Jesteśmy, jako naród, mistrzami świata w działaniach ad hoc. Pospolite ruszenie? O, tak! Wtedy czujemy się niczym ryba w wodzie. Ale żeby tak konsekwentnie i przez lata pracować dla sprawy – to już nie dla nas. Tę fatalną manierę widzimy na przykładzie „tęczowego piątku”.
Gdy – między innymi za sprawą portalu PCh24 – opinia publiczna poznała ofensywne plany Kampanii Przeciw Homofobii, tysiące ludzi w całym kraju odczuło obawy. Jakim prawem ktoś chce indoktrynować „tęczową” ideologią niewinne, bezbronne, a zarazem ufne i podatne na wpływ dzieci?
Wesprzyj nas już teraz!
W błyskawicznym tempie wsparcie dla rodziców pragnących chronić swoje pociechy zaoferował Instytut Ordo Iuris. Głos zabrały środowiska katolickie oraz instytucje kościelne, w tym Komisja Wychowania Katolickiego KEP. Okazało się, że mamy nie tylko oręż, by bronić się przed homopropagandą, ale również – a może przede wszystkim – wolę odpierania gorszących akcji „tęczowych” ideologów.
Głos w sprawie zabrała również minister edukacji. Anna Zalewska zauważyła, że organizowanie reklamującego homoseksualny styl życia „tęczowego piątku” wykracza poza ustalony już we wrześniu program wychowawczo-profilaktyczny, zaś organizowanie takiego wydarzenia niezgodnie z procedurami stanowi złamanie prawa.
Na pozór wszystko jest więc na swoim miejscu. Rodzice chronią dzieci, duchowieństwo wspiera walkę z homoseksualną indoktrynacją najmłodszych, zaś resort przestrzega przed łamaniem prawa. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana, bowiem „tęczowe piątki”, pomimo oporu i krytykowania homoinicjatywy, w niektórych placówkach się odbyły. Dzieci zostały narażone na zgorszenie.
Zorganizowana przez rodziców i działaczy katolickich błyskawiczna akcja obrony dzieci przed indoktrynacją to tak naprawdę przejaw społeczno-politycznego osamotnienia katolików w Polsce rządzonej przez PiS, dowód opuszczenia rodzin przez ponoć prorodzinny rząd. Tak się bowiem składa, że „tęczowy piątek” otworzył czwarty rok od wyborczego zwycięstwa formacji Jarosława Kaczyńskiego. Sukces, który oddał władzę ekipie „dobrej zmiany”, miał miejsce 25 października roku 2015. Po 3 latach od tego wydarzenia w polskich szkołach miało miejsce propagowanie homoseksualizmu. Coś jest więc nie w porządku.
Teraz minister Zalewska informuje o konsekwencjach wynikających z nieprawnego zorganizowania „tęczowego piątku”. Ale co zrobiła, by takie wydarzenie nigdy nie mogło mieć miejsca? Aby polskie dzieci były bezpieczne, a szkoły wolne od ideologicznej indoktrynacji? Anna Zalewska pełni funkcję ministra edukacji narodowej od samego porządku rządów „dobrej zmiany”. Nie jest jednak jedynym winnym zaistniałej sytuacji. PiS ma bowiem na sumieniu wiele innych zaniedbań i błędów.
Politycy formacji Jarosława Kaczyńskiego nie palą się do wypowiedzenia konwencji stambulskiej znanej również jako konwencja genderowa. Dokument pod przykrywką walki z przemocą wprowadza do prawa niebezpieczne treści ideologiczne oraz zmusza państwa do wprowadzania w życie rewolucyjnych rozwiązań. Aby osiągnąć cel dopuszcza się nawet walkę z tradycją.
Na związki „tęczowego piątku” z konwencją „antyprzemocową” zwraca uwagę w swojej analizie Katolicka Agencja Informacyjna. W rozmowie z KAI europoseł Marek Jurek tłumaczy, że artykuł 12/1 konwencji zobowiązuje państwa do użycia „koniecznych środków”, łącznie z „wykorzenianiem tradycji”, aby wprowadzać zamierzone zmiany społeczne i kulturowe. Co więcej, art. 4/4 z góry usprawiedliwia przymus i ograniczenia wolności podjęte w imię utopii genderowej, gdyż oświadcza, że działania podejmowane w jej imię „nie stanowią dyskryminacji”. Rząd PiS dotąd nie wypowiedział konwencji ratyfikowanej przez Bronisława Komorowskiego i przegłosowanej w czasach rządów PO, chociaż na etapie jej przyjmowania politycy z formacji Jarosława Kaczyńskiego stali w pierwszym szeregu krytyków genderowego dokumentu.
Prawo i Sprawiedliwość zawodzi również na innym polu ochrony dzieci – ochrony ich życia przez aborcją. Politycy PiS najpierw storpedowali obywatelską inicjatywę ustawodawczą zakładającą zakazanie w Polsce dzieciobójczych praktyk, zaś obecnie sabotują projekt częściowo chroniący życie. Z kolei programowi Rodzina 500 Plus, który poprawił sytuację materialną części dzieci, nie towarzyszą głębokie zmiany systemowe chroniące rodziny przed urzędniczą samowolą dotyczącą odbierania rodzicom ich pociech. PiS zawiódł również na polu międzynarodowym. Silje Garmo, czyli pokładająca w Polsce nadzieje norweska matka, której Barnevernet groził odebraniem drugiego dziecka, nie otrzymała ze strony naszej Ojczyzny wyczekiwanego wsparcia.
„Tęczowy piątek” nie stanowi więc wypadku przy pracy. To efekt poważnych systemowych zaniedbań. I ciężko też udawać, że całość winy leży po stronie rządzącej wcześniej koalicji PO-PSL. Wszak „dobra zmiana” trwa już od 3 lat. PiS zdążył w tym czasie udowodnić, że do przeprowadzenia pewnych gruntownych zmian potrzebuje zaledwie kilkunastu godzin.
Pozostaje nam mieć nadzieję, że w kwestii ochrony dzieci przed homoindoktrynacją zabrakło jedynie potraktowania sprawy priorytetowo, a nie na przykład dobrej woli.
Michał Wałach