Zaangażowanie papieża w promocję celów tak zwanego zrównoważonego rozwoju, poparcie udzielane przez niektórych najwyższych hierarchów osobom – bynajmniej nie świątobliwym – które wprost namawiają do zabijania dzieci poczętych, kuriozalne happeningi, konferencje, orędzia, „wychodzenie przed szereg” w sprawach światowej polityki przez Stolicę Apostolską… To wszystko skłania niektórych komentatorów do wysuwania twierdzeń, iż do Watykanu przeniknął „koń trojański”.
W lipcu środowiska katolickie ponownie zaalarmowała informacja o zaproszeniu Emmy Bonino – odpowiedzialnej za 10 tysięcy aborcji, a obecnie gorącej orędowniczki sprowadzania imigrantów – do wygłoszenia kazania w kościele San Defendente w Ronco di Cossato. Tamtejszy proboszcz, ks. Mario Marchiori z okazji tej wizyty skrupulatnie ukrył krzyż i tabernakulum. Nie zezwolił także członkom ruchu pro-life wejść na spotkanie, mające przekonać wiernych do przyjmowania tzw. uchodźców.
Wesprzyj nas już teraz!
Wspomniana aktywistka, w ubiegłym roku chwalona osobiście przez Franciszka, który dał ją za wzór do naśladowania ze względu na zaangażowanie na rzecz uchodźców, niegdyś z diabelską wręcz przewrotnością dokonała aborcji po to tylko, by „udowodnić, że zabicie dziecka poczętego nie jest żadną tragedią”. Bonino samodzielnie skonstruowała aparaturę do wykonywania aborcji „domowym sposobem”. Użyła w tym celu… pompki do roweru i słoika. Długo by pisać o dokonaniach z piekła rodem tej leciwej już kobiety, do której przylgnął przydomek „La Bicicletta” (rower). Dość wspomnieć, że uruchomiła Centrum Informacji o Sterylizacji i Aborcji (CISA), które doprowadziło do legalizacji haniebnego procederu we Włoszech w 1975 roku. Potem zrobiła gigantyczną karierę jako parlamentarzystka Partii Radykalnej, a jako protegowana Georga Sorosa była również komisarz europejską i całkiem do niedawna ministrem spraw zagranicznych Włoch, wszędzie promując masową migrację, federalizm europejski i zniesienie granic państwowych.
Przed miesiącem służby prasowe Watykanu – znacznie wyprzedzając termin – opublikowały przesłanie Franciszka na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy, wyznaczony na 14 stycznia 2018 r. Papież wezwał w nim wszystkie państwa do „powitania, ochrony, promowania i integracji migrantów oraz uchodźców”, nawet za cenę bezpieczeństwa narodowego. Czyli całkiem w niezgodzie z „porządkiem miłowania”, zawartym w nauczaniu św. Tomasza z Akwinu.
Franciszek przekonywał we wspomnianym dokumencie, że konieczne jest prowadzenie programów wspierających łączenie rodzin, by do danego kraju imigrant mógł sprowadzić nie tylko małżonka i dzieci, ale także… rodzeństwo i dziadków (sic!). Tłumaczył też, że należy stworzyć dla imigrantów „szersze możliwości” „bezpiecznego i legalnego podróżowania do krajów docelowych”. W jego przekonaniu, asymilacja „nie może prowadzić do tłumienia lub zapomnienia własnej tożsamości kulturowej”.
To osobliwe orędzie kończy apel skierowany do rządów – podobnie jak w przypadku encykliki Laudato si – by podtrzymały zobowiązania z 2016 r. w sprawie utworzenia dwóch funduszy w ramach ONZ na rzecz pomocy uchodźcom i imigrantom.
„Koń trojański” w Watykanie
Mając świeżo w pamięci liczne zamachy dokonywane przez imigrantów, którzy nie docenili „otwartości i dobroci” krajów ich przyjmujących, a także szereg skandalicznych wydarzeń, jakie już miały miejsce albo są zaplanowane przez watykańskie instytucje, niektórzy katolicy przerywają milczenie i mówią wprost o „koniu trojańskim” w Watykanie.
