Giuseppe Cafasso, nazwany przez papieża Piusa XI „perłą duchowieństwa Italii”, żył w czasach smutnych dla chrześcijańskiego świata, na własne oczy bowiem patrzył, jak sprzymierzone siły Rewolucji pracują nad obaleniem chrześcijańskiego porządku świata, co już po śmierci Świętego miało znaleźć wyraz w targnięciu się na „ojcowiznę świętego Piotra”, czyli Państwo Kościelne.
Zaczęło się to na dodatek w jego rodzinnej ziemi, w Piemoncie. Jego niesławnej pamięci imiennik, czczony przez zlaicyzowany świat, Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu włoskiej masonerii, noszący honorowy tytuł „pierwszego masona Włoch” Giuseppe Garibaldi podejmował dwukrotnie samowolne awanturnicze wyprawy na Rzym, co było wyrazem długofalowego dążenia rewolucyjnego rządu do uczynienia papieża „więźniem Watykanu”. Pan Bóg dopuszczając na świecie tak straszliwe wydarzenia, równocześnie jakby oddolnie wspierał swój lud, powołując świętych pracowników w winnicy swojej, którzy bronili honoru Boga i zbawienia dusz codzienną pracą i dziełem swego życia. Jednym z takich żołnierzy Chrystusowych był właśnie święty Józef Cafasso, który przeciwko zastępom Rewolucji szkolił armię gorliwych kapłanów. Ich największą bronią była świętość powołania.
Urodził się on w Castelnuovo, miejscowości, z której pochodził jego duchowy wychowanek święty Jan Bosko, a która obecnie nosi nazwę Castelnuovo Don Bosco. Po ukończeniu szkoły średniej i niższego seminarium w Chieri kontynuował formację kapłańską w Turynie. Po przyjęciu święceń w roku 1833 związał się z miejscem, które miało stać się wyłącznym bastionem jego duchowej walki, mianowicie z Konwiktem Kościelnym świętego Franciszka z Asyżu w Turynie. Choć prawie nie ruszał się stamtąd, oddziaływał na duchowieństwo całej prowincji i zapisał swoim życiem chlubną kartę w dziejach Piemontu splamionego w tym czasie działalnością jednego z najzgubniejszych w skutkach ruchów rewolucyjnych, za sprawą którego „zjednoczone” Włochy stały się jednym z najbardziej antyklerykalnych państw na świecie, a ich wielowiekowa chrześcijańska tradycja została zanegowana przez bojowników nowego porządku świata. Don Giuseppe widział te działania, a jego odpowiedzią była jeszcze bardziej ofiarna praca duszpasterska oraz zachęcanie swych podopiecznych do wierności obowiązkom i nieangażowanie się w ruch rewolucyjny, mamiący tłumy szczytnymi hasłami jedności i miłości Ojczyzny.
Wesprzyj nas już teraz!
W Instytucie świętego Franciszka ksiądz Józef pełnił funkcję kierownika duchownego, później objął obowiązki rektora, ale zasadniczym polem, na którym łaska Boża oddziaływała przez tego sługę Pańskiego, było formowanie dusz młodych kapłanów i posługa duszpasterska dla wiernych duchownych świeckich. Kierownictwo duchowe to praktyka Kościoła dawniej powszechna i znana – dziś nieco pokryta kurzem niesprzyjających czasów, w których ego rozpasanego człowieka stanowi priorytet jego bytu. Polega ona na tym, że prowadzony przez kapłana ma w jego poleceniach uznawać głos samego Boga i okazywać mu posłuszeństwo, kapłan zaś winien doskonale poznać duszę swego podopiecznego, by móc prowadzić ją ścieżką doskonałości, wspomagać w kształtowaniu cnót i podejmowaniu najroztropniejszych decyzji, których motywacją jest dobro wieczne, a nie tylko doczesne. W tej praktyce Święty osiągnął mistrzostwo, stając się wytrawnym znawcą dusz, co służyło mu również w pracy w konfesjonale, w którym spędzał – oprócz innych obowiązków – po kilka godzin dziennie.
Sam Giuseppe wypowiadał się o tej posłudze następująco: „Cała świętość, doskonałość i pożytek osoby polega na doskonałym pełnieniu woli Bożej (…) Będziemy szczęśliwi, jeśli będziemy w stanie otworzyć swe serce i oddać je Bożemu Sercu, całkowicie zjednoczyć nasze pragnienia i naszą wolę z Jego wolą, aby ona formowała naszą i w ten sposób tworzyć jedno serce i jedną wolę: chcieć tego, czego chce Bóg, chcieć tego w taki sposób, w takim czasie i w takich okolicznościach, których On pragnie i chcieć tego wszystkiego tylko dlatego, że Bóg tak chce”. Sekretem jego powodzenia na tym polu było szczere zaangażowanie w los kierowanych przez siebie kapłanów i wszystkich penitentów, o czym mówił papież Benedykt XVI w katechezie z 30 czerwca 2010 roku. Ojciec Święty zauważył wówczas, że Józef Cafasso „znał teologię moralną, ale znał przede wszystkim sytuacje i serca ludzi, których dobrem jako dobry pasterz się obarczał”.
Przez około dwadzieścia lat zajmował się on również niesieniem pomocy więźniom i ubogiej młodzieży, w której dostrzegał przede wszystkim nędzę moralną i potrzebę skierowania ich dusz do Boga. Wygłaszał kazania w zakładach karnych, słuchał spowiedzi i kruszył serca ludzi, którzy zgubili w życiu dobrą drogę, zatwardziałych w grzechach. Towarzyszył skazanym na śmierć w ich ostatnich dniach, przygotowując ich do zakończenia życia w pojednaniu z Bogiem. Docierał też do ciemnych zaułków miejskich, gdzie gnieździł się występek i niecnota, by wyławiać stamtąd dusze skłonne do podążenia za światłem Bożego miłosierdzia. Święty Jan Bosko, którego kierownikiem duchowym przez dwadzieścia pięć lat był ksiądz Cafasso, powiedział o nim, iż „był modelem życia kapłańskiego, nauczycielem kapłanów, ojcem ubogich, pocieszycielem chorych, doradcą wątpiącym, pociechą konającym, dźwignią dla więźniów, zbawieniem dla skazanych, przyjacielem wszystkich, wielkim dobroczyńcą ludzkości”.
Święty zmarł w wieku czterdziestu dziewięciu lat otoczony umiłowanymi uczniami w Konwikcie świętego Franciszka. Jego beatyfikacji dokonał Pius XI w roku 1925, ogłaszając jednocześnie kanonizację Proboszcza z Ars i zalecając obu gorliwych mężów jako wzór dla wszystkich kapłanów. Sługa Boży Pius XII zapisał imię Józefa Cafasso w poczet Świętych Pańskich w roku 1947, następnie zaś ogłosił go patronem więźniów.
Kościół wspomina św. Józefa Cafasso 23 czerwca.
FO