Draculaura – sypiająca w trumnie córka wampira Drakuli, Frankie Stein – córka Frankensteina pozszywana przez ojca z różnych fragmentów ciał, której co jakiś czas odpadają ręce i Gholia Yelps – wyjąca nieludzkim głosem córka zombie, to tylko niektóre z upiornych postaci, które w formie laleczek całkiem niedawno trafiły do sklepów z zabawkami w całej Polsce jako najnowszy hit dla dziewczynek od szóstego roku życia. Wiele ma wad upiorny ten skład, to tak samo jak każdy z nas. Chcesz potworem być, najwyższy czas. Czas upiorów trwa – śpiewa jedna z gwiazdek polskiego showbiznesu w piosence z wyzywającym teledyskiem promującym nową linię upiornych zabawek i związanych z nimi nekro-gadżetów dla małych dziewczynek.
Kilka lat temu wielu normalnych ludzi o przeciętnym poziomie kultury doznało szoku estetycznego, kiedy w telewizji po raz pierwszy wyemitowano reklamę zabawek pod nazwą Śmierdziele. Największym atutem tych małych laleczek‑chłopców o odrażających, zniekształconych twarzach miało być to, że… cuchną (sic!). Żyją w koszach i pomyjach, oczywiście się nie myją. Ważne żeby wszystko gniło, bo śmierdzielom wtedy miło – na takiej piosence wraz z kreskówką o pokrakach wyłażących ze śmietników opierała się kampania reklamowa skierowana do kilkuletnich chłopców. Dotychczas nikomu nie przyszłoby do głowy, że producenci zabawek, a za nimi rodzice mogą dać dzieciom do rąk tak prymitywne „zabawki”, które nie tylko nie mają nic wspólnego z pozytywnym wpływem na rozwój i wychowanie dziecka do życia w cywilizowanym społeczeństwie, ale wręcz przystosowują do barbarzyństwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Robale, mózgożercy i czarownice
Po Śmierdzielach przyszła kolej na Madbalss, czyli kule‑głowy potworów o wyłupiastych oczach, z których pod wpływem zgniatania wypływały odrażające robale, pająki czy mózg i oczy. Z innych paskudztw warto wymienić zabawkowe stwory, które zgniatane czy ciągnięte za kończyny wyją i ryczą oraz mechaniczne robale z planety Nara, które – zgodnie ze słowami reklamy – wyglądają jak żywe. W internecie znaleźć też można anglojęzyczną reklamę zabawki Doctor Dreadful Zombie Lab – ludzkiej czaszki, z której po dosypaniu odpowiedniego proszku i dolaniu wody można jeść substancję przypominającą z wyglądu mózg…
Wszystko to rzekomo dla nieposkromionego temperamentu chłopców, których jednocześnie – pod pretekstem walki z agresją i przemocą – skutecznie odseparowano od tradycyjnych i estetycznie wykonanych zabawek w postaci żołnierzy i rycerzy. W ogóle świat chłopięcych zabawek został pozbawiony elementu rycerskiego etosu i podziwu dla męstwa w służbie prawdy, dobra i piękna, po to, by wkrótce jego miejsce zajęła pogarda dla czystości i schludności, fascynacja brzydotą oraz ciągła ucieczka od odpowiedzialności za własne czyny. A stąd już tylko krok do zniewieściałości i ulegania własnym żądzom.
Jednocześnie w świecie zabaw dziewczęcych pojawiły się – w zupełnie nowej roli – czarownice, wiedźmy i jędze. Za sprawą propagowanej na całym świecie serii gadżetów i zabawek Witch postaci z klasycznych bajek, dotychczas kojarzone ze złem, mrokiem i szkodzeniem innym, dzięki promocji i marketingowi na globalną skalę stały się barwnymi czarodziejkami, dostarczając – odważne, wyzwolone i romantycznie zakochane, a zarazem nader skąpo odziane – punktu odniesienia milionom dziewczynek na całym świecie.
Towarzyszyły temu i nadal towarzyszą z pozoru niewinne spotkania małych fanek Witch, które podczas owych imprez mogą na przykład – jak to miało miejsce w Krakowie – zasięgać porady u prawdziwej wróżki…
Upiorna szkoła
Kiedy nowe skojarzenia czarnoksiężników, wiedźm i upiorów, a nawet demonów zostały już zaadaptowane do świata dzieci i zaakceptowane przez ich naiwnych rodziców, przyszedł wreszcie czas na zdjęcie kolorowej maski i baśniowej otoczki ze wszystkich tych zjawisk i wprowadzenie dzieci w świat estetyki ciemności i zepsucia.
Przyszedł czas na Monster High – szkołę upiorów, zombie, wilkołaków i wampirów. Wiele ma wad upiorny ten skład, to tak samo jak każdy z nas. Chcesz potworem być, najwyższy czas. Ten look, ten styl, przyznaj, że cię kręci. On kusi i nęci. I zostaje w pamięci. Gdy upiorny czujesz zew, niech ten klimat wejdzie w krew. Padną trupem – śpiewa Ewa Farna, nastoletnia gwiazdka polskiej piosenki rozrywkowej wielbiona przez rzesze małych fanek, w piosence promującej w Polsce nową linię demonicznych zabawek.
Monster High nawiedzi was wkrótce – głosi jedno z haseł reklamowych, i faktycznie producenci tych demonicznych lalek zadbali, aby ich świat nawiedzał dzieci na różne sposoby i w różnej formie. W ofercie obok lalek wilkołaków, zombie i wampirów znalazły się ich upiorne zwierzaki, „pluszaki‑potworzaki”, upiorne pamiętniki, upiorne zawieszki do komórek, zestawy Stwórz własnego potwora, upiorne ubrania, torby, buty, tatuaże. Wszystko reklamowane jako upiorne, wszystko w mrocznej i dekadenckiej stylistyce mieszaniny młodzieżowych subkultur Gothic i Emo.
W dostępnym także w Polsce zestawie zawierającym wampirzycę Draculaurę nie zabrakło nawet trumny, w której lalka ma spać. Co więcej, producent tych „precjozów” dla dzieci od szóstego roku życia zadbał też o odpowiednią otoczkę i stworzenie tzw. ssania na rynku poprzez realizację serii filmów animowanych z udziałem postaci uczęszczających do Straszyceum, jak głosi polska nazwa owej szkoły dla demonów. Lalki – podobnie jak ich odpowiedniki w animowanych filmach – są mroczne, trupie a jednocześnie wyzywające w swych skąpych strojach. Uczniowie Straszyceum mają szafki w kształcie trumien ozdobionych trupimi czaszkami oraz utrzymane w takiej stylistyce telefony komórkowe.
Pokaż kły, dziecino
Jeden z odcinków animowanej historii nosi znamienny tytuł Upadły duch. Złudzeń co do istoty przekazu nie pozostawiają też polskie słowa piosenki promującej świat Monster High. Potencjalne nastoletnie odbiorczynie, które zaczynają się buntować przeciwko otaczającej rzeczywistości i czują się wyobcowane, zyskują w świecie Monster High dowartościowanie i wsparcie upiorów. Zabójczo śliczna, fantastyczna. Wszystkiego masz dość, życie daje ci w kość, lecz jesteś sobą. Czas upiorów trwa – śpiewa im Ewa Farna.
Zamiast wsparcia wysiłków w pracy nad sobą, koniecznych dla właściwego rozwoju dziecka, zamiast wzmacniania siły woli i kształtowania charakteru, zamiast pomocy w pokonywaniu własnych wad i egoizmu nasze dzieci otrzymują przekaz zatruwający ich dusze szatańską pokusą: nie musisz już się starać, nie musisz panować nad swymi emocjami, nie musisz zmagać się z wadami, nie musisz nad sobą pracować, nie musisz być grzeczna, powściągliwa, czysta i schludna, nie musisz dążyć do doskonałości – do świętości. To nie dla ciebie. Zaakceptuj siebie ze swymi wadami i ciemnymi stronami swych grzechów. Są duchy i demony, które akceptują ciebie taką/takim, jaka/jaki jesteś. One też są mroczne, pogrążone w chaosie i apatii, ale pozwolą ci zostać sobą w tym mrocznym świecie.
Ten upiorny urok nasz, przyznaj, że go w sobie masz. Ten upiorny urok nasz, pokaż, że go znasz – wtórują tej pokusie słowa piosenki. Taki przekaz Monster High potwierdza jedna z filmowych reklam anglojęzycznych, w której przy akompaniamencie spokojnej muzyki przed fotografem stają kolejno do zdjęcia grzeczne dzieci: schludny i elegancki chłopiec w okularach, dziewczynka przeglądająca się w lusterku, czarny chłopiec w muszce poprawiający marynarkę. Wszystkie na komendę uśmiechają się sztucznie. Atmosferę łamię dziewczynka z podstępnym uśmieszkiem, w krzykliwej, krótkiej czarno‑różowej spódniczce, czarnej kurtce i czarno‑różowych rajstopach, z ufarbowanymi włosami, która na komendę fotografa w diabolicznym uśmiechu pokazuje kły wampira.
Zarysowany powyżej proces wymaga o wiele bardziej szczegółowej analizy, na którą nie ma miejsca w niniejszym artykule. Jednak już tylko na bazie przedstawionych zjawisk jak na dłoni widać, iż działania niektórych producentów zabawek to nic innego jak walka o dziecięce dusze dzieci, oswajanie najmłodszych z antyestetyką piekła i przygotowywanie do otwartego satanizmu.
Sławomir Skiba
Tekst opublikowano w nr. 25 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”