24 stycznia 2018

Musimy przezwyciężyć kryzys w Kościele

(Fot.PCh24)

Jeśli nie uda nam się przezwyciężyć obecnego kryzysu w Kościele, to obawiam się, że już niedługo czymś „nowym” będzie wierność Ewangelii. Takie wnioski nasuwają się same zwłaszcza, gdy słuchamy wypowiedzi niektórych „postępowych duchownych” w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, a nawet w Watykanie. Można odnieść wrażenie, że dla wielu z nich wielką nowością jest zapoznanie się z Magisterium Kościoła Katolickiego nie mówiąc już o słowach samego Jezusa Chrystusa na temat nierozerwalności małżeństwa – mówi prof. Grzegorz Kucharczyk, uczestnik akcji Polonia Semper Fidelis.

 

Czy w dzisiejszych czasach warto jeszcze zajmować się sprawą nierozerwalności małżeństwa?

Wesprzyj nas już teraz!

Tak! Trzeba zajmować się tym, co stanowi podstawę naszej cywilizacji, a nie rzeczami drugorzędnymi, które są raczej skutkami, a nie przyczynami.

 

Jednak patrząc na dzisiejszy świat, można powiedzieć, że nie ma on zbyt wiele wspólnego z cywilizacją chrześcijańską. Czy nie jest tak, że Polska i polscy katolicy powinni „pójść z duchem czasu” i wejść na kurs zaproponowany m.in przez duchownych z Niemiec bądź Argentyny?

Podobnie działo się u schyłku imperium rzymskiego. Wystarczy popatrzeć na obyczaje, jakie miały wówczas miejsce, zwłaszcza wśród ówczesnych tzw. elit. Nie dość, że nie miały one zbyt wiele wspólnego z ideą chrześcijańską, to jeszcze próbowano je przenieść na grunt nauczania Kościoła. Na szczęście ówcześnie chrześcijanie pozostali wierni Ewangelii i nauce Pana Jezusa i oparli się tym diabolicznym pomysłom.

 

Wierni nie zmieniali swojej wiary pod dyktando ówczesnych trendów! Nie! To zostało przez nich odrzucone! Mając pełne zaufanie do naszego Zbawiciela i złożonej przez Niego obietnicy podjęto próbę przemiany społeczeństwo i im się to udało. Nie pozostaje nam więc nic innego jak tylko czerpać z doświadczenia pierwszych wieków Kościoła i nie patrzeć na nowe trendy i ideologie, tylko podążać ścieżką wyznaczoną 2000 lat temu przez Pana Jezusa.

 

Czy jest to jednak w dzisiejszych czasach jeszcze możliwe?

Jeśli nie uda nam się przezwyciężyć obecnego kryzysu w Kościele, to obawiam się, że już niedługo czymś „nowym” będzie wierność Ewangelii. Takie wnioski nasuwają się same zwłaszcza, gdy słuchamy wypowiedzi niektórych „postępowych duchownych” w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, a nawet w Watykanie. Można odnieść wrażenie, że dla wielu z nich wielką nowością jest zapoznanie się z Magisterium Kościoła Katolickiego nie mówiąc już o słowach samego Jezusa Chrystusa na temat nierozerwalności małżeństwa.

 

Czym są „legendarne” już dziś „wyjątkowe sytuacje”, o których jest mowa w adhortacji „Amoris Laetitia”?

Są to okoliczności na mocy których osoby żyjące w tzw. nowych, niesakramentalnych związkach, po starannym rozeznaniu sprawy razem ze swoim duszpasterzem mogą być dopuszczeni do Komunii Świętej. Jak słusznie zauważył prof. Josef Seifert jest to po prostu podłożenie bomby atomowej pod całe nauczanie moralne Kościoła. Podobnego zdania jest wielu innych szlachetnych, odważnych i mądrych teologów i ludzi Kościoła. „Amoris Laetitia” niszczy moralną naukę Kościoła i pcha go w kierunku samobójczego kursu, w jakim od kilku stuleci znajduje się zdecydowana większość wspólnot protestanckich.

 

Wyjątkowe sytuacje to nic innego jak „etyka sytuacyjna”, czyli relatywizm moralny przed którym przestrzegał i który potępiał 25 lat temu święty Jan Paweł II w encyklice „Veritatis Splendor”.

 

Dlaczego papież Franciszek do dzisiaj nie wyjaśnił, czym są owe „wyjątkowe sytuacje”?

Wydaje mi się, że Ojciec Święty to zrobił. Tak bowiem należy stwierdzić po tym jak papież Franciszek uznał otrzymany od biskupów z okręgu Buenos Aires list na temat interpretacji „Amoris Laetitia”, za „w pełni wyjaśniający sens” tej adhortacji.

 

Z treści tego listu dowiedzieliśmy się, że można w tzw. wyjątkowych przypadkach dopuszczać ludzi do niebezpieczeństwa popełnienia grzechu polegającego na świętokradczym przyjmowaniu Komunii Świętej.

 

Dlaczego tak się dzieje?