Na początku sierpnia magazyn „Remnant” opublikował obszerny artykuł, wskazując na wszystkie bolączki Kościoła włoskiego w kontekście skandalu z Bonino.
Autorka, Hilary White w tekście zatytułowanym Inside the Vatican: The Trojan Horse of Population Control (Wewnątrz Watykanu: Koń Trojański kontroli populacji) napisała, że obecnie w wielu kościołach włoskich odwoływane są w okresie letnim Msze święte, w ogóle nie ogłasza się terminów spowiedzi, a starsze kobiety obawiają się – z powodu agresji obcych przybyszów z południa – uczęszczać do świątyń oddalonych zaledwie o kilka minut od domów. W kościołach zaś większość kapłanów, zamiast nauczać moralności, mówi o konieczności walki z rasizmem lub o imigrantach.
W Perugii kardynał Gualtiero Bassetti, którego Franciszek niedawno wyznaczył na stanowisko przewodniczącego włoskiej konferencji biskupów, zorganizował kilka happeningów, by „świętować” z okazji napływu do Italii afrykańskich muzułmanów. Ten sam hierarcha wzywał rząd do przyznania prawnej ochrony parom tej samej płci, ostrzegając jednocześnie katolików uczestniczących w demonstracjach z okazji Dnia Rodziny, aby nie zwracali się przeciwko – jak się wyraził – nikomu.
„To prawda – pisze White – że w okresie pontyfikatu Franciszka frakcja marksistowska w episkopacie włoskim umocniła się”. W marcu tego roku arcybiskup Vincenzo Paglia – ten sam, który zlecił wykonanie homoseksualnego muralu na ścianach katedry w Terni – wygłosił laudację na rzecz założyciela Partii Radykalnej, Marco Pannella. Powiedział, że jego śmierć jest „wielką stratą, nie tylko dla partii, ale dla naszego kraju”, a także „dla naszego świata, który potrzebuje więcej takich ludzi”.
White zadała pytanie, jak to się stało, że do niedawna najbardziej katolicki kraj Europy, obecnie ma najniższy wskaźnik urodzeń. Depopulacja katolickiej Italii nastąpiła szybciej niż krajów rozwijających się.
Dlaczego kraje katolickie się wyludniają?
W 1974 r. amerykański sekretarz stanu Henry Kissinger, człowiek związany z promującą depopulację rodziną Rockefellerów, zażądał od wszystkich agend ONZ, aby uzależniały udzielenie pomocy od akceptacji antykoncepcji i sterylizacji. Komisja Kissingera wydała protokół bezpieczeństwa narodowego, w którym żądała realizacji tych wytycznych.
Nie wiadomo, czy w latach 60. ubiegłego wieku episkopat włoski zawarł jakieś tajne porozumienie, które przewidywało depopulację ludności katolickiej. Wiemy jednak, że do takiego doszło w Kanadzie, pomiędzy kardynałem Geraldem Emmettem Carterem a Pierre Trudeau (ojcem obecnego premiera Justina Trudeau). Zobowiązywało ono tamtejszy Kościół do zaniechania nauczania zakazującego antykoncepcji – pisze White.
Warto zauważyć, że od 1967 r. Stolica Apostolska otrzymała status stałego obserwatora przy ONZ. Dziesięć lat później Organizacja Narodów Zjednoczonych formalnie rozpoczęła program globalnej kontroli populacji.
Raport agencji aborcyjnej Pathfinders International wskazuje, że pierwsze hormonalne środki antykoncepcyjne były rozdawane przez koncern brytyjski ubogim kobietom w Rzymie już w 1958 roku!
Podobna sytuacja nastąpiła w innym katolickim kraju: na Malcie, gdzie – jak się szacuje – około 90-98 procent współżyjących kobiet stosuje antykoncepcję. Świadome zaniechanie nauczania Kościoła w tej kwestii może być jedynym możliwym wyjaśnieniem obecnej sytuacji demograficznej – przekonuje White.
Piętnaście lat temu około 80 procent ludności Malty uczęszczało na Mszę świętą co tydzień. Kilka lat temu – już zaledwie połowa. W kraju tym władze zalegalizowały rozwody, antykoncepcję i ostatnio pseudo-małżeństwa homoseksualne – przy milczącej zgodzie Kościoła.
A co się stało w katolickiej ojczyźnie papieża Franciszka? W 2014 roku UNFPA zauważyła, że w latach 1990-2001 stosowanie antykoncepcji w Argentynie wzrosło z zera do poziomu 65 procent! Rząd – jak przeczytać można w raporcie – w celu powstrzymania płodności wśród młodzieży „realizuje programy planowania rodziny”.
Cele globalistów i zadanie Kościoła
Dziś światowa finansjera już nawet nie kryje, iż wyznaczyła Kościołowi ważną rolę do spełnienia. A ekipa najbardziej wpływowych doradców papieża wraz z samym Franciszkiem wydaje się krok po kroku te cele realizować.
Światowe Forum Ekonomiczne widzi w religii element niezbędny do dokonania gruntownej transformacji społeczeństwa w celu wprowadzenia „nowego ładu”.
W kwietniu 2015 r. – jeszcze przed podpisaniem Agendy 2030 i porozumienia klimatycznego – w Watykanie odbyło się ważne spotkanie współfinansowane przez oenzetowską grupę SDSN (Sieć Rozwiązań na rzecz Zrównoważonego Rozwoju), która wzywała watykańskich urzędników do prowadzenia propagandy na temat „wpływu zmian klimatycznych i potrzeby zrównoważonego rozwoju”.
W konferencji wzięli udział m.in.: ówczesny sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon, dyrektor SDSN i IIASA (Międzynarodowy Instytut Stosowanej Analizy Systemów) prof. Jeffrey Sachs (współautor terapii szokowej dla Polski z przełomu lat 80. i 90.), watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin oraz dyrektor generalny IIASA prof. dr Pavel Kabat.
Owocem konferencji było oświadczenie, w którym przeczytać można: „zmiany klimatu wywołane działalnością człowieka są faktem naukowym i ich zdecydowane łagodzenie jest moralnym oraz religijnym obowiązkiem ludzkości”. Watykańska deklaracja przynaglała rządy światowe do zawarcia porozumienia klimatycznego w Paryżu pod koniec 2015 r.
Ogromne zaangażowanie Stolicy Apostolskiej w propagowanie neomarksistowskiej koncepcji „zrównoważonego rozwoju” zadziwiło niejednego katolika. Zwłaszcza, że przewiduje ona radykalną transformację obecnego ładu społecznego, by zgodnie z terminologią oenzetowską, powstał „nowy porządek ludzki”. Sednem owego porządku jest „zobowiązanie do zapewnienia powszechnego dostępu do nowoczesnych metod antykoncepcji do 2030 r.”. W skrócie mówiąc, chodzi o aborcję i sterylizację (sic!).
Rwanda w globalnej sieci
Światowe Forum Ekonomiczne (skupia ono polityków na najwyższych szczeblach, liderów finansjery, ludzi związanych z inicjatywami Fundacji Rockefellerów) wyjaśnia, że w celu realizacji programu potrzeba aż 2 biliony dolarów rocznie.
Instytucje religijne mają pomóc w pozyskaniu środków dla ratowania systemu finansowego i – co najważniejsze – w odbudowie zaufania do instytucji.
Jak wyjaśnia ŚFE, w krajach rozwijających się 2 miliardy osób oraz 200 milionów małych i średnich firm nie ma dostępu do niedrogich usług finansowych. Wyzwaniem jest stworzenie sprzyjającego i dostępnego systemu finansowego, któremu ludzie zaufają. Zyski potencjalne, płynące ze świadczenia tych usług szacuje się na kwotę ponad 300 mld USD rocznie.
Banki i wszelkiego rodzaju fundusze zainteresowane są rozwijaniem i wciąganiem społeczeństw w system usług realizowanych za pośrednictwem internetu. Problem w tym, że kraje te nie mają odpowiedniej infrastruktury. Osiągnięcie celu ma umożliwić pozyskanie pieniędzy w ramach oenzetowskiego programu Agenda 2030.
Dzisiaj, głównie w krajach rozwiniętych, łączy się z siecią WWW 43 procent populacji świata. Jednak propagatorzy Agendy 2030 założyli sobie, że do 2020 r. wszyscy mieszkańcy Ziemi zostaną podłączeni do przystępnego cenowo internetu. Analiza danych z niektórych krajów afrykańskich może wprawić w osłupienie. Rwanda, która doświadczyła strasznego ludobójstwa w 1994 r., jest praktycznie cała pokryta światłowodami. W Kamerunie – jednym z najbiedniejszych krajów Afryki, liczącym ponad 24 mln mieszkańców – jest ponad 16 mln telefonów komórkowych. Brakuje za to solidnych mostów, dróg i artykułów pierwszej potrzeby.
Po 30 latach globalizacji gwałtownie wyhamował handel międzynarodowy. Spadła liczba inwestycji. Siedem lat po globalnym kryzysie finansowym świat zmaga się z potężnym zadłużeniem. Finansiści i politycy wymyślili sobie, że w celu zapobieganiu bankructwu państw, funduszy emerytalnych i w związku z zachodzącymi zmianami demograficznymi (starzejąca się Północ, przeżywające boom Południe), polityczna koncepcja zrównoważonego rozwoju pozwoli ściągnąć z obywateli – w postaci podatków, opłat za wodę, energię, powietrze itp. – środki niezbędne na inwestycje w infrastrukturę. Z kolei „zaplanowany, kontrolowany proces imigracji” pozwoli nie tylko krajom rozwiniętym pozyskać niedrogą siłę roboczą (zwłaszcza opiekunów dla ludzi starszych), ale także krajom rozwijającym się – pozyskać finanse na spłatę zadłużenia i niezbędne inwestycje.
Realizacja Agendy 2030 będzie kosztować do 4,5 bln dolarów rocznie. Oznacza to, że trzeba by było co roku zatkać dziurę w inwestycjach w wysokości od 2 do 3 bln USD. W ciągu najbliższych 15 lat na budowę i renowację infrastruktury (to bariera, która ogranicza inwestycje bezpośrednie, czyli handel korporacji międzynarodowych) ma być przeznaczonych około 60 bln dolarów.
Do 2030 r. proponuje się rozwiązać problemy związane z bankructwem państw i systemów emerytalnych poprzez rekonstrukcję systemu finansowego i połączenie inwestycji z ekologią oraz sprawami socjalnymi. Forum zrobiło badania, z których wynika, że konsumenci są bardziej skłonni znacznie więcej zapłacić za towary proekologiczne, za czystsze powietrze itp.
Finansjera dostrzegła także, że wiara odgrywa dynamiczną i ewoluującą rolę w społeczeństwie i że w ciągu najbliższych dwóch dekad wzrośnie liczba osób wierzących, a zmaleje populacja ateistów. Religia ma odgrywać ogromną rolę w mobilizowaniu społeczności.
Forum, które stale współpracuje z przywódcami religijnymi, powołało specjalną komórkę – Global Agenda Council on the Role of Faith (Globalną Agendę ds. Roli Wiary).
Do zmiany prawo naturalne, koncepcja winy i grzechu, wojny sprawiedliwej…
W ciągu ostatnich dwóch lat GACRF, skupiające wykładowców z uniwersytetów z całego świata wskazało w swoich opracowaniach, w jaki sposób w realizacji celów zrównoważonego rozwoju pomóc może Kościół katolicki, zobowiązując wiernych do przestrzegania pewnych wartości, które pozwolą wprowadzić politykę niezbędną dla transformacji ekonomicznej i społecznej.
Prezes Forum Klaus Schwab twierdzi, że „wartości nie mogą być uzasadnione jedynie procesem intelektualnym. Wiara musi być zaangażowana”.
Agenda w opracowaniu z 2016 r. podaje, że w kwestii wzrostu ekonomicznego i społecznej transformacji cenna jest katolicka etyka pracy, poświęcenie dla innych, aktywizowanie do czynów społecznych, wolontariat itp. Problemem może być konserwatyzm, tradycjonalizm, niechęć do zmian, nastawienie bardziej na życie wieczne niż doczesne, „sekciarstwo”, zakonserwowane podziały społeczne. Forum oczekuje, że Kościół będzie krytykował niczym nieograniczony wzrost, pomoże w walce z korupcją i w stabilizacji politycznej.
Ekonomiści jako niebezpieczne postrzegają ograniczenie dostępu osób niewierzących, homoseksualistów itp. do biznesów katolickich. Nie podoba im się teoria wojny sprawiedliwej, teocentryzm „prowadzący do fanatyzmu” i odmienne (kreacjonistyczne a nie darwinowskie) spojrzenie na naturę. To problem dla uzasadnienia upowszechnienia antykoncepcji, sterylizacji, teorii gender, eutanazji itp.
Wielki problem dla globalistów stanowią: tradycjonalizm i konserwatyzm, patriarchalizm, sprzeciw wobec kontroli urodzeń i szczepień, obrona istniejącego systemu finansowego, radykalizacja zamkniętych społeczności religijnych w sieci, kreacjonizm, koncepcja winy, grzechu i przebaczenia. Forum zauważa ogromne bogactwo grup religijnych, wspólnot i chciałoby ich większego zaangażowania w inwestycje.
Ogromny potencjał dla wszelkiego fundraisingu stanowi internet, w którym – jak wykazały badania Time Warner – funkcjonuje trzy razy więcej stron dotyczących religijności i duchowości aniżeli witryn traktujących o seksie.
Do 2050 r. zajdą istotne zmiany w rozkładzie i liczbie wierzących. Centrum chrześcijaństwa przenosi się na południe. Doświadczenie afrykańskie ma wpłynąć na główne perspektywy rozwoju społecznego i ekonomicznego.
„W celu wspólnotowego działania” zmobilizować mają wszystkich takie kroki jak dialog (m.in. z niewierzącymi), stworzenie panteistycznej religii, ustanowienie globalnej sprawiedliwości, współpraca duchownych z artystami czy politykami.
Finansiści obawiają się – na co wskazują obecne trendy po kryzysie – tworzenia zamkniętych kręgów nieformalnej wymiany handlowej i świadczenia usług finansowych w grupach religijnych (towar za towar, pożyczki nieformalne między bliskimi, przyjaciółmi). Rezygnacja przez mikro-firmy i osoby fizyczne w krajach ubogich z usług instytucji finansowych niepokoi światową finansjerę. Globaliści chcą włączyć je do głównego systemu, by „wszyscy sprawiedliwie mogli czerpać z niego zyski”.
Uwiedzeni utopią
Pozostaje pytanie, dlaczego grupa najbliższych współpracowników papieża (bp Sorondo, kard. Turkson, abp Paglia, kard. Marx, który stoi na czele powołanej przez Franciszka nowej instytucji – rady ds. gospodarki, inni doradcy z grupy C9) jest tak zdeterminowana by wdrażać te rozwiązania, w wielu punktach sprzeczne przecież z nauką Kościoła?
Działają oni niczym neomarksiści, którzy uznali, że zmiany powinny zostać przeforsowane właśnie podczas obecnego pontyfikatu. Jeśli bowiem nie teraz, to kiedy?
Pamiętajmy, że Kościół to także wspólnota ekonomiczna. Watykan to państwo. Te same procesy, które dały się we znaki zwykłym państwom, dotykają Stolicy Apostolskiej i szeroko pojętych interesów ekonomicznych całego Kościoła. W Stanach Zjednoczonych brakuje środków na wypłatę emerytur dla jednej czwartej kapłanów, którzy niebawem przejdą na emerytury. Wskutek płacenia wysokich odszkodowań i odwracania się ludzi od Kościoła, wiele diecezji bankrutuje. Pośród kapłanów są też, niestety, jak w każdej społeczności, ludzie zepsuci. Korupcja, skandale, niejasne przelewy i inwestycje tzw. banku watykańskiego, kurcząca się liczba wiernych w tradycyjnie chrześcijańskich krajach, przenoszenie się wiary na południe – wszystko to przynagla do podjęcia kroków naprawczych. Problem w tym, że obecni decydenci watykańscy dali się uwieść utopijnemu projektowi.
Agnieszka Stelmach