17 marca 2016

Socci: krytyka jest dobra dla papieża. Franciszek potwierdza

List wysłany 7 lutego przez papieża Franciszka do Antonio Socciego zasługuje na taką samą uwagę, jak książka Socciego pt. „Proroctwa ostateczne. List otwarty do Papieża Franciszka na czasy wojny”. List Ojca Świętego burzy bowiem pewnego rodzaju „papolatrię”, rozpowszechnioną w konserwatywnych kręgach. Papież stwierdza, że krytykowanie go jest nie tylko godziwe, ale i „bardzo dobre” dla samego papieża.


Książka Socciego dzieli się na dwie części: pierwsza zawiera zestawienie przepowiedni, tak nowych jak i dawnych, wskazujących na poważne katastrofy czekające świat, o ile nie dojdzie do nawrócenia i pokuty. Wiele przepowiedni wskazuje na zniszczenia materialne zdające się być skutkiem obecnego spustoszenia duchowego, dotykającego dziś Kościół. Wśród wielu niebiańskich wiadomości odnaleźć można tę przekazaną przez Matkę Bożą w La Salette i sen św. Jana Bosko dotyczący przyszłości Rzymu, przedstawiający ten sam tragiczny scenariusz i nadzieję, którą Matka Boża objawiła w Fatimie w roku 1917. Inne objawienia prywatne przywoływane przez Socciego, choć można je uznawać za wątpliwe, przypominają nam o istnieniu profetycznego, apokaliptycznego wymiaru, nierozerwalnie związanego z teologią katolicką.

Wesprzyj nas już teraz!

Druga część książki, utrzymana w formie listu otwartego, prezentuje krytykę papieża Franciszka, którego działania i wypowiedzi – odnotowywane przez autora bardzo starannie od początku tego pontyfikatu – powodowały wśród wiernych dezorientację, załamania i zgorszenie. Do tego stopnia, że wielu z nich zadawało sobie pytanie prezentowane w przeddzień papieskiej podróży do Ameryki na okładce „Newsweeka”: czy papież jest katolikiem?

Socci kieruje do Papieża następujące słowa: „Błagam, spójrz na przebytą dotąd drogę, uniknij kolejnych, jeszcze poważniejszych kroków, takich jak otwarcie się w adhortacji posynodalnej na idee kardynała Kaspera (…). Nade wszystko uniknij zwoływania kolejnego synodu, który – zgodnie z istniejącymi obawami – weźmie sobie na cel ataku celibat kapłański. Tym, czego najbardziej potrzebuje większość z nas, jest wielki Jubileusz pokuty” (s. 221).

Antonio Socci jest dziennikarzem i – jak to przystoi dziennikarzowi – jest przyzwyczajony do interweniowania w przypadku gorących wydarzeń z szybkością wymaganą przez jego zawód. Czasem może się to odbywać kosztem pogłębienia analizy, ale jako że jest to motywowane pasją, Socci gotów jest do debaty nad swoimi przekonaniami pod warunkiem, że przeważać będzie prawda i tylko prawda. Ci, którzy nie przychylają się do jego tez, powinni docenić jakość, jaką wielokrotnie prezentował.

Pewne jest to, że Papież Franciszek po otrzymaniu książki Socciego nie potępił, nie ekskomunikował ani też nie zlekceważył. Napisał do niego wiadomość, w którym czytamy: „Drogi Bracie! Otrzymałem Twoją książkę i załączony do niej list. Dziękuję Ci, oby Bóg Cię wynagrodził. Zacząłem ją czytać i jestem pewien, że wiele spośród tego, co w niej znajduje, będzie dla mnie bardzo dobre. Faktycznie, także i krytyka pomaga nam w podążaniu właściwą drogą Pana. Dziękuję Ci za modlitwy Twoje i Twojej rodziny, prosząc Boga o błogosławieństwo, a Matkę Bożą o to, by was chroniła. Twój Brat i Sługa w Panu, Franciszek”.

Tych kilka zdań burzy pewnego rodzaju „papolatrię”, rozpowszechnioną w konserwatywnych kręgach. Papież stwierdza, że krytykowanie go jest nie tylko godziwe, ale i „bardzo dobre” dla samego papieża, pomagając w „podążaniu właściwą drogą Pana”. Przez papolatrię rozumie tu nadmierne ubóstwienie postaci papieża, rzecz zupełnie różną od głębokiej czci i pobożnego szacunku należnego jego urzędowi. Szczerość, także w przypadku krytyki – zauważa Socci – może pomóc Biskupowi Rzymu, „zwłaszcza gdy dominująca mentalność przesadza z uwielbieniem” (s. 92). Wielki dominikański teolog Melchior Cano stwierdzał, że „Piotr nie potrzebuje naszych kłamstw ani uwielbienia. Ci, którzy ślepo, bezkrytycznie bronią każdej decyzji papieża najbardziej podkopują autorytet Stolice Apostolskiej. Niszczą jej fundamenty zamiast je wzmacniać”.

