7 marca 2012

Z Księdzem Kardynałem Daríem Castrillónem Hoyosem, przewodniczącym Papieskiej Komisji Ecclesia Dei rozmawia Massimo Viglione

 

Eminencjo, jaki jest główny powód, dla którego Ojciec Święty zechciał ustanowić wolność sprawowania dawnego rytu rzymskiego?

Wesprzyj nas już teraz!


– Jestem przekonany, że Ojciec Święty ma szacunek, zarówno teologiczny i duszpasterski, jak i bardzo osobisty dla bogactwa rytu gregoriańskiego i dlatego chciał zachować dla Kościoła tę formę sprawowania niepowtarzalnego rytu łacińskiego. Chciał zachować go jako pobożną formę uwielbienia Boga, dialogu Ludu Bożego z Ojcem za pośrednictwem Syna. Chciał go zachować jako sprawę Bożą. Dlatego uważam, że myli się ten, kto sądzi, że idzie tu jedynie o zezwolenie skierowane do środowisk, które nie pogodziły się z odchodzeniem od dawnej praktyki sprawowania Eucharystii. Nie, jest to dar dla całego Kościoła, który jednocześnie nie pozostaje w sprzeczności z wielkim darem Novus Ordo Missae.

 

Użył Eminencja słów „ryt gregoriański”. Zwykle funkcjonują jednak takie pojęcia, jak: dawny ryt rzymski, ryt tradycyjny, ryt św. Piusa V lub trydencki. Które określenie preferuje Eminencja i dlaczego?


– Wolę określenie ryt gregoriański, jako wcześniejsze od nazwy ryt św. Piusa V. Istotnie, jeżeli mówimy dawny (dawne są wszystkie ryty pochodzące sprzed ostatniego soboru) w pewien sposób pomniejszamy znaczenie tego rytu. Lepiej jest używać pojęcia ryt gregoriański, wiążącego się z tak wieloma wspaniałymi rzeczami, które powstały w Kościele, w tym z chorałem gregoriańskim.

 

Wspomniał Eminencja, że ryt gregoriański nie jest rytem dla nostalgików, ale dla wszystkich wiernych. I rzeczywiście, obserwujemy coraz większe zainteresowanie nim ze strony ludzi młodych. Dlaczego, zdaniem Księdza Kardynała, pociąga ich coś, czego ich nie uczono, co nie wiąże się z ich własnymi przeżyciami?


Wolałbym przejść od tego, co zewnętrzne do istoty sprawy, wszak wprowadzenie rytu gregoriańskiego stanowi dziś samo w sobie nowość, a młodzi lubią nowości. Po drugie, sądzę jednak, że dzieje się tak również z powodu konieczności odkrycia czegoś o wiele głębszego niż to, czym dysponują młodzi. Gdy mówię „młodzi”, nie myślę tyle o nastolatkach czy studentach, ile o dorosłych młodych ludziach – już dojrzałych, którzy zgłębili racje podane przez Ojca Świętego w liście przewodnim oraz racje wskazane przez tych, którzy za pośrednictwem środków społecznego przekazu informowali o praktyce dawnego rytu. Znajdują tam dzięki wierze wyraźne odpowiedzi, znajdują coś, co jest bardzo ważne i czego coraz bardziej potrzebują.

 

Wszyscy jesteśmy dziś bombardowani hałasem. Jest rzeczą wstrząsającą, że nie zostawia się nam chwili ciszy na refleksję w domu czy w biurze, a niekiedy nawet w kościele, nie jest możliwe znalezienie chwili ciszy na dialog z Bogiem. Z pewnością możemy zawsze modlić się w naszej izdebce w ukryciu, podczas, gdy idziemy ulicą, ale modlitwa, podczas której mamy świadomość, że oto Jezus jest obecny – rzeczywiście obecny – w Sakramencie Ołtarza, że jest obecny na ołtarzu, na który właśnie patrzymy – to zupełnie co innego.

 

Wówczas ci młodzi, przeżywając chwile kontemplacji, odkrywają obecność Boga-Tajemnicy i wobec tajemnicy zwykle nie boją się już uklęknąć, pochylić głowę, zachować milczenie, a następnie, przy odrobinie ćwiczeń i wysiłku – także katechetycznego proboszczów czy biskupów – mogą wejść w głębszy dialog z Bogiem.

 

Młodzi odkrywają to z większym entuzjazmem niż starsi i są zaintrygowani tym powrotem do przeszłości. Wydaje się to coraz bardziej oczywiste na takich terenach, jak Szwajcaria, Francja, Azja, Afryka, kraje Europy Środkowej i Wschodniej, jednak można to dostrzec wszędzie, także w Rzymie.

 

To prawdziwe lgnięcie do daru udzielonego przez Wikariusza Chrystusowego stanowi dla mnie znak Boży. Można od razu zauważyć, jak młodzi przyjmują ten dar z szacunkiem i miłością, biorąc w nim stały udział. W ten sposób rodzi się ruch, który nie jest powrotem do przeszłości, chociaż doświadczamy dzięki niemu dawnego bogactwa chrześcijaństwa, które znowu staje się naszym udziałem.

 

Dlaczego jednak istnieją osoby, w tym również duchowni, którzy nie chcą przyjąć motu proprio Ojca Świętego w całości, a nawet w części?


