pozostawała waga luf. Wreszcie poradzono sobie w ten sposób, że podzielono je na ułożone w wiązkę, obracające się komory z ładunkami, oraz wspólną część prowadzącą pocisk.
Wesprzyj nas już teraz!
Historia takiego rozwiązania wbrew pozorom nie zaczęła się Ameryce Północnej. Rozwiązania tego typu występowały już w XVI wieku. Co więc takiego dodał pan Samuel Colt, że ten stary wynalazek zrewolucjonizował broń krótką? Dodał pewny i lekki zamek: zamek kapiszonowy. Jego nowa broń ważyła blisko dwa kilogramy, była dużo droższa od zwykłego pistoletu i bardziej skomplikowana. Nic więc dziwnego, że decydenci wojskowi nie byli zainteresowani tym odkurzonym, a dawno porzuconym pomysłem, pozostając przy sprawdzonych rozwiązaniach. Doprowadziło to do bankructwa pierwszą fabrykę produkującą rewolwery Colta. Nie zrażony tym pomysłodawca założył kolejną.
„Pan Bóg stworzył ludzi, ale to Colt uczynił ich równymi”
To, co było chybionym pomysłem z punku widzenia centralnej administracji wojskowej i logistyków, pozostało jednak rozwiązaniem, które jako jedyne dawało możliwość podtrzymania walki ogniowej z liczniejszym przeciwnikiem. Nową broń zakupili Strażnicy Teksasu – formacja policyjna małego i młodego państwa nad Zatoką Meksykańską. Co więcej, dosyć szybko mieli oni okazję użycia nowej broni w walce z liczniejszymi od nich Komanczami. Ci, nie wiedząc o możliwościach nowej broni, zaatakowali Strażników, dążąc do walki wręcz. Biali mieli najczęściej przy sobie dwa pistolety, toteż Indianie po przejściu przez chwilowy ogień broni palnej parli do zwarcia bezpośredniego, w którym zazwyczaj mieli przewagę. Tym jednak razem Strażnicy użyli każdy po dwa sześciostrzałowe rewolwery. W wyniku starcia zginęło kilkudziesięciu nomadów, a żaden z Teksańczyków nie poniósł śmierci. Zdarzenie to odbiło się szerokim echem w całej Ameryce Północnej, ukazując potencjał tkwiący w nowej broni. Odtąd skuteczna obrona była dostępna dla każdego, a nie tylko dla sprawnego profesjonalisty.
Od pomysłu do przemysłu
Pomimo ujawnienia się oczywistych zalet rewolweru kapiszonowego, pozostały poważne mankamenty. Głównym była waga, która uniemożliwiała swobodne przenoszenie broni w sytuacjach codziennych. Kolejne modele, takie jak Walker i Dragon, choć sprawniejsze w szczegółach i dzięki dużemu kalibrowi dające pewność pokonania przeciwnika jednym strzałem, były nieporęczne. Prawdziwą karierę zrobiły dopiero modele pomniejszone Colt Pocket i Navy. Ten pierwszy „kieszonkowiec” był mały, poręczny w kalibrze około 8 milimetrów i mógł być noszony na co dzień w celu samoobrony. Natomiast drugi, o kalibrze około 9 milimetrów i wadze jednego kilograma został przyjęty na wyposażenie Marynarki Wojennej USA w roku 1851. Był kompromisem pomiędzy energią obalającą modelów armijnych, a potrzebą poręczności w codziennym marynarskim życiu.
„Navy” w służbie na lądzie
Wygoda użycia modelu Navy sprawiła, że podczas Wojny Secesyjnej skala produkcji liczona już była w setkach tysięcy sztuk, czyniąc z niego najpopularniejszy rewolwer epoki kapiszonowej. Dopiero pojawienie się amunicji scalonej wyparło ten model (oraz późniejsze, które od niego się wywodzą) z użycia. Jednak do dziś mówi się w Stanach Zjednoczonych o rewolwerach „cap and ball era” – epoce kuli i kapiszonu.
Pośród produkowanych współcześnie replik broni Colt „Navy” jest niekwestionowanym liderem. Niezwykle celny, w cenie konkurencyjnej względem innych modeli jest obok Remingtona Army, swego głównego konkurenta, najczęstszym wyborem pośród rekreacyjnych strzelców czarnoprochowych w Polsce.
Jacek Hoga