Rosjanie znakomicie rozgrywają zamieszki, do jakich doszło we wtorek, przed meczem Polska – Rosja, w Warszawie. Choć ich skala była niewielka, Kreml nadał sprawie najwyższą rangę.
Polskie władze pozwalają rozgrywać rosyjskim dyplomatom sprawę kibiców. Wszystko zaczęło się od wtorkowej awantury między kibicami w Warszawie. Władze miasta pozwoliły Rosjanom na przemarsz ulicami stolicy. Prowokowali oni eksponując komunistyczne symbole. W pewnym momencie doszło do starć z kibicami polskimi. Burdy jednak można uznać za incydent, a nie wydarzenie wielkiej rangi.
Wesprzyj nas już teraz!
Inaczej stwierdził jednak Władimir Putin, który uznał za właściwe zadzwonić do premiera Donalda Tuska z pytaniem o bezpieczeństwo rosyjskich kibiców.
– To dziwne, bo skala tych wybryków nie była taka poważna, by na najwyższym szczeblu państwowym miała miejsce interwencja międzynarodowa. Takiego typu burdy zdarzają się na tego rodzaju imprezach i nie pamiętam interwencji np. premiera Wielkiej Brytanii u kanclerz Niemiec czy premiera Włoch – wskazuje poseł PiS, Witold Waszczykowski.
Specjaliści zwracają uwagę, że takie zachowanie Putina świadczy o tym, że rozgrywa on politycznie sprawę starcia między polskimi i rosyjskimi kibicami. – Taka reakcja na chuligańskie awantury pseudokibiców, nie wiadomo zresztą przez kogo wszczęte, wskazuje na to, że Moskwa była na to przygotowana. Co najgorsze, polski premier stanął w tej sytuacji na baczność – mówi Bączek, były szef Zarządu Studiów i Analiz Służby Kontrwywiadu Wojskowego
Na uprzejmości wobec Putina ścigają się z Platformą Obywatelską posłowie Ruchu Palikota, którzy napisali list do ambasadora Rosji w Polsce. Donieśli w nim, że za burdy na ulicach Warszawy odpowiadają politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Źródło: Nasz Dziennik
ged