Przede wszystkim trudno jest przeżywać wszystko w pełnej jedności. Osoby napotykające trudności w stosunku do niezwykłej formy rytu gregoriańskiego są najczęściej w różnym wieku, wywodzą się z bardzo różnych kultur i przywiązane są do odmiennych praktyk religijnych. Weźmy na przykład Francję: w wielu parafiach było bardzo trudno wprowadzić ducha Soboru Watykańskiego II. Udało się to dopiero dzięki wielkiemu wysiłkowi duszpasterskiemu. Obecnie tym biskupom, tym kapłanom trudno jest nie dostrzec w motu prioprio powrotu do przeszłości przekroczonej z takimi problemami…

 

Dla innych problemem jest to, że nie poznali, że nigdy nie widzieli, nigdy nie uczestniczyli we Mszy św. według dawnego rytu; to dla nich nowy świat, a płynięcie po nowym morzu jest zawsze trudne. Dlatego potrzeba przygotowania, katechezy. To jest zadanie dla kapłanów, biskupów, którzy powinni wprowadzić swych wiernych w to ­bogactwo nie po to, aby je przeciwstawiać czemukolwiek, ale pomnożyć skarby, których Duch Święty udzielił Kościołowi.

Nie można jednak zapomnieć, że przez ponad 1200 lat Duch Święty udzielał łaski wspólnotowego udziału w kulcie Bożym w formie rytu gregoriańskiego, wcześniejszego niż kanon rzymski.

 

Istnieją oczywiście problemy, które trzeba rozwiązać: przede wszystkim problem osób nieznających łaciny. Trzeba na serio zrealizować wolę Ojca Świętego, aby w seminariach przywrócono nauczanie łaciny w celu przygotowania nowych kapłanów do celebracji liturgii według rytu gregoriańskiego, ponieważ pewnego dnia ten ryt nie będzie dostępny dla tego, kto o niego prosi, jak przewiduje obecnie motu proprio, ale dla wszystkich.

 

De facto samo motu proprio nawiązuje do tego: gdy jakiś biskup, w przypadku prośby wiernych dotyczącej sprawowania Mszy św. w rycie gregoriańskim odpowie: Nie mam kapłanów, wypada mu odpowiedzieć: Nie potrzebujesz mieć więcej kapłanów; jeden z tych, których masz, może przecież odprawiać Mszę w tradycyjnym rycie, a jeżeli zacznie się bronić: Ale mamy już pięć Mszy, trzeba będzie odpowiedzieć: Nie ma żadnego problemu: jedna z tych pięciu Mszy może być sprawowana według dawnego rytu, ucząc wiernych jak ten ryt był celebrowany przez wieki przez miliony świętych katolików, a wśród nich tylu męczenników wszystkich czasów.

 

Była mowa o możliwości wydania komentarza Ojca Świętego do motu proprio. Czy zdaniem Eminencji, powstanie jakiś kolejny dokument?


– Już pierwszy dokument oraz list przewodni napisany przez Benedykta XVI jest bardzo czytelny, gdyż odnosi się do zastrzeżeń, które były znane Ojcu Świętemu. W liście i w dokumencie jest pokazane jasno to, czego pragnie Wikariusz Chrystusa, a mianowicie: aby było respektowane prawo kapłanów, wiernych, także zakonników itd., prawo wyboru nadzwyczajnego rytu gregoriańskiego. Pozostają jednak trudności praktyczne, jak na przykład różnice w kalendarzu liturgicznym między rytem dawnym a nowym. Ponadto, sprawdziliśmy komisyjnie, że niektórzy mają trudności ze zrozumieniem pewnych aspektów liturgii. Ten przyszły dokument będzie ważny dla wyjaśnienia tych i innych problemów liturgicznych i praktycznych.

 

Czy gdzieś na świecie kierowano prośby dotyczące ustanowienia parafii, w których byłby celebrowany w całości ryt gregoriański?


Istnieją takie parafie we Francji, we Włoszech, w Hiszpanii. Istnieją parafie personalne, w których ryt gregoriański jest celebrowany w pierwszej kolejności, powiedziałbym nawet, że niemal wyłącznie.

 

Co sądzi Ksiądz Kardynał o komentarzu do motu proprio niektórych intelektualistów, jak na przykład Alberta Melloniego w „Corriere della Sera”, który wprost oskarżył papieża o niesłuszną ingerencję w prawo biskupów.

– Nazywa się to, w języku akademickim, nieznajomością rzeczy. To ignoranci, którzy nie znają Kodeksu Prawa Kanonicznego. Niech przeczytają i zobaczą, czego sprawa dotyczy i kto komu powinien udzielać zezwolenia na odprawianie Mszy św.

 

Świat to nie Rzym: w Afryce nie ma możliwości telefonicznego kontaktu, aby poprosić biskupa o odprawianie Mszy św., tak samo w Ameryce Łacińskiej, a nawet w Paryżu, jeżeli arcybiskup jest zajęty… Wydawanie tak pochopnych sądów o Ojcu Świętym jest przejawem nie tylko ignorancji, ale również brakiem zdrowego rozsądku.

 

 

Kardynał Darío Castrillón Hoyos, przewodniczący Papieskiej Komisji Ecclesia Dei i emerytowany prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa.

Doktor prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim.

2 czerwca 1971 r. został ustanowiony biskupem tytularnym Villa Regis, zaś 1 lipca 1976 r. biskupem Santa Rosa de Osos. W latach 1983-1987 był sekretarzem generalnym Rady Biskupów Ameryki Łacińskiej (CELAM), a w latach 1987-1991 jej przewodniczącym. 16 grudnia 1992 r. został wyniesiony do godności arcybiskupa metropolity Bucaramanga.

15 czerwca 1996 r. Jan Paweł II mianował go proprefektem Kongregacji ds. Duchowieństwa. Po uzyskaniu godności kardynalskiej 21 lutego 1998 r., 23 lutego został mianowany prefektem tej Kongregacji, który to urząd pełnił do 31 października 2006 r. 13 kwietnia 2000 r. został powołany na przewodniczącego Papieskiej Komisji Ecclesia Dei.

 

Massimo Viglione

 

Tekst ukazał się w  nr. 5 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 461 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram