W ogarniętym rewolucyjnymi ideami świecie XVIII i XIX wieku kawiarnie były miejscem tworzenia i propagowania najbardziej utopijnych i egalitarystycznych doktryn. Można wręcz powiedzieć, że żadna rewolucja tamtego czasu nie obyłaby się bez kawy. Dzisiaj czarny napój nabrał niespodziewanie konotacji zgoła kontrrewolucyjnych, jest synonimem poprawności i harmonii kontaktów międzyludzkich.
W 1683 roku, w czasie oblężenia Wiednia, austriacki dowódca poszukiwał wysłannika, który przekroczyłby pozycje tureckie i zaniósł królowi Sobieskiemu wiadomość niezwykłej wagi. Wybór padł na Polaka Jerzego Franciszka Kulczyckiego, który to bywały wiele lat wśród wschodnich nacji, w przebraniu tureckim pomyślnie zakończył misję.
Wesprzyj nas już teraz!
Turków, jak wiadomo, pokonano i przepędzono, a pośród licznych łupów znajdowały się wielkie worki wypełnione ciemnym ziarnem, które Austriacy wzięli za paszę dla wielbłądów, a nie znając ich przydatności, poczęli palić. Kulczycki, któremu nieobce były tradycje arabskie, poczuwszy charakterystyczną woń, natychmiast rozpoznał zawartość worków. Udało mu się powstrzymać dalszą likwidację, a nawet uzyskać resztę worków z kawą tytułem rekompensaty za swoją misję. Tak zaopatrzony otworzył w Wiedniu pierwszy lokal z tym napojem, który dotąd znany był tylko jako lekarstwo. W krótkim czasie jego napój zyskał popularność. Kulczycki złagodził bowiem zbyt intensywny napar, jaki przygotowywano dotąd, dodając doń odrobinę mleka. Wkrótce potem zaczęły powstawać nowe kawiarnie, picie kawy stało się modne.
Kawiarnia – inkubator rewolucji
W odróżnieniu od piwiarni, lokali hałaśliwych, pełnych gwałtownych dyskusji, kawiarnie stały się ulubionym miejscem intelektualistów, ceniących sobie pozytywny wpływ czarnego trunku na jasność i trzeźwość umysłu.
Podobnie rzecz się miała w Paryżu. Kawę znano tam już wcześniej, ale raczej w niewielkim zakresie i także raczej jako lekarstwo niż napój. Jednak odkąd w roku 1684 pewien włoski emigrant otwiera vis á vis słynnej Comédie Française przybytek o nazwie Café Procope, kawiarnie stają się ulubionym miejscem spotkań intelektualistów, artystów i myślicieli, wrastając szybko i na zawsze w pejzaż francuskiej ulicy.
Niestety, przeciwnicy cywilizacji chrześcijańskiej szybko wykorzystali te nowe agory do swoich własnych celów. Kawiarnie stały się miejscami spotkań egalitarystów, w czasie których powszechnie akceptowano równoprawny udział kobiet i mężczyzn w publicznych dysputach, bez zbędnych rewerencji. Kawiarnie były w Anglii pierwszym miejscem spotkań egalitarystów, można tam było podjąć rozmowę z towarzyszem stołu, nieważne czy był to człowiek obcy, czy znajomy.1 W miarę jak przybywało kawiarni, niektóre z nich specjalizowały się. Były takie, w których dzielono się przede wszystkim wieściami ze świata, w innych gromadzili się encyklopedyści, by tam upowszechniać swą trującą doktrynę, w jeszcze innych huczało od plotek towarzyskich bądź spotykali się w nich pisarze, malarze czy poeci. Za panowania Ludwika XVI w samym tylko Paryżu działało 600 kawiarni. Trudno byłoby oszacować, na jaką skalę szerzyły się za ich pośrednictwem ideologie egalitarystyczne i kontestatorskie.
Kontrrewolucja w filiżance?