Ktoś mógłby powiedzieć, że list skierowany przez Franciszka do Socciego ma na celu „inkluzję”, synkretyczne objęcie wszystkich, od progresistów po tradycjonalistów. A jednak poza intencjami liczą się także fakty, a faktem jest w tym przypadku uznanie wyrażane przez papieża dla jego krytyków. Słowa Franciszka skierowane do Socciego odnoszą się szerzej do tych wszystkich, którzy w przeciągu ostatnich trzech lat krytykowali jego pontyfikat: zaczynając od Alessandro Gnocchiego i Mario Palmaro, przez Rossa Douhata piszącego na łamachj „New York Times”, aż po grupę katolickich pisarzy, których petycja 8 grudnia 2015 roku ukazała się na łamach „The Remnant”. Franciszek przypomina nam, że możemy krytykować działania papieża pozbawione nieomylności, zwłaszcza związane z decyzjami politycznymi i duszpasterskimi. Po warunkiem jednak, że taka krytyka przepojona jest szacunkiem i dotyczy błędów osoby, a nie autorytetu papiestwa.

Historycznie rzecz ujmując, zdradzie katolickiej klasy politycznej zawsze towarzyszyła także i zdrada ze strony wysoko postawionych hierarchów, nigdy jednak papież nie wybierał do grona zaufanych kogoś takiego, jak Eugenio Scalfari, ani też nie wskazywał osób pokroju Emmy Bonino i Giorgio Napolitano jako wielkich postaci współczesnych Włoch. Nie wspominając przy tym, nie udzielając żadnej zachęty ani zwykłego błogosławieństwa dziesiątkom tysięcy katolików gromadzących się z okazji Dnia Rodziny. Gdy w Senacie uchwalano ustawę Cirinny legalizującą związki homoseksualne, papież Franciszek, który poprzednio milczał w sprawie Irlandii, wziął na siebie poważną odpowiedzialność, milcząc także i we Włoszech. „Dlaczego Ojcze Święty – pyta z bólem Socci – powstrzymałeś sprzeciw wobec śmiertelnego ataku na rodzinę, przypuszczanego od lat na całym świecie?” (s. 127).

8 marca na łamach „Libero” Socci w porę interweniował krytykując narodziny nowej katolickiej partii, następujące wskutek doświadczeń związanych z Dniem Rodziny. Pomysł przekształcenia inspirowanych religią stowarzyszeń w coś politycznego w przeszłości zawsze kończył się porażką – tłumaczył Socci. Jednakże błąd polega nie tylko na wyborze chwili i sposobu, w jaki ogłoszono powstanie takiej inicjatywy. Należy odrzucić samą ideę katolickiej partii politycznej, zmuszonej do przyjęcia warunków relatywistycznej demokracji. Ruchy społecznie mogą wpływać na politykę w sposób o wiele skuteczniejszy od partii politycznych.

We Włoszech w ciągu ostatnich kilku lat ukształtował się znaczny ruch oporu wobec sekularyzacji. U jego podstaw leży rzeczywiste działanie łaski i praca wielu katolików, którzy przez dekady sprzeciwiali się temu procesowi podejmując wysiłki moralne i kulturalne. Protesty przeciwko ustawie Cirinny, związane z Dniem Rodziny, ukazały wielu ludziom istnienie tego ruchu. Jednakże, kiedy katolicki świat manifestował swoją największą siłę, ukazał także swoją największą słabość. Jego siłą jest to, co leży u jego podstaw, słabość charakteryzuje przywódców tego ruchu, istniejące wśród nich podziały stały się jasne w kilka tygodniu po Dniu Rodziny. Ten podział nie jest niespodzianką. Już u samego zarania pojawiają się ludzie, którzy wchodzą w skład kierownictwa, chcąc dzięki temu wypłynąć na szersze wody. Tej inicjatywy nie współtworzą, ani nawet jej nie reprezentują. Socci ma rację twierdząc, że „dziś przed katolikami stoi znacznie ważniejsze zadanie. Kto potrzebuje partii politycznych opartych na jednej kwestii? Główne zadanie polega na utrudnieniu autodestrukcji Kościoła i społeczeństwa”.

Czy adhortacja posynodalna, którą papież Franciszek podpisze 19 marca, stanie się nowym etapem tego procesu? Czy papież potwierdzi doktrynę Kościoła? Czy też w niektórych punktach odejdzie od wiecznego nauczania Kościoła? A jeśli tak, to w jaki sposób powinni zareagować katolicy? Tak brzmią najpilniejsze obecnie pytania. A wymagają one uwagi ze strony inteligencji, oświeconej w sposób, do którego zdolna jest tylko łaska.

 

 


Roberto de Mattei

Corrispondenza Romana

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie