Konwencja Stambulska, zwana dla niepoznaki „antyprzemocową”, pod płaszczykiem obrony kobiet przemyca ideologię gender. Nic dziwnego, że w Bułgarii uznano ją za sprzeczną z konstytucją, a w Chorwacji wywołała ona masowe protesty. Tymczasem większość polskich mediów, organizacji społecznych i polityków wciąż chowa głowę w piasek. Dotyczy to również partii rządzącej.
Sąd Konstytucyjny w Sofii orzekł 27 lipca, że Kowencja antyprzemocowa sprzeciwia się bułgarskiej ustawie zasadniczej. Za takim rozwiązaniem opowiedziało się w ośmiu sędziów, a przeciwko czterech. Tymczasem jeszcze w styczniu bułgarski premier Bojko Borisow zapowiedział na forum Parlamentu Europejskiego szybkie przyjęcie konwencji. Opór społeczeństwa, opozycji i elit intelektualnych okazał się jednak zbyt silny.
Wesprzyj nas już teraz!
Konwencja wzbudziła w Bułgarii ożywioną debatę. Przeciwko niej opowiedział się prezydent Republiki Rumen Radew, uznawany raczej za lewicowca. Sprzeciw wobec rewolucyjnego dokumentu doprowadził do zdumiewającego porozumienia ponad podziałami – protestowali bowiem zarówno lewicowcy, jak i partie narodowo-konserwatywne. Ponadto nasycony lewacką ideologią dokument krytykował zarówno Kościół katolicki, jak i Cerkiew, wspólnoty protestanckie i muzułmanie.
Z kolei w Chorwacji pod koniec marca odbyły się wielotysięczne protesty przeciwko Konwencji Stambulskiej. Organizacje społeczne i politycy jasno wyraziły sprzeciw. „Stop przemocy wobec Chorwatów”, „Jestem ojcem, a nie Rodzicem 2” – takie napisy widniały na transparentach.
Genderowa bomba zegarowa
Niektóre zapisy konwencji można wykorzystać do walki z przemocą wobec kobiet, a każdy – w tym konserwatyści – przyznaje, że to cel szlachetny. Niestety jednak pod pretekstem walki z przemocą przemyca się również paragrafy nasączone ideologią gender.
Na przykład zgodnie z artykułem 12 ust. 1 „strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”.
Zapis ów można z łatwością wykorzystać na przykład do walki z tradycyjnym małżeństwem czy zakazem święcenia kobiet w Kościele katolickim, nawet jeśli nie czyni się tego od razu. Ponadto konwencja promuje tutaj odgórną inżynierię społeczną. Jej twórcy pragną kreować nowe społeczeństwo gardząc kształtującymi się przez wiele stuleci tradycjami.
Zwróćmy też uwagę na artykuł 12. ust. 5. Jak czytamy w nim „strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. honor nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy objętych zakresem niniejszej Konwencji”. Ten paragraf byłby uzasadniony, gdyby sprecyzować, że mowa o islamie. Jednak w obecnym kształcie może sugerować jakby religia jako taka stanowiła źródło przemocy.
Kontrowersje budzi też artykuł 6. Zgodnie z nim „strony zobowiązują się uwzględniać perspektywę płci w toku wdrażania i oceniania wpływu postanowień niniejszej konwencji oraz zobowiązują się promować i wdrażać politykę równości kobiet i mężczyzn oraz umacniania samodzielnej pozycji kobiet”. Czyż nie jest to po prostu przyjęcie perspektywy genderowej?
Polska władza chowa głowę w piasek
Te i inne powody powinny skłonić obóz rządzący do wypowiedzenia konwencji. Gdy w 2015 roku Polska podpisywała Konwencję Stambulską, znajdujące się wówczas w opozycji „Prawo i Sprawiedliwość” potępiało tę decyzję. Obecnie jednak, grubo 2,5 roku po objęciu władzy przez PiS dokument wciąż obowiązuje w Polsce. Co więcej, w kwietniu 2017 roku Adam Lipiński, pełnomocnik do spraw równego traktowania podkreślił, że Polska nie wypowie konwencji.
Czy tego właśnie możemy spodziewać się od mieniącego się prawicowym rządu? Przyzwolenia – w imię świętego spokoju – na konwencję nafaszerowaną destrukcyjną ideologią? To prawda, że jej wypowiedzenie mogłoby wywołać falę krytyki. Jednak PiS już wielokrotnie pokazał, że krytyki się nie boi, a swoje postulaty potrafi wprowadzać w życie naprawdę szybko. Jednak pod warunkiem, że mu na nich zależy.
Warto więc udoskonalać walkę z przemocą, jednak utrzymywanie Konwencji Stambulskiej nie służy temu celowi. Należy przede wszystkim pilnować przestrzegania powstałego w Polsce prawa. To bowiem między innymi dzięki niemu przemoc wobec kobiet jest w naszym kraju niższa niż w większości państw europejskich.
Słuszna walka z przemocą wobec kobiet to zupełnie co innego niż narzucanie narodom obcej ich kulturom ideologii gender. Czy polskie władze tego nie widzą czy też nie chcą dostrzec?
Marcin Jendrzejczak