Emerytowany aptekarz, który zastrzelił się na placu Syntagma w samym sercu Aten, pozostawił list. Wyznał w nim, że nie chce być zmuszony do poszukiwania jedzenia w śmietnikach i stanowić w przyszłości ciężaru dla swych dzieci. Wezwał też do protestów przeciw antyspołecznej polityce rządu.
Grecy odpowiedzieli na apel samobójcy niemal natychmiast, organizując spontaniczne marsze protestacyjne w wielu miastach. – To dopiero początek. Nie można wykluczyć nawet zbrojnego oporu społeczeństwa przeciwko oszczędnościowym działaniom rządu – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Stawros Mawrodeas z Uniwersytetu Macedońskiego w Salonikach.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem naukowca społeczne niezadowolenie jest coraz bardziej powszechne. Zauważa, że społeczeństwo pesymistycznie ocenia szanse wyjścia Grecji z zapaści. Rośnie liczba samobójstw w kraju, który i tak przez ostatnie dziesiątki lat miał jeden z najniższych wskaźników w Europie. W ubiegłym roku życie odebrało sobie 598 osób. To wzrost o 18 procent w skali roku.
Grecy nie mają już żadnych złudzeń i powoli jako społeczeństwo tracą nadzieje. Dziennik „Eleftheros Typos” uznaje czyn emeryta za bohaterski. Gazeta uważa, że oddał on życie za Grecję, jego śmierć ma „głęboką polityczną symbolikę” i wstrząśnie elitami politycznymi. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że emeryt w swoim liście wzywał do zastosowania radykalnych metod, które doprowadzą do zmian w Grecji.
Źródło: rp.pl
luk