– Chrystus stoczył za nas walkę, której jesteśmy zwycięzcami, On walczył, a nam przypadła korona – te słowa pisarza starochrześcijańskiego przytoczył o. Raniero Cantalamessa w kazaniu podczas Liturgii Męki Pańskiej, którą papież Benedykt XVI odprawił dziś w bazylice św. Piotra w Watykanie.
Nabożeństwo rozpoczęło się w ciszy. Ojciec Święty, ubrany w czerwony ornat i białą infułę, podjechał do ołtarza na ruchomej platformie. Gdy z niej zszedł, uklęknął i modlił się przez kilka minut.
Wesprzyj nas już teraz!
Następnie rozpoczęła się Liturgia Słowa, w czasie której odśpiewano opis męki i śmierci Jezusa Chrystusa z Ewangelii według św. Jana. Kazanie wygłosił o. Cantalamessa. Swe rozważania, zatytułowane słowami Chrystusa: „Byłem umarły a oto jestem żyjący na wieki wieków” (Ap 1, 18), kaznodzieja Domu Papieskiego oparł na pismach Ojców Kościoła, związanych z tematem tego dnia.
Podkreślił, że niektórzy z nich całą tajemnicę odkupienia zawarli w literackim obrazie walki, w której mężny wojownik zmaga się z okrutnym tyranem, zniewalającym miasto i ostatecznie za cenę wielkiego zmęczenia i cierpienia pokonuje go. – Stałeś z tyłu, nie walczyłeś, nie zmęczyłeś się ani nie odniosłeś ran, podziwiasz jednak dzielnego rycerza, cieszysz się z jego zwycięstwa (…), całujesz jego głowę i ściskasz mu prawicę. Będziesz miał w ten sposób z pewnością udział w nagrodzie dla niego – przytoczył kaznodzieja słowa Ojców.
Dodał, że może być jednak i tak, że zwycięzca nie potrzebuje nagrody dla siebie, pragnie natomiast, aby uczczono jego zwolennika i uważa za nagrodę za swoją walkę ukoronowanie przyjaciela. I oczywiście w tym wypadku ów człowiek otrzyma koronę, choć ani o nią nie walczył, ani tym bardziej nie został ranny, aby ją zdobyć.
– I tak właśnie dzieje się z Chrystusem i nami – stwierdził włoski kapucyn. Przytoczył słowa św. Jana Chryzostoma (Złotoustego), że chociaż w ogóle nie walczyliśmy ani nawet nie oglądaliśmy walki, to jednak odnieśliśmy zwycięstwo. – To On walczył, a nasza jest korona. A ponieważ także my byliśmy zwycięzcami, naśladujmy to, co robią żołnierze w takim wypadku: z radością wykrzykujmy zwycięstwo, wyśpiewujmy Panu hymny chwały – powtórzył za św. Janem o. Cantalamessa.
Podkreślił, że w Wielki Piątek obchodzimy nie tylko rocznicę śmierci Jezusa, ale także tajemnicę. W celebracji sprawowanej na sposób misterium („in sacramento”) „nie tylko wspomina się wydarzenie, ale czyni się to tak, aby zrozumieć jego znaczenie i przyjąć je na święty sposób” – powtórzył myśl św. Augustyna autor rozważań.
Zaznaczył, że chodzi nie o udział w przedstawieniu, ale o „przyjęcie” jego znaczenia, o przejście od roli widzów do aktorów. Od nas zależy, jaką rolę zechcemy odegrać w tym dramacie, kim chcemy być: Piłatem, Judaszem, tłumem, Szymonem Cyrenejczykiem, Janem czy Maryją.
O. Cantalamessa zwrócił uwagę, że wśród postaci Męki, z którymi możemy się utożsamiać, jest jeden, który może być dla nas przykładem, a mianowicie dobry łotr. Wyznał on w pełni grzech, a swego towarzysza, który naigrawał się z Jezusa, upomniał, mówiąc, że obydwaj odbierają słuszną zapłatę za swe czyny, ale On niczego złego nie zrobił. Zdaniem kaznodziei, dobry łotr jawi się tu jako znakomity teolog, gdyż tylko Bóg cierpi całkowicie niewinnie, podczas gdy człowiek nigdy nie jest całkowicie bez winy. – Tylko ból niewinnych dzieci przypomina ból Boga, dlatego jest tak tajemniczy i taki święty – podkreślił włoski zakonnik.
Według niego dobry łotr wzywa odpowiedzialnych za okrucieństwa naszych czasów, aby postąpili jak on, wyznali swe winy, a wówczas doświadczą tej radości, którą on przeżył, gdy usłyszał słowa Jezusa: – „Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 43). Dobry łotr – kontynuował o. Cantalamessa – wzywa odpowiedzialnych za okrucieństwa naszych czasów: postąpcie jak ja, wyznajcie swe winy, a doświadczycie, także wy, radości, którą ja przeżyłem, słysząc słowa Jezusa: „Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 43). Ileż to spowiedzi może potwierdzić, że tak się stało również z nimi, że przeszli z piekła do raju wtedy, gdy mieli odwagę się ukorzyć i wyznać swe winy. Obiecany raj jest spokojem sumienia, możliwością oglądania się w lustrze lub spoglądania na swoje dzieci bez konieczności wzgardy – powiedział kaznodzieja Domu Papieskiego.
– Nie zabierajcie z sobą do grobu swej tajemnicy, trzeba się obawiać potępienia straszniejszego od tego ludzkiego – ostrzegł włoski kapucyn. Jednocześnie podkreślił, że lud nasz nie jest bezlitosny wobec tych, którzy zbłądzili, ale uznają wyrządzone zło, szczerze, nie z wyrachowania. Przeciwnie – jest gotów zlitować się i towarzyszyć pokutnikowi na jego drodze odkupienia. Bóg wybacza wiele rzeczy ze względu na akt skruchy, obiecał nam to bowiem uroczyście: „Choćby grzechy wasze były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją, choćby [były] czerwone jak purpura, staną się jak wełna” – przypomniał o. Cantalamessa.
Dodał na zakończenie, że naszym zadaniem w tym dniu jest głoszenie z radością zwycięstwa krzyża i wychwalanie Pana jako Zbawcy i proszenie Go, aby przyjął tę pieśń.
Po homilii odbyła się adoracja krzyża, ustawionego przed ołtarzem głównym bazyliki. Jako pierwszy przyklęknął przed nim Benedykt XVI, potem kolejno podchodzili towarzyszący mu diakoni, o. Cantalamessa, a także kilkudziesięciu kardynałów i biskupów uczestniczących w liturgii oraz papiescy sekretarze. Przyklękali oni i całowali krucyfiks. Na koniec ponownie adorował go Ojciec Święty.
Liturgię zakończyła Komunia święta. Konsekrowane hostie pochodziły ze Mszy św. Wieczerzy Pańskiej, odprawionej w Wielki Czwartek, gdyż w Wielki Piątek Kościół katolicki nie sprawuje Eucharystii. Benedykt XVI udzielił Komunii kardynałom, którzy podchodzili procesjonalnie, aby ją przyjąć. Po udzieleniu błogosławieństwa papież na ruchomej platformie powrócił do zakrystii.
Uczestnicy nabożeństwa w bazylice watykańskiej mogli uzyskać odpust zupełny pod zwykłymi warunkami. Są to: brak przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, także powszedniego, sakramentalna spowiedź, komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Ojca Świętego.
KAI
ged