Wczoraj wróg, dziś autorytet, jutro wróg śmiertelny – tak najkrócej można streścić postawę „Gazety Wyborczej” wobec katolicyzmu. Medium wielokrotnie napastliwie pisało o Kościele i polskich hierarchach, nie szczędząc nikomu, kto odważnie bronił wiary. Gdy jednak zmieniała się mądrość etapu i zachodziła potrzeba, oddelegowany na stosowny front redaktor sięgał po Kościół, wybierał sytuację, cytat i traktował starannie dobranego duchownego jako autorytet. Tym razem atak dotyczy świeckich katolików z TFP.
Wszystkich przykładów antykatolickiej fobii „Gazety Wyborczej” nie sposób wymienić w jednym tekście. Żeby nie szukać daleko wystarczy wspomnieć frontalne ataki, jakie medium z Czerskiej wyprowadzało wobec abp Marka Jędraszewskiego. Hierarcha podpadł salonowym publicystom tym, że jest katolikiem. Szkalowany był wielokrotnie przez wszystkie liczące się polskojęzyczne tytuły lewicowe. Przypominanie przez nowego metropolitę krakowskiego nauki Kościoła bolało wrogów Wiary tak mocno, że usytuowana na ulicy Czerskiej w Warszawie redakcja o coraz mocniej bulwarowym zabarwieniu wypluła z siebie artykuł pt. „Arcybiskup – siewca złej nowiny”.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie trzeba być medioznawcą, by wiedzieć, że linia ideowa „GW” jest wybitnie antykatolicka. Przykłady można by mnożyć. Ciekawsze i mniej znane są jednak przykłady radykalnych, często jednodniowych wolt w medium, podczas których dziennik potrafi chwilowo przywdziewać owczą skórę.
Chociaż „Gazecie Wyborczej” zdarza się pochwalić papieża Franciszka, szczególnie gdy jakąś z jego wypowiedzi można łatwo zmanipulować i dostosować do potrzeb redakcyjnej linii, to na próżno szukać w lewicowo-liberalnym dzienniku pełnej relacji z pobytu Ojca Świętego w Polsce w lipcu roku 2016. Medium nie eksponowało tego, co nie pasowało do lansowanego od miesięcy obrazu papieża. Gdy pisał o ochronie środowiska, był wzorem, gdy jednak skrytykował ideologię gender i opisał ją jako zjawisko niebezpieczne, redaktorzy niemal zapomnieli języka w gębie.
Redakcja kierowana przez Adama Michnika nie stanęła ponadto w obronie czci świętego Jana Pawła II, gdy jego dobre imię było bezczelnie szargane przez chorwackiego bluźniercę, Olivera Frljicia w spektaklu „Klątwa”. I to pomimo faktu, że po śmierci papieża-Polaka medium regularnie wypuszczało na rynek różnej maści książeczki i albumy opowiadające o naszym rodaku zasiadającym na Stolicy Piotrowej. Nikt rzecz jasna nie ma wątpliwości, że „GW” do produkcji takich dodatków nie dopłacała.
W zysku oczywiście nie ma nic złego. Istnieje jednak granica oddzielająca zachowania moralne od niemoralnych. Człowiek przyzwoity nie pochwali na przykład zaradności i przedsiębiorczości prostytutki mówiąc, że rozsądnie w pieniądz obraca walory swojej aparycji. Czym innym jest bowiem zarabianie, a czym innym sprzedawanie się.
Najnowszy przejaw sprzedania swoich przekonań w zamian za maczugę, użyteczną w walce ze znienawidzonym przeciwnikiem, „Gazeta Wyborcza” zaprezentowała w tekście pt. „Ordo Iuris i brazylijska sekta. Kim są obrońcy życia od samego poczęcia”. Artykuł jest typowym paszkwilem – ma na celu obrzydzić czytelnikowi ruch świeckich katolików TFP (Tradycja, Rodzina i Własność). I nic więcej. Nie ma w nim dążenia do prawdy czy chęci wyjaśnienia jakiegoś zagadnienia. Ponadto autor, protestant, lewak związany z „Krytyką Polityczną” i (jak sam wyznał) były narkoman Tomasz Piątek, postanowił „nie brać jeńców”, więc jego tekst obfituje w manipulacje, plotki, naciągane fakty, stronnicze prezentowanie jedynie negatywnych stanowisk oraz konsekwentne stosowanie niezgodnej z faktami zbitki słów TFP oraz „sekta”.
Pomijając jednak fakt owych manipulacji – bo to temat na osobny tekst – warto przyjrzeć się, żelaznej niekonsekwencji i moralnemu relatywizmowi zarówno tego publicysty jak i – a może przede wszystkim – całego dziennika.
Na łamach pisma wielokrotnie atakującego autorytet Kościoła katolickiego w sprawach wiary i moralności, wywodzący się z „Krytyki Politycznej” autor powołał się na… autorytet Kościoła. Przywołuje na przykład – co brzmi dość egzotycznie – stanowisko brazylijskich biskupów z roku 1985. Autor chcący w złym świetle pokazać Instytut Ordo Iuris oraz TFP cytuje słowa hierarchów o… „notorycznym oderwaniu od Kościoła”. Odważnie, jak na protestanta.
To jednak nie wszystko. Swoimi działaniami zmierzającymi do pełnej ochrony ludzkiego życia w Polsce Instytut Ordo Iuris podpadł postępackim środowiskom tak mocno, że protestancki lewak na łamach „Gazety Wyborczej” powołać się musiał na tekst z „Gościa Niedzielnego”, tygodnika wydawanego przy Kurii Metropolitarnej w Katowicach.
Dalej dla Piątka było już tylko trudniej – by znaleźć jakiś punkt zaczepienia przeciw inicjatorom powstania Ordo Iuris, antyklerykalny autor musiał podeprzeć się listem krakowskiej kurii sprzed wielu lat. Na szczęście Piątek może spać spokojnie – wszystko przedstawił tak, jak to lewicy jest na rękę. Nikt z kolegów, a może raczej towarzyszy, nie zarzuci mu, że cytuje kler. Owszem, cytuje, ale dla dobra rewolucji. A że rewolucja wymaga ofiar, to w tekście Piątka jako pierwsza poległa prawda, za nią zaś konsekwencja.
Kiedy następny ideologiczny przewrót „Gazety Wyborczej” i red. Piątka?
Michał Wałach