W ostatnim czasie miały miejsce dwa ważne wydarzenia w polityce europejskiej. Zdobycie w pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji aż 20 proc. poparcia przez Marie Le Pen z prawicowego Frontu Narodowego, jak również zerwanie negocjacji budżetowych przez ugrupowanie populistycznego polityka Gerta Wildersa i dymisja holenderskiego premiera Marka Rutte. Eurokraci obawiają się, że już wkrótce w krajach UE do władzy dojdą prawicowe ugrupowania, które pogrzebią idę europejską.
Ogromne poparcie dla kandydatki Frontu Narodowego – partii krytykującej politykę „wielokulturowości,” która sprzyja jedynie muzułmańskiej agresji – poważnie zaniepokoiło lewicowych eurobiurokratów. Sarkozy – jak zauważają eksperci – jest w rozpaczliwej sytuacji: by wygrać będzie musiał schlebiać wyborcom Le Pen. Może jednak przez to stracić poparcie bardziej centrowych Francuzów.
Wesprzyj nas już teraz!
Kłopoty mają również elity polityczne w Holandii. Nie udało się zatwierdzić krajowego budżetu, wskutek buntu członków partii Geerta Wildersa. Stojący na czele rządu mniejszościowego Mark Rutte potrzebował głosów mniejszościowego ugrupowania Wildersa, aby przyjąć projekt zmniejszający deficyt budżetowy, który w zeszłym roku wyniósł 4,7 proc. W tym celu należałoby znaleźć 16 mld euro oszczędności, co pozwoliłoby osiągnąć deficyt na poziomie 3 proc., zgodnie z przyjętymi kryteriami konwergencji.
Komentując sobotnie zerwanie negocjacji budżetowych przez ugrupowanie Wildersa, premier Holandii powiedział, że wcześniejsze wybory parlamentarne to „następny logiczny krok”. Wilders decyzję o zerwaniu negocjacji uzasadniał tym, że pakiet oszczędnościowy, proponowany przez koalicję rządzącą był nie do zaakceptowania zarówno dla kraju jak i dla Partii Wolności. Uderzał on jego zdaniem przede wszystkim w emerytów i najsłabszych. Wilders tym samym zdestabilizował scenę polityczną w kraju.
Tak więc Holandia jest teraz bez budżetu i bez rządu. Wybory będą musiały odbyć się wkrótce po upadku koalicji. Obserwatorzy zagraniczni podkreślają, że prawicowe partie w Europie zyskują na sile. Coraz częściej głoszą one, że najlepszym rozwiązaniem dla poprawy sytuacji budżetowej ich krajów byłoby zerwanie więzów z UE i rezygnacja z euro. Martwią się tym euroentuzjaści. Obawiają się, że już wkrótce do władzy w jakimś peryferyjnym kraju Europy dojdą prawdziwi eurosceptycy.
Źródło: Business Insider, AS.