Z czasem jednak związek łączący kawę i upowszechnianie ideii rewolucyjnych rozluźnił się. Kawę zaczęto uprawiać na innych kontynentach, odległych od jej rodzimej Arabii. Kawa dała początek wielkim plantacjom, bogatym familiom i całej kulturze związanej z jej produkcją. Fakt ten nadał jej nieco egzotyczny posmak, bardziej geograficzny niż ideologiczny. Zaczęły się pojawiać różne gatunki kawy, wykwintni jej znawcy i smakosze, a w końcu i kawiarnie specjalizujące się w komponowaniu bogactwa aromatów i tworzeniu mieszanek. Obyczajowość zmieniała się i relacje społeczne ulegały egalitaryzacji, nie trzeba już było iść na kawę, by porozmawiać z nieznajomymi. Dzięki licznym wojnom i trudom żołnierskiej służby, kawa stała się popularna także wśród braci żołnierskiej, a co za tym idzie wśród najuboższych warstw społecznych i w najbardziej odległych krajach. Jest ona drugim po ropie głównym produktem handlu światowego.2 Wszystko to sprawiło, że nie wywołuje już skojarzeń z Rewolucją.
Na tym jednak zmiany się nie zakończyły. Ta sama rewolucja, która w wieku XVIII szerzyła swe idee, za wzór do naśladowania stawiając wolnomyślicieli, w wieku XX lansować zaczęła jako model przyszłości osobowość prymitywną, charakter skłonny do ulegania spontanicznym impulsom (by nie powiedzieć zwierzęcy…). Strukturalizm, trybalizm, rock, kontrkultura stały się nowymi punktami odniesienia. W takiej atmosferze kawa, skłaniająca do refleksji i spokoju, przeszła do obozu wroga. Czyż znamy coś bardziej zabójczego dla spontanicznej eksplozji niż metodyczny namysł i refleksję, czynione z pomocą małej czarnej? Czy prowdopodobnie brzmiałby dziś hardrockowy muzyk w filiżanką z delikatnej porcelany w dłoni wypowiadający podobne słowa: Napijmy się kawy, by w sposób metodyczny, spokojny i systematyczny przeanalizować ogół poglądów i głębię idei wyrosłych u podstaw naszej egzystencji?
Dzisiaj kawa nabrała niespodziewanie konotacji zgoła kontrrewolucyjnych, jest synonimem poprawności i harmonii kontaktów międzyludzkich. Jest ona symbolem spokoju i gościnności3. Każde spotkanie towarzyskie, a nawet handlowe, uważane jest w wielu krajach za niekompletne, jeśli nie podano na nim kawy pozwalającej bardziej po ludzku pochylić się nad ważnymi tematami.
„Anielska kawa”
Na koniec niezwykła anegdota religijna z kawą w roli głównej. Zaczęrpnięta została ni mniej ni więcej jak z dzienniczka świętej Gemmy Galgani, włoskiej mistyczki, kanonizowanej w 1936 roku. Pod datą 20 sierpnia 1900 roku można tam przeczytać następujące słowa: Mój Anioł Stróż nie przestaje się mną opiekować, poucza mnie i daje mądre rady. Kilka razy dziennie staje przede mną i przemawia do mnie. Wczoraj towarzyszył mi, gdy jadłam, lecz nie zmusza mnie, jak inni. Po obiedzie nie czułam się dobrze, więc przyniósł mi filiżankę kawy, tak wyśmienitej, że zaraz poczułam się uleczona, a wtedy on pozwolił mi trochę odpocząć. Jaki rodzaj kawy zaserwował świętej Gemmie jej Anioł Stróż? Niestety nie wiemy…
Valdis Grinsteins
Tekst ukazał się w nr. 7 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.
1 Mark Pendergrast, El Café, Buenos Aires 2002
2 Idem, str.17
3 Annie Perrier-Robert, Le café, Paris 2002