Nowy francuski premier, Jean-Marc Ayrault, jest według współpracowników człowiekiem całkowicie oddanym Partii Socjalistycznej, który mimo przyjemnego wyglądu potrafi być często brutalny i nieugięty. Jako mer Nantes zasłynął głównie niegospodarnością i antyklerykalizmem.
Nazywano go Fillonem lewicy. Były premier kilkakrotnie wyrażał się o nim bardzo pozytywnie twierdząc, że „jest to przeciwnik twardy, ale <<republikanin>>”. We francuskich warunkach nazwanie polityka republikaninem zmywa z niego każdy, ciążący na nim cień. Okazuje się jednak, że system władzy jaki wprowadził Ayrault w merostwie w Nantes jest daleki od republikańskiego ideału.
Wesprzyj nas już teraz!
Zostając w 1989 r. merem miasta, bardzo szybko uplasował swoich ludzi na czołowych stanowiskach, zakneblował system stowarzyszeniowy, co likwidowało możliwości krytyki mera i dawało mu wolną rękę do działań, które w tych warunkach musiały być oceniane tylko jako dobre, przynoszące uznanie włodarzowi miasta.
Alain Besson biograf Jean-Marca Ayraulta, twierdzi, że ten nauczyciel języka niemieckiego, w czasie swojej młodości, był czynnym działaczem Wiejskiego Ruchu Młodzieży Chrześcijańskiej (MRJC), ale szybko, już w roku 1972 wstąpił do Partii Socjalistycznej, gdzie spotkał Jean Poperena, marksitę wojującego z księżmi i podrywacza, który go zafascynował. Dlatego już od 26 roku życia Ayrault stał się nieprzejednanym marksistą i nie omieszkał prowokować burżuazji – pisze Besson. Jego marksitowska lewicowość, jak to często bywało we Francji, otworzyła drzwi do kariery. Młody nauczyciel został wybrany w 1977 r. merem Saint-Herblan, w 1988 r. deputowanym, a trzy lata później, merem Nantes, stolicy regionu Pays de Loire na zachodzie Francji. W 1997 r. ówczesny socjalistyczny premier, Lionel Jospin, wyznaczył go na przewodniczącego grupy socjalistów w Zgromadzeniu Narodowym. Tutaj też udało mu się stworzyć swoje stronnictwo, które wybierało go na tę funkcję przez 15 lat. O ile z upływem czasu jego skrajny marksizm złagodniał, nie ma jednak wątpliwości, iż jego główne założenia wciąż są Ayraultowi bliskie.
Nietolerancja w stosunku do księży
Jednym z przykładów na przywiązanie do pism Marska, jest wydany przez niego, jako mera Nantes, zakaz wejścia księżom ubranym w alby na dziedziniec Zamku Książąt Bretanii, którzy przybyli tam z pielgrzymką.
Alain Besson pisze: “Tysiąc pątników z dzwonkami i chorągwiami, wraz z towarzyszącymi im księżmi ubranymi w alby, miało się udać na dziedziniec Zamku Książąt Bretońskich w Nantes (..) nie zostali jednak tutaj dobrze przyjęci, bo obiektem zarządzał Pan Ayrault, który odmówił, jako “republikanin”, “akceptacji procesji religijnej z księżmi w sutannach i z chorągwiami na części miejskich dóbr kultury”.
Ten sam “republikanin” okazał się jednak bardziej hojny w stosunku do swoich lewicowych towarzyszy. Z ich to inicjatywy powstał pomnik niewolnictwa (Nantes był portem skąd wywożono niewolników do Ameryki przyp. redakcji), którego budowę sfinansowało merostwo miasta. Ta sama socjalistyczna większość radnych, nigdy nie wspomniała natomiast o masakrach przeprowadzanych przez Jean Baptistę Carriera, herolda Trybunału Rewolucyjnego, który dokonywał w Normandii i Bretanii, a przede wszystkim w Nantes, sławnych “małżeństw republikańskich”, wiążąc wspólnie mężczyznę z kobietą i topiąc ich.
Dobrodziej masonów i muzułmanów
Merostwo Nantes, mimo opozycji części radnych, przyznało także subwencję w wysokości 400 tys. euro na renowację lokalu miejscowej masonerii. Jednocześnie, wbrew ustawie o rozdzieleniu Kościoła od państwa i laickości republiki, merostwo sprzedało za symboliczną cenę działki pod budowę trzech muzułmańskich meczetów. Wiele kontrowersji budzą również inne subwencje udzielone lekką ręką przez Jean-Marca Ayraulta, co sprawiło, że Nantes znalazło się na liście najbardziej zadłużonych miast Francji.
W oczach Hollanda główną zasługą premiera była jego lojalność – popierał wszak przyszłego prezydenta już od wiosny 2011 r. Jednak mianując Ayraulta na szefa rządu, Hollande popełnił wielki błąd, ponieważ odszedł od swoich przyrzeczeń wyborczych. Podczas kampanii, były pierwszy sekretarz Socjalistycznej Partii Francji deklarował, że w jego otoczeniu znajdą się wyłącznie ludzie czyści, niezamieszani w jakiekolwiek afery. Okazuje się jednak, że w przypadku Ayraulta tak nie jest. W 1997 r. został on bowiem skazany na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu i 30 tys. franków grzywny (4600 euro) za nieprawidłowości w przetargu na wydanie gazety miejskiej.
Franciszek L.Ćwik