Jest to kwestia, której rozstrzygnięcia nie mogę się podjąć. Nie mogę bowiem wchodzić w zakamarki duszy papieża czy kogokolwiek innego. Mogę natomiast odwołać się do wypowiedzi najbliższych współpracowników Franciszka, jak Kard. Walter Kasper, który niejednokrotnie podkreślał, że chodzi o zmianę tzw. paradygmatu w Kościele, czyli samej zasady Kościoła, a także jak widać, doktryny Kościoła.

 

Co gorsza, z szeregu ust innych współpracowników papieża słyszymy, że Franciszek chce, aby jego reforma była „nieodwracalna”. Proszę zauważyć, jaka pycha płynie z tego typu stwierdzenia. Jedyną Osobą, która może uczynić coś nieodwracalnego jest Pan Bóg, natomiast wszystkie dzieła ludzkie są wcześniej czy później poddane zmianie. Jedynie Pan Bóg jest niezmienny!.

 

Jeżeli ktoś próbuje to podważać i wprowadzać nieodwracalne zmiany, to trzeba uruchomić zmysł węchu, aby sprawdzić, czy w powietrzu nie unosi się zapach siarki.

 

Czy Pana zdaniem można zatrzymać to szaleństwo?

Oczywiście! Dla Pana Boga nie ma nic niemożliwego.

 

A dla ludzi?

Ludzie niestety mają swoje ograniczenia. Pan Jezus mówi: „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Wszystko to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”. Proszę zwrócić uwagę, że Pan Jezus jako pierwszą wymienił głupotę.

 

Właśnie głupotą jest myślenie, że można wprowadzić „nieodwracalne zmiany”. Wielu było ludzi w historii Kościoła, którzy myśleli w podobny sposób. Dzisiaj na szczęście prawie nikt już o nich nie pamięta.

 

Dlaczego tak wielu biskupów zwleka z zajęciem stanowiska w sprawie „Amoris Laetitia”?

Przede wszystkim dziękujmy Bogu, że tak wielu biskupów okazało się na tyle odważnych, żeby powiedzieć prawdę, ponieważ były epoki w dziejach Kościoła, gdzie tylko jeden występował przeciwko światu, jak święty Atanazy, który w IV wieku walczył bez żadnego wsparcia z herezją ariańską. Teraz, jeżeli słyszymy wypowiedzi ważnych duszpasterzy z Zambii, Kazachstanu i innych miejsc na świecie i innych szlachetnych ludzi, to trzeba dziękować Bogu, że aż tylu sprawiedliwych się znalazło.

 

Niestety wielu biskupom ciągle wydaje się, że najlepszą strategią jest przeczekanie i milczenie. Nie jest to dobra metoda, ponieważ w naszych czasach potrzebujemy przede wszystkim świadectwa a nie teoretyzowania. Chodzi przecież o rzecz najważniejszą, czyli zbawienie lub potępienie, czyli sprawę życia i śmierci wiecznej.

 

Obawiam się jednak, że wśród większości duchownych dominuje pogląd, że problem sam się załatwi.

 

Dlaczego podpisał się Pan pod petycją „Polonia Semper Fidelis”, skieriwaną do abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego KEP?

Ponieważ tak nakazywało mi sumienie. Poza tym jestem z pokolenia ludzi, którzy dobrze pamiętają słowa papieża-Polaka z 1983 roku o tym, żeby wymagać od siebie nawet jeśli inni od nas nie wymagają.

 

Z kolei w 1987 roku Jan Paweł II mówił, że jest pewien wymiar spraw, których nie można odpuścić i po prostu zdezerterować. W 1991 roku przypominał zaś, że budowa świata bez wartości zamieni się w pewnym momencie w jawny totalitaryzm.

 

Kierując się tym wszystkim po prostu nie miałem innego wyjścia jak podpisać się pod akcją zorganizowaną przez Instytut im. Księdza Piotra Skargi. Bardzo ucieszyłem się, że twórcy petycji zwrócili się do mnie, ponieważ jest to drogocenna inicjatywa i bardzo się cieszę, że mogę w niej wziąć udział. 

 

Czy Pana zdaniem wierni otrzymają od swoich duszpasterzy wsparcie w tej sprawie, którego tak bardzo dzisiaj potrzebują?

Musimy się o to modlić.

 

Mamy swoiste znaki czasu, które pozwalają nam być dobrej myśli. Niedawno zapadła decyzja o uznaniu heroiczności cnót sługi Bożego – kardynała Stefana Wyszyńskiego – prymasa 1000-lecia.

 

Z jego biografii wiemy wyraźnie, że w pewnym momencie, kiedy się mówi „nie możemy dać zgody” no to można spotkać się z represjami, ale zawsze zwycięstwo należy do prawdy i do tych, którzy przy niej stoją, co pokazało życie prymasa.

 

Wierzę, że duchowni pójdą w jego ślady i nie ulegną naciskom z Argentyny, Niemiec czy Watykanu i staną po stronie Ewangelii i nauki Syna Bożego.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek

 

 

Aby dołączyć do akcji Polonia Semper Fidelis należy kliknąć TUTAJ: 

  

   